×
Wygrać marzenia, Winter Dream (2022), reż. Piotr Fiedziukiewicz.

Wygrać marzenia. Recenzja filmu Winter Dream. Netflix

Rozpędza nam się Netflix, jeśli chodzi o polskie produkcje filmowe i serialowe. Niedawno założył w Warszawie biuro, co wskazuje na to, że będzie tego jeszcze więcej. Dobrze to czy źle? Na pewno ciekawie. No i jak mówię – szybko. Premiera filmu Wygrać marzenia pojawiła się na Netfiksie takim szybciorem, że filmu nie zdążył zaindeksować jeszcze nawet Filmweb ani IMDb, a na Youtube nie ma nawet jego zwiastuna. A tymczasem cały film na Netfliksie już jest!* Recenzja filmu Wygrać marzenia. Netflix.

*Jest również na Polsat GO, gdyż jest to ichnia koprodukcja.

O czym jest film Wygrać marzenia

Maks (Józef Pawłowski) to światowej sławy snowboardzista, którego popularność równa jest przynajmniej popularności Adama Małysza u szczytu jego sukcesów, a może nawet jest i wyższa. Na krajowym podwórku Maksowi może równać się jedynie diaboliczny Tony (Sebastian Fabijański), ale i on zdaje się być bez szans w starciu z niepokonanym Maksem. Maksa pokonać może właściwie tylko on sam. Jego buta, pewność siebie oraz rozrywkowy tryb życia sprawiają, że niechętnie zostaje wplątany w próbę bicia niebezpiecznego rekordu. A wszystko to gdzieś tak na pół roku przed zimowymi igrzyskami w Pekinie, na których Maks jest głównym faworytem do złota. Tyle tylko, że zdolnemu zawodnikowi przytrafia się kontuzja, która zdaje się całkiem krzyżuje jego olimpijskie plany. I tak by się pewnie stało, gdyby nie porcja motywacji, jaka płynie do Maksa z dość niespodziewanej strony. Trenującej do zwycięstwa w Konkursie Chopinowskim Chinki Shu (Selina Lo).

Zwiastun filmu Wygrać marzenia

Recenzja filmu Wygrać marzenia. Netflix

Zacznijmy od pozytywów filmu Wygrać marzenia. Z pełną świadomością swoich słów mogę napisać, że film wyreżyserowany przez Piotra Fiedziukiewicza nie jest tak słaby jak inna netfliksowa produkcja romantyczna, film Miłość do kwadratu (choć oparta na podobnie absurdalnym pomyśle). Wygrać marzenia trzyma raczej poziom jeszcze innego romantycznego filmu polskiego, zarazem również sportowej: Drugiej połowy.

Porównania do Drugiej połowy nie ograniczają się do obecnych w obydwu filmach sportu i historyjki miłosnej. Łączy je także nazwisko dziennikarza sportowego, a ostatnio scenarzysty, Sebastiana Staszewskiego. To przynajmniej druga osoba, która w ostatnich miesiącach stara się połączyć sport z kinem. Tyle tylko, że Maciejowi Kawulskiemu (Jak zostałem gangsterem) idzie to lepiej.

Wiecie już wszystko, co powinniście wiedzieć o filmie Wygrać marzenia, bo on sam nie zrobi nic więcej, żeby Was zaskoczyć. Słyszycie, że oto Netflix wyprodukował sportowy film romantyczny podobny do Drugiej połowy i zaczyna pojawiać się Wam przed oczami pewien film. Z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę założyć, że wyobrażacie sobie właśnie dokładnie taki film, jakim okazuje się Wygrać marzenia. Ani na chwilę nie zbacza on ze schematycznej ścieżki takich właśnie produkcji. No może tylko trochę na zakończenie. Tyle w filmie gadają o igrzyskach olimpijskich w Pekinie, że gdy na koniec nawet tam nie docieramy, to chyba trochę się zdziwimy. Sukces olimpijski byłby naturalnym zwieńczeniem tej historii (przynajmniej w filmach hollywoodzkich), ale zawodów olimpijskich się tu nie doczekamy. Może w sumie to i lepiej. Snowboardowy wątek filmu sprowadza się do dwóch średnio emocjonujących zjazdów w boardercrossie i atrakcyjności tej produkcji nie podnosi. Obydwa rozgrywane są w krajowym składzie i nawet nie mamy możliwości zobaczenia tej sławy głównego bohatera na tle konkurentów międzynarodowych. Na dobrą sprawę nie wiemy nawet cóż ten nasz Maks osiągnął, bo wiadomo, że jest mistrzem i że laski za nim szaleją i że w kraju jest równie popularny co Adam Małysz. A skoro to snowboardowiec, no to chyba jakieś mistrzostwa świata parę razy musiał wygrać, bo kto normalny emocjonowałby się aż tak snowboardem? Nasi zawodnicy nieźle wypadli w tym roku w Pekinie, ale na kozetce u Kuby Wojewódzkiego ich nie widziałem. Akcja Wygrać marzenia rozgrywa się więc w jakimś wyimaginowanym, alternatywnym świecie, w którym kontuzjowany mistrz snowboardu z Polski może przyciągnąć tłumy węgierskich kibiców podczas swojego przejazdu na nartach wodnych w Budapeszcie.

Wygrać marzenia opowiada wyświechtaną historię opartą na zdartym schemacie na film. Bierzesz dwie osoby z zupełnie różnych sobie światów, stawiasz ich na swojej drodze, by okazało się, że ich skrajnie różne charaktery dopełniły się w jedną, platońską całość. Tak jest też tutaj. On snowboardzista spotyka ją, pianistkę, a potem spotykają się jeszcze ze dwa razy i już są wielce w sobie zakochani. Romantyczny wątek miłosny nie jest najmocniejszą stroną tego filmu. Z drugiej strony, który z tych wątków jest najmocniejszy? Wszystkie są równie nieatrakcyjne, choć o większej żenadzie mowy być nie może. Prezentują niższe granice przyzwoitości, co i tak należy uznać za plus, pamiętając możliwości polskiego kina zaprezentowane w Miłości do kwadratu.

Nowa polska produkcja Netfliksa nie spodoba się feministkom, lub jak kto woli współczesnym kobietom. Jedyną kobiecą postacią, którą można by określić tym mianem jest tutaj Chinka, natomiast każda jedna Polka wpisuje się tu w jakiś niezbyt fajny stereotyp. Jest więc słodka idiotka beznadziejnie zagrana przez Joannę Opozdę, jest Matka Boska Kożuchowska wsłuchana bez żadnych wątpliwości w głos swojego męża (Mirosław Baka; swoją drogą, z czego oni żyją?), są trzy siostry, które są tak bardzo zdeterminowane do tego, żeby wyjść za mąż, że będą walczyć jak lwice o kolesia, który przyjechał tu przed tygodniem.

Romantyzmowi brakuje tu romantyzmu, humorowi brakuje tu żartu, historii brakuje oryginalności, muzyce brakuje utworów spoza banku muzyki, a aktorsko momentami też jest źle: Sebastian Fabijański swoją rolą zapracował sobie na przyszłoroczną nominację do Węży. Na jego tle trzeba powiedzieć, że (jak zawsze) błyszczy Józef Pawłowski i dobrze by było, żeby doczekał się w końcu roli na miarę swojego talentu.

Owszem, w filmie występują m.in. Piotr Żyła, Maciej Musiał, Roman Kołtoń i Mariusz Czerkawski, ale są to występy z gatunku: nie mrugnij, bo przegapisz. Warto więc nie dać się na nie nabrać machinie promocyjnej. Z drugiej strony wydaje mi się, że ktokolwiek sięgnie po Wygrać marzenia, będzie z góry wiedzieć, czego się spodziewać.

(2527)

Rozpędza nam się Netflix, jeśli chodzi o polskie produkcje filmowe i serialowe. Niedawno założył w Warszawie biuro, co wskazuje na to, że będzie tego jeszcze więcej. Dobrze to czy źle? Na pewno ciekawie. No i jak mówię – szybko. Premiera filmu Wygrać marzenia pojawiła się na Netfiksie takim szybciorem, że filmu nie zdążył zaindeksować jeszcze nawet Filmweb ani IMDb, a na Youtube nie ma nawet jego zwiastuna. A tymczasem cały film na Netfliksie już jest!* Recenzja filmu Wygrać marzenia. Netflix. *Jest również na Polsat GO, gdyż jest to ichnia koprodukcja. O czym jest film Wygrać marzenia Maks (Józef Pawłowski) to światowej…

Ocena Końcowa

3

wg Q-skali

Podsumowanie : Kontuzjowany mistrz snowboardu walczy o występ na igrzyskach w Pekinie z pomocą wsparcia ze strony Chinki przygotowującej się do zwycięstwa w Konkursie Chopinowskim. Co robi ten film? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest film na skalę naszych możliwości. My tym misiem otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie, mówimy, to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo!

Podziel się tym artykułem:

4 komentarze

  1. „występy z gatunku: nie mrugnij, bo przegapisz” uwielbiam 🙂

  2. Wytrzymałem 90 minut. O 90 za dużo. Dno.

  3. @modelsmile
    Polecam się 🙂

    @Papin
    To teraz bierz się za „Miłość do kwadratu” i przyznaj potem, że „Wygrać marzenia” to jednak arcydzieło 🙂

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004