Są takie filmy, po obejrzeniu których zaczynam się zastanawiać, czy w ogóle znam się choć trochę na kinie. Przed Wami recenzja izraelskiego filmu Barash.
Wiadomo, że Q nie zna się na filmach
Cóż się zastanawiać? – spytacie pewnie. Przecież wiadomo, że się nie znasz – dodacie. Bo jesteście hejterami, o! :P. A ja naprawdę mam problemik z Barash wynikający z tego, że to film napisany przez jakąś tam panią profesor z izraelskiej szkoły filmowej, która wykłada sztukę pisania scenariuszy. A za scenariusz do filmu Barash otrzymała nagrodę na festiwalu filmowym w Hajfie. Nie wiem, jaka była konkurencja, nie wiem czy to nie jest festiwal wielkości festiwalu filmowego w Radomiu, ale nagroda to nagroda. Nie sądzę, żeby Barash był najlepszym ze złych filmów na festiwalu i w tym tkwiła tajemnica jego sukcesu, więc, kurczę, ktoś musiał w nim coś dostrzec. Coś, czego ja nie dostrzegłem.
O czym jest film Barash
Dobra, Barash nie jest złym filmem, aż tak daleko się nie będę zapędzał. Dostanie potem ode mnie Szóstkę, więc wiadomo już, że jest cała fura gorszych od niego filmów. Ale cóż takiego można w nim znaleźć, żeby od razu nagrody za scenariusz wręczać? Bohaterką Barash jest izraelska nastolatka… Barash. Imienia nie pomnę, nazwisko ważniejsze. Barash ma fajnych rodziców, zbuntowaną siostrę, która służy w armii i kilka przyjaciółek z liceum, z którymi spędza większość czasu na paleniu marihuany, puszczaniu się (w filmie bardziej romantycznie to wygląda :P) z pierwszym lepszym kolesiem, łykaniu ecstasy i chodzeniu na imprezy. Pewnego dnia w szkole pojawia się nowa dziewczyna, która szybko znajduje wspólny język z Barash. I mówię to nie tylko w metaforycznym sensie tego stwierdzenia.
Barash – Film o młodzieży jakich tysiące na całym świecie
Jak wyżej. Ale mam pewien trop. Być może chodzi o to, że reżyserka/scenarzystka Michal Vinik (mylące nazwisko, w sumie zdjęcie też nie rozwiewa wątpliwości) pokazała izraelskiemu widzowi obraz młodzieży, jakiego się nie spodziewali? Co by dużo nie gadać – Barash pełen jest buntu i zachowań niezgodnych z tak zwanym wizerunkiem dziewczyny z dobrego domu. Małolaty nie czytają z wypiekami na twarzy Tory, ani nie umawiają się na seans Skrzypka na dachu chcąc zaszaleć, tylko bez krępacji sięgają po zioło, zostają lesbijkami (przede wszystkim; to dzieło przed którym powiewać tęczowe sztandary LGBT), buntują się przeciwko drętwym starym, choć robią to w sposób banalny uciekając z domu bądź ograniczając się do najarania w swoim pokoju. Na więcej wyobraźni im już nie starcza.
Poczytaj też o innych filmach 31. Warszawskiego Festiwalu Filmowego:
- Sinner in Mecca, A
- The Program
- Yakuza Apocalypse
- Alias Maria
- Krew bohatera
- Mężczyźni i kurczaki
OK, może i widz izraelski był zaskoczony odwagą tego buntowniczego dzieła (choć coś mi mówi, że wątpię – nie jest to pierwszy izraelski film LGBT), ale dla widza nieizraelskiego nie ma tu ani niczego ciekawego ani tym bardziej szokującego. Widział to w wydaniu małolat z każdego zakątka świata i bardzo często takie filmy zostawiały po sobie dużo większe wrażenie niż Barash, który żadnego wrażenia nie robi. Pewnie chciałby być drugim Fucking Amal, ale nie wyszło. Nie wystarczy rozebrać na ekranie (tak, są #cycki) dwóch dość ładnych nastolatek, żeby zbierać laury. Różnica między Amal, a Barash jest taka, że w tym pierwszym czuć było sens buntu jego bohaterek, chęć wyrwania się z czarnej dupy na prowincji Szwecji, dwa różne światy, z jakich pochodziły też robiła swoje i kontrast między nimi. A w świecie filmu Barash jego bohaterkom jest chyba całkiem dobrze, a przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Mogą robić co chcą, bo przecież największym zmartwieniem ich rodziców jest to, że chajtną się z Arabem.
Co pozostaje? Przeciętny film o dojrzewaniu.
(1994)
Ocena Końcowa
6
wg Q-skali
Podsumowanie : Historia lesbijskiej miłości prosto z małego, izraelskiego miasteczka. Przeciętny film o dojrzewaniu.
Podziel się tym artykułem: