Powiedzieć, że bycie gejem w świecie islamu jest przerąbane, to nic nie powiedzieć. Ale co ma zrobić gej-muzułmanin, który chce żyć jak każdy inny pobożny wyznawca wiary w Allaha i wybrać się z pielgrzymką do Mekki? Na to pytanie odpowiada w swoim dokumencie Parvez Sharma. Przed Wami recenzja filmu Grzesznik w Mekce aka A Sinner in Mecca.
Włącznie z karą śmierci
Wiadomo nie od dziś, że film powinien rozpocząć się od trzęsienia ziemi i tak też rozpoczyna się Grzesznik w Mekce. Jesteśmy świadkami nagranej telefonem komórkowym przez osobę postronną egzekucji na głównym placu jednego z arabskich miast. Ofiarą dekapitacji mężczyzna oskarżony o grzech homoseksualizmu. Reżyser filmu, Parvez Sharma, oszczędza nam co prawda krwawych jej szczegółów, ale już od początku mamy świadomość stawki, o jaką toczyć się będzie gra. Nie we wszystkich państwach islamskich homoseksualizm traktowany jest równie surowo i gdzieniegdzie można się wykpić „jedynie” wieloletnim więzieniem, ale kara śmierci to nadal jedna z ewentualności. Oczywiście tyle teoria, a rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana, ale Grzesznik w Mekce nie wdaje się w dalsze szczegóły. W islamie homoseksualizm karany jest śmiercią. Kropka.
Poczytaj też o innych filmach 31. Warszawskiego Festiwalu Filmowego:
- Strategia mistrza
- Krew bohatera
- Mężczyźni i kurczaki
O czym jest film Grzesznik w Mekce
Bohaterem filmu Grzesznik w Mekce jest zarazem jego reżyser – ww. Parvez Sharma. Człowiek, który tematem homoseksualizmu w islamie zajmuje się nie od dzisiaj. Autor głośnego dokumentu Homoseksualizm w krainie półksiężyca [A Jihad for Love]. Gej. Tym razem postanawia wybrać się razem z kamerą w iPhone’ie na pielgrzymkę do Mekki. To święty obowiązek każdego muzułmanina połączony z serią innych rytuałów, jakie podczas tej pielgrzymki należy odbyć. Sharma, który u boku męża wiedzie spokojne życie w Stanach, postanawia zaryzykować podróż, choć również filmowanie w miejscach świętych jest zabronione. Ryzyko jest więc podwójne, choć wydaje się, że nielegalnym filmowaniem nie będzie miał się co martwić, jeśli zostanie odkryte, że to ten gej, który nakręcił kiedyś film o gejach muzułmanach.
Każdy temat da się spieprzyć
Miałem duże oczekiwania względem filmu Grzesznik w Mekce, bo podejmowany w nim temat wydawał się nie do spieprzenia. Nie do końca jednak jestem zadowolony z efektu końcowego, który moim zdaniem cierpi na nadmiar chwyconych za ogon srok, a jeszcze bardziej dolega mu narcyzm bohatera, który przytłacza główny temat filmu. Pełno tu selfiaków z ręki, na których widzimy skupioną twarz Sharmy, któremu chyba wydaje się, że spojrzeniem wysyła w świat islamu ważny przekaz. Miał być film o niebezpiecznej podróży do Mekki i paradoksach, jakie wynikają z sytuacji, w której wierzący muzułmanin jest gejem, ale choć spełnia wszystkie wymagania, jakie przed wierzącymi stawia religia, to tak naprawdę w oczach współwiernych nie jest jej godzien. I o tym rzeczywiście Grzesznik w Mekce jest, ale nie udaje mu się uciec od egoizmu bohatera, który rzekomo robi film o islamie, ale jednak robi film o sobie. I nie liczy się przy tym z innymi. O, fura listów od matki Induski, która nie pogodziła się z orientacją seksualną syna. Aaa, nie będę ich czytał, bo za dużo ich napisała. Szkoda, że mnie nie zrozumiała. O, trzeba zarżnąć kozę, żeby dopełnić rytuał. Dajcie kozę, będę zarzynał, a wcześniej popatrzę się jej prosto w oczy, a po wszystkim będę tak okropnie przeżywał (sporo widzów wyszło w trakcie tej sceny i trudno się dziwić). W świetle tego nie dziwi fakt, że końcową refleksją Sharmy jest to, że islam wymaga reformy i może to tacy jak on wkrótce będą go reformowali. Sharma na prezydenta islamu!
Grzesznik w Mekce – minusy i plusy
Wypadałoby jeszcze dwa słowa wtrącić o wspomnianych wyżej ogonach srok, których zbyt wiele chciał chwycić Sharma w swoim filmie. Zamiast skupić się na sednie, to co chwilę dryfował gdzieś na boki. A to wybierając się do Indii do rodzinnego domu, by pogadać z sąsiadami o zmarłej matce. A to krytykując organizację pielgrzymek, które niosą za sobą potoki śmieci i zmęczonych ludzi, którzy przecież winni przeżywać w zamian religijne uniesienie. A to zmieniając się na chwilę w Michaela Moore’a i odkrywając centrum handlowe i Starbucksa o rzut beretem od świętej Al-Kaby (tego czarnego sześcianu w Mekce – przyp. autora 🙂 ). I przy okazji odkrywając też kreatywnie zmodyfikowane logo owego Starbucksa. Za dużo grzybów w barszcz.
Za to na pewno warto obejrzeć film Grzesznik w Mekce (przepraszam za ten „film” wszędzie przed tytułem, ale potrzebuję tytułu w mianowniku :P) dla wielu świetnych widoków prosto z serca islamu, których to widoków nigdzie indziej raczej nie zobaczymy. W tej kwestii Grzesznik w Mekce daje w stu procentach to, po co wybrało się do kina. Na szczęście filmowanie tam nie jest aż tak bardzo niebezpieczne, jak by się mogło wydawać, bo reżyserowi specjalnie nikt nie przeszkadza filmować w miejscach najbardziej niedostępnych dla niewiernych.
(1993)
Ocena Końcowa
6
wg Q-skali
Podsumowanie : Gej muzułmanin wyrusza z kamerą na hadżdż - świętą pielgrzymkę do Mekki. Dokument o poszukiwaniu miejsca dla pobożnego homoseksualisty w świecie islamu. Temat ciekawszy niż film.
Podziel się tym artykułem:
Jeden komentarz
Pingback: Recenzja filmu Hel, czyli polski thriller metafizyczny