×
Moonlight (2016), reż. Barry Jenkins.

Moonlight. Bros Black Mountain

Bywają takie filmy, Moonlight należy do tej grupy, o których podskórnie czuję, że nie będę miał wiele do napisania, dlatego wolę o nich nie pisać. Nie wiem, z czego to wynika, może to tylko jakieś durne przeświadczenie, że czegoś nie potrafię, ale tak to już jest. Z tego powodu sporo filmów nie doczekało się mojej choćby recenzyjki, a pierdoły typu The Deadliest Prey czy inne Lucy je mają. No ale warknąłem sam na siebie w trakcie czwartkowego Poszedłbyma, więc piszę, choćbym i nic mądrego do napisania nie miał. Recenzja filmu Moonlight.

O czym jest film Moonlight

Bohaterem Moonlight jest czarnoskóry (tak, wiem, o białych bohaterach nigdy nie piszę w reckach, że są białoskórzy, no ale w przypadku tego filmu należy to jednak zaznaczyć) Chiron (kilku aktorów w zależności od wieku bohatera), którego wychowuje matka (Naomie Harris). Poznajemy go, gdy ucieka przed kilkoma łobuzami, którzy go dręczą. Zziajanego i wystrachanego chłopaczka spotyka Juan (Mahershala Ali), który zabiera go do swojego domu, gdzie mieszka z Teresą (Janelle Monáe). Od tej pory Chiron będzie stałym gościem w domu Juana, który z kolei będzie miał ambicje, by zastąpić mu ojca. Dom Juana jest bezpieczny, co ma znaczenie w sytuacji, gdy Chiron wychowuje się w majamskim getcie, ale nie jest tak różowo, jak mogłoby być. Przede wszystkim dlatego, że Juan jest handlarzem narkotyków, który w towar zaopatruje m.in. matkę chłopaka. Ostatecznie jednak Juan ma większe problemy, bo cały czas próbuje odnaleźć się w świecie zdominowanym przez samców alfa i wymagającym takiego nastawienia do życia. Słabi nie mają tu czego szukać i Chiron przy byle okazji przyswaja tę lekcję w często bolesny sposób. Czy znajomość z kumplem ze szkoły Kevinem coś zmieni w tej sytuacji?

Recenzja filmu Moonlight

Spośród filmów walczących w tym roku o Oscara mam już swojego faworyta – naturalnie Manchester by the Sea – i z każdym kolejnym seansem jego przeciwników utwierdzam się w słuszności tego wyboru. W przypadku Moonlight jest podobnie, i choć zdaję sobie sprawę, że właśnie to on wyjdzie zwycięsko z pojedynku tych dwóch tytułów, to liczę na to, że ktoś się w końcu opamięta i zatrzyma tę szopkę spowodowaną zeszłoroczną akcją #OscarsSoWhite. Jest ona na tyle kuriozalna, że tak naprawdę więcej złego robi „czarnoskórym” filmom wystawiając je na takie komentarze jak mój. Członkowie Akademii chcieli być poprawni politycznie i, jak to w Ameryce, wyszło kuriozalnie. Namnożyło się prawilnych nominacji (co wśród nich robią m.in. Mahershala Ali z Moonlight właśnie czy Ruth Negga z Loving – tego nie wiem), a przeciętne filmy (Hidden Figures) mają szanse na Oscary. Jakby tego było mało, „białe” kino też nie miało do zaoferowania niczego ciekawego i wyszło jak wyszło. A Moonlight nagle stał się jednym z najmocniejszych kandydatów, o którym mówi każdy już od momentu zgarnięcia Złotego Globu.

Bez przesady. Jest Moonlight filmem wyróżniającym się i nieco innym od sztampy, ale do wielkości brakuje mu bardzo dużo. Wstrzelił się – perfidnie bądź nie – w panujące nastroje i sprytnie ugryzł temat podążając utartą przez Brokeback Mountain ścieżką. Zróbmy gejowski romans i osadźmy go w środowisku, które jak najmniej kojarzy się z homoseksualizmem. Kowboje już byli, to teraz czas na czarnoskórych braci z getta. Bach, przepis na głośny film gotowy. Wsadźmy wrażliwego chłopca, który poszukuje swojej tożsamości i wrzućmy go w kipiący testosteronem tygiel, w którym bycie, pardon my French, to nomenklatura filmowych bohaterów, pedziem jest grzechem gorszym od wszystkiego.

I to właściwie już tyle, pod względem fabuły nie dzieje się tu wiele więcej. Ważniejsze jest to, co siedzi w głowie Chirona i to jak dojrzewa do swoich decyzji na skutek nazwijmy to milowych wydarzeń w jego życiu. Teoretycznie powinno mi się podobać, bo autorzy filmu ogrywają mój ulubiony motyw „co się stało z naszymi bohaterami po latach”, ale jakoś tym razem to nie zagrało. Nie pomogło już chyba to, że bohaterowie w różnym wieku w ogóle nie są podobni do siebie samych. Przeszkodziło też artystyczne podejście do filmu próbujące zamienić prostą przecież opowieść w coś więcej. Klasyczna muzyka przygrywająca zamiast standardowego w tego typu produkcjach hip-hopu dołożyła swoje. Brokeback Mountain, na który ciągle się tu powołuję, w sposób o wiele bardziej przystępny podszedł do tematu, przez co i ładunek emocjonalny, jaki niósł ze sobą ten film był większy. Tu zabrakło jakichś wielkich porywów serca i tak naprawdę jakiejś solidnej tragedii, bo choć romans się tu przewija, to wciąż film o jednostce. A szkoda, bo dopiero finałowy segment Moonlight zasłużył na moją uwagę i zainteresował jako delikatna historia miłosna. Pal sześć konfigurację, dla mnie była tu akurat nieistotna, w czym akurat brawa dla twórców. Gorzej wcześniej, zanudziły mnie te migawki z życia młodego Chirona.

Moonlight ubrany jest w ładną warstwę wizualną, która pracuje na gorący klimat filmu chłodzony podmuchami znad oceanu, czy co oni tam mają na Florydzie. A czarnoskórzy chłopcy w blasku księżyca są niebiescy ;).

(2201)

Bywają takie filmy, Moonlight należy do tej grupy, o których podskórnie czuję, że nie będę miał wiele do napisania, dlatego wolę o nich nie pisać. Nie wiem, z czego to wynika, może to tylko jakieś durne przeświadczenie, że czegoś nie potrafię, ale tak to już jest. Z tego powodu sporo filmów nie doczekało się mojej choćby recenzyjki, a pierdoły typu The Deadliest Prey czy inne Lucy je mają. No ale warknąłem sam na siebie w trakcie czwartkowego Poszedłbyma, więc piszę, choćbym i nic mądrego do napisania nie miał. Recenzja filmu Moonlight. O czym jest film Moonlight Bohaterem Moonlight jest czarnoskóry…

Ocena Końcowa

7

wg Q-skali

Podsumowanie : Dorastający w biednej dzielnicy Chiron zmaga się z dojrzewaniem i swoją orientacją seksualną. Artystyczne i ładnie sfilmowane kino, któremu brakuje czegoś, co chwyciłoby widza za gardło.

Podziel się tym artykułem:

4 komentarze

  1. ej, ale hidden figures jest swietne! obejrzalem przypadkiem nic o nim nie wiedzac i okazal sie jednym z najfajniejszych nominowanych do oscara w tym roku.

  2. Jedyne co się mogę zgodzić to na to, że ten film mógł być świetny. A wyszedł sztampowy. Ciekawy, ale sztampowy,

  3. Całkiem ok to „Moonlight”, ale chyba skrzywdzili to Oscarem, bo teraz część oczekujących, że za tą nagrodą idzie jakaś wielka jakość dzieła będzie rozczarowanych, a część z góry założy, że to wyróżnienie polityczne (wiadomo: czarni, geje…) i nawet szkoda czasu, by oglądać. Wygrało by to sobie na jakimś Sundance, to nikt by się nie czepiał, a tak… 😉

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004