No i cóż ja mogę? Z dziką chęcią napisałbym, że Druga połowa to wstyd i żenada, ale problem w tym, że Druga połowa nie jest ani wstydem, ani żenadą. Jest w pośpiechu napisanym i zrobionym filmem, żeby zdążyć przed EURO. Nie zaśmiejecie się, nie przeżyjecie romantycznych uniesień, film zacznie się i się skończy i tyle. Ale do żenady trochę brakuje. Recenzja filmu Druga połowa.
O czym jest film Druga połowa
Trwa najdłuższe zgrupowanie polskiej piłkarskiej kadry narodowej w historii wszechświata. Właśnie zakończył się mecz z Irlandią, a do kolejnego, z Niemcami, zostało dziesięć dni. Kalendarz mamy wyjątkowo dobry, bo dwa ostatnie mecze gramy u siebie, ale do wyjazdu na mistrzostwa jeszcze daleko. Już byśmy tam byli, ale mecz z Irlandią przegrywamy. Przegrywamy go przez egoizm największej gwiazdy reprezentacji, Jarosława Kota (Maciej Musiał). Dlatego, jeśli chcemy awansować, będziemy musieli wygrać z Niemcami. Wie o tym trener reprezentacji Polski (Cezary Pazura), którego na konferencji prasowej męczy niewygodnymi pytaniami dziennikarz Mateusz, pseudonim Ostry (Jacek Knap). Panowie mają na pieńku od dawna, a przegrany mecz z Irlandią sprawia, że Ostry idzie na całość. Wątpliwe stosunki pomiędzy trenerem, a dziennikarzem popsuje wkrótce wiadomość, że Ostry zaczyna spotykać się z córką selekcjonera, Magdą (Marianna Zydek).
Zwiastun filmu Druga połowa
Recenzja filmu Druga połowa
Być może po seansie takiego badziewia jak Miłość do kwadratu seans filmu Druga połowa może przez chwilę wydać się ożywczym powiewem polskiej komedii romantycznej, ale to uczucie długo nie wytrzyma w zderzeniu z rzeczywistością. Bo choć nie jest Druga połowa filmem żenującym i wstydu sobie nie przynosi, to jednak jest też filmem prawie dokładnie takim, jaka jest też ogólna opinia panująca o polskich komediach romantycznych. Bo Druga połowa to typowa polska komedia romantyczna z gatunku „a czego tyś się spodziewał?”.
Termin pojawienia się w kinach Drugiej połowy przypadkowy nie jest, bo za parę dni Polacy ruszają podbijać EURO, więc trudno o lepszy moment na wprowadzenie takiego filmu do kin. Przygotowany we współpracy z PZPN-ami i innym Łączy Nas Piłkami zapewnia dostęp do pomieszczeń Stadionu Narodowego oraz wszystko to, co potrzebne do zrobienia filmu o Biało-Czerwonych, a nie o jakiejś randomowej drużynie, która wygląda jak Biało-Czerwoni. Choć z drugiej strony ogranicza się to do realnie wyglądających konferencji prasowych, bo meczów szukać tu próżno. Filmowy climax nie przynosi starcia z Niemcami w sposób inny niż poprzez czytany z kartki komentarza Dariusza Szpakowskiego. Trochę szkoda, ale z drugiej strony lepiej już tak niż gdyby próbować to robić z ograniczonym budżetem. Nie wyszłoby.
Dla kibiców piłkarskich jest tu więc trochę więcej atrakcji niż dla miłośników komedii romantycznych. Na drugim planie pojawia się kilka znanych twarzy (bardzo fajnie wypadł Grzegorz Krychowiak, szkoda tylko, że dykcję ma do dupy), są niewielkie nawiązania do rzeczywistości piłkarskiej (defenzywa i ofenzywa) i tego typu smaczki. Potencjał tych smaczków nie został wykorzystany, ale coś tam się wydłubie.
Gorzej sytuacja wygląda z wątkiem romantycznym. Ja wiem. że komedia romantyczna polega na zawieszeniu niewiary i uwierzeniu w niemożliwe, ale nie można tym tłumaczyć każdej głupoty i widzimisię scenarzystów. Tutaj motorem napędowym fabuły jest z początku standardowe komedioromantyczne nieporozumienie, ale trudno uwierzyć w to, że dziennikarz piszący od lat o reprezentacji nie wie, jak wygląda córka selekcjonera. Córka, która nie mieszka w lesie, ale która pojawia się w okolicy wielkiej piłki. Zawiązanie ich związku jest wyjątkowo nędzne (zupełnie poza kadrem), a większość sytuacji wynika z tego, że Warszawa w Drugiej połowie jest niewielkim miastem, w którym co chwila ktoś przypadkiem wpada na kogoś znajomego.
Kiedy już nieporozumienie zostaje wyjaśnione, motorem staje się wątek piłkarza Kota podbijającego do Magdy. Równie nędzny, bo grający na najgorszych stereotypach o piłkarzach i ze słabym Maćkiem Musiałem, któremu wydaje się, że gra w komedii braci Marx. Druga połowa za jego sprawą niepotrzebnie wpada w parodię, co zapewne miało być śmieszne, ale śmieszne nie jest.
Im bliżej końca, tym Druga połowa coraz częściej zaczyna przypominać szkielet filmu, nad którym ktoś później siądzie i będzie go szlifował. Wątki umykają (wielki wywiad), całość napędza coraz większy absurd (reakcja Ostrego na zdjęcia), a finałowi brakuje choćby odrobiny napięcia związanego z meczem stulecia. W efekcie uczucie towarzyszące tej drugiej połowie Drugiej połowy rozciąga się na cały film, czemu dziwić się co nie ma, bo Druga połowa rzeczywiście jest taka nijaka od początku do końca. Ale nie powiem, zaskoczyłem się, że np., taka Małgorzata Rozenek wcale źle tu nie wypadła, więc coś tam pozytywnego w Drugiej połowie było (i jeszcze dobrze grające polskie dziecko, co jest wyjątkową rzadkością! nie zapamiętałem jednak nazwiska aktora, który zagrał chłopca z domu dziecka). No nie jest to najgorsza polska komedia romantyczna w dziejach, choć wiadomo, że poprzeczka nie wisi jakoś specjalnie wysoko.
(2483)
Ocena Końcowa
4
wg Q-skali
Podsumowanie : Dziennikarz sportowy zakochuje się w córce selekcjonera, który przygotowuje kadrę do ważnego meczu z Niemcami. Choć całość przypomina szkielet filmu, który ktoś dopiero będzie szlifował, to nie jest to najgorsza polska komedia romantyczna w dziejach.
Podziel się tym artykułem:
Film hmmm nic śmiesznego po tak długim czasie zamknięcia kin człowiek chcę się pośmiać A tu nic!!!! Nie polecam Nuda!!!
Wszystko się zgadza.
Bardzo ciekawy artykuł!
A mnie się podobał, lekki, zabawny.
Krycha w filmie? To chyba koniec świata 😉 . Mimo to Druga połowa to film zasługujący na ocenę 9/10
Miałem okazję oglądać i w sumie zabawny film