To zapewne niepopularna opinia, ale uważam, że Netflix umie robić dobre filmy tylko mu się to nie opłaca. Czemu się nie opłaca, tego do końca nie wiem. Opinia o tym, że filmy Netfliksa są beznadziejne jest więc słuszna, ale nie zmienia to faktu, że jeśli chodzi o produkcje chcące powalczyć o jakieś nagrody, to tu już nie ma powodu do tego, by narzekać na ich jakość. I choć nie zawsze udział „wielkich” nazwisk w filmach Netfliksa gwarantuje ich jakość, a w sumie nie wiem, czy Diabeł wcielony chce o coś walczyć, to pochylamy się dziś nad filmem, który Netfliksowi wyszedł. Recenzja filmu Diabeł wcielony. Netflix.
O czym jest film Diabeł wcielony
To skomplikowane. Willard Russell (Bill Skarsgard) wraca po drugiej wojnie światowej do domu. Po drodze zatrzymuje się w jednym z miasteczek w stanie Ohio, gdzie poznaje sympatyczną kelnerkę Charlotte (Haley Bennett). Postanawia ją poślubić i osiedlić się w Ohio na stałe. Nie do końca podoba się to jego matce (Kristin Griffith), która chciałaby, aby Willard rzucił przychylnym okiem na bogobojną Helen (Mia Wasikowska). Tymczasem Helen wpada w oko jeszcze bardziej bogobojny Roy Laferty (Harry Melling), za którego wychodzi za mąż. Zarówno Russellom jak i Lafertym rodzą się dzieci. Szeryfem w miasteczku Willarda jest niejaki Lee Bodecker (Sebastian Stan), którego siostra (Riley Keough) prowadza się z seryjnym mordercą-fotografem, Carlem Hendersonem (Jason Clarke). Barwny korowód postaci uzupełnia jeszcze pastor Preston Teagardin (Robert Pattinson), który znacznie wpłynie na życie poczciwego Arvina (Tom Holland) i jeszcze bardziej poczciwej Lenory (Eliza Scanlen).
Zwiastun filmu Diabeł wcielony
Recenzja filmu Diabeł wcielony
Nie jest łatwo pisać o fabule filmu Diabeł wcielony nie tylko dlatego, że nie ma tu jakiegoś motywu przewodniego, który można by wykorzystać do jednozdaniowego opisu filmu Antonio Camposa (Christine). Krwawa saga rodzinna rozgrywająca się pomiędzy II wojną światową, a wojną w Wietnamie jest zarazem filmem o szeroko pojętym fanatyzmie religijnym, jak i trochę filmem o niczym. Niczym z punktu widzenia fabuły spod znaku „a mordercą jest lokaj”. Diabeł wcielony to wnikliwe studium jego bohaterów i opowieść o źle złu czyhającym nie tyle za każdym zakątkiem i zakrętem życia, co w każdym z nas. Efektownie sfilmowane i jeszcze bardziej efektownie zagrane.
Bodaj najlepszą sceną charakteryzującą film Diabeł wcielony jest ta, w której ojciec zabiera syna na przejażdżkę, w trakcie której skuwa mordy dwóm kolesiom, którzy obrazili jego żonę. Przyglądający się temu syn komentuje ustami narratora, że jest to prawdopodobnie najlepsze wspomnienie czasu spędzonego wspólnie z ojcem. Nie dlatego, że ojciec był dla niego niedobry, wręcz przeciwnie. Dlatego, że spędzili czas razem i finalnie dobrze się bawili. Tylko po to, by po powrocie do domu czekała na nich hiobowa wiadomość. Kontrast wyraźny, a zarazem celne spojrzenie na to, jak to nasze życie wygląda. Jest ciężko, ale trzeba sobie radzić, choć tylko po to, żeby było jeszcze ciężej.
To jeszcze ciężej w filmie Diabeł wcielony wprowadzone zostało na bardzo wysoki poziom, z powodu którego film Camposa nie przypadnie do gustu wszystkim. Szukający podnoszącej na duchu opowiastki o przezwyciężaniu problemów i wyczołganiu się czystym jak łza po drugiej stronie rury pełnej gówna to nie tutaj. Ilość tragedii, jaka spotyka bohaterów filmu jest ogromna, ale siłą filmu Diabeł wcielony jest to, że nie ma się wrażenia, że te wszystkie krwawe sceny, których tu nie brakuje, umieszczone zostały w celu zaszokowania widza. Owszem, ilość tragedii jest tu przesadzona, ale przykładając do tego stosowną miarę, można dojść do smutnego wniosku, że tak to u nas w skali mikro wygląda.
Dużą rolę w filmie Camposa odgrywa wiara. To ona stoi za zachowaniem bohaterów filmu niezależnie od tego czy są po prostu źli, czy źli nie są, ale stanęli w obliczu sytuacji, która ich przerosła. „Jak trwoga to do Boga”, no cóż, to także nie tutaj. Przesłanie filmu Diabeł wcielony jest pod tym względem czytelne, choć też nie daje zbyt wielkiej nadziei. Skoro religia to takie zło, to może pozostać ateistą? To nie takie proste.
Pomimo przeskoków czasowych i dużej ilości bohaterów, opowieść w filmie Diabeł wcielony prowadzona jest wzorowo. Wydarzeniom filmu towarzyszy głos narratora, którego nazwisko okaże się niespodzianką, której nie warto zdradzać. Oparty na motywach debiutanckiej powieści Donalda Raya Pollocka Diabeł wcielony humoru nie poprawi, ale, nomen omen, wiarę w kino przywróci.
Nie byłoby tego bez świetnych kreacji aktorskich, których tu nie brakuje. Po filmach takich jak Rover czy Good Time świetny Pattinson nie powinien nikogo zaskoczyć, ale już Holland może. Inna sprawa, że klimat Diabła wcielonego gdzieś tak podskórnie przypominał mi inny film z udziałem Hollanda – Zaginione miasto Z, więc to nie tak, że chłopak gra tylko Spider-Mana. Reszta obsady, gwiazdorskiej zresztą, spisuje się co najmniej bardzo dobrze.
Odrażający, brudny i zły – taki jest świat filmu Diabeł wcielony, ale, paradoksalnie, warto się w niego zanurzyć.
(2430)
Ocena Końcowa
8
wg Q-skali
Podsumowanie : Krwawa saga rodzinna rozgrywająca się w brutalnym świecie, w którym nie istnieje powiedzenie „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Znakomicie zagrane, mroczne psychologiczne kino, które bierze się za bary z religią oraz złem, które kryje się w każdym z nas.
Podziel się tym artykułem:
Hmm to raczej opowieść o ZŁU czyhającym w każdym z nas 😉 Ale poza tym film bardzo dobry.
Słusznie, cieszę się, jednak, że nie zepsułem tym filmu 🙂