×
Kolory zła: Czerwień (2024), reż. Adrian Panek. Netflix.

Kolory zła: Czerwień. Recenzja polskiego thrillera Netfliksa

Sorry, nie mam żadnego błyskotliwego wstępu*. Recenzja filmu Kolory zła: Czerwień w reżyserii Adriana Panka (chyba nie tego od samochodów na godziny, ale nie wiem). Netflix

*Tak, wiem, nigdy nie miałem.

O czym jest film Kolory zła: Czerwień

Na trójmiejską plażę wyrzucone zostają zwłoki młodej dziewczyny (Zofia Jastrzębska). Ciało Moniki zostało okaleczone w charakterystyczny, trudny do pomylenia z czym innym sposób. Podobnie okaleczone zwłoki znaleziono przed piętnastu laty, jednak w przypadku tamtej sprawy morderca został złapany i trafił do więzienia. Śledztwo w sprawie Moniki rozpoczyna prokurator Leopold Bilski (Jakub Gierszał). Dopiero co tu chyba przyjechał, bo krawężniki trochę drą z niego łacha, ale on nic sobie z tego nie robi. Angażuje się mocno w sprawę, pomimo że od samego początku wydaje się być jasna. Pomaga mu w tym matka denatki, sędzia Helena Bogucka (Maja Ostaszewska).

Zwiastun nowego polskiego thrillera Netfliksa

Recenzja filmu Kolory zła: Czerwień

Coraz więcej książek zupełnie anonimowych mi autorów zostaje przenoszonych na ekran. Niby wiedziałem, że tyle tego teraz jest, ale jednak nie wiedziałem. Podobnie w przypadku filmu, o którym dzisiaj. Powstał on na podstawie książki autorstwa Małgorzaty Oliwii Sobczak, która najwyraźniej sieknęła już cały cykl powieści o Bilskim. Jak mówię, pierwsze słyszę, ale specjalnie się nie dziwię, bo teraz wszyscy piszą książki, a taki Mróz Remigiusz to miesięcznie wyrabia normę sześciu autorów. Ani się obejrzę, a na ekran zaczną trafiać powieści znajomych i będzie problem. Tak jak ostatnio w przypadku takiego jednego filmu (nie na podstawie powieści), o którym jeszcze nie pisałem. Napiszę? Nie napiszę? Nie wiem, nie oglądałem, dajcie mi spokój! A póki co dwa słowa o ekranizacji powieści pani Sobczak, póki jeszcze jej nie znam (i pani Sobczak i jej powieści :P).

Nie jest specjalnie dziwnym, że Netflix zainteresował się przeniesieniem na ekran powieści Małgorzaty Oliwii Sobczak, bo oceniając po filmie, jest to taki typowy książkowy thriller skrojony pod ekranizację. Jest morderstwo, jest seryjny morderca, jest zaciekły prokurator, jest cierpiąca rodzina, jest zwrot akcji z wyraźnie zaznaczonym finałem. No wszystko jest. Podobnie jak w setkach innych filmów na podstawie książkowych thrillerów. Pytanie pozostaje więc następujące: jak się wyróżnić na ich tle? Otóż film Kolory zła: Czerwień nie zna odpowiedzi na to pytanie.

Zawiodło wszystko po trochu, choć optymista powiedziałby raczej, że no jest nieźle, tylko tu i tam trzeba by trochę poprawić. W zasadzie obydwa te stwierdzenia są słuszne, co wiele mówi o filmie. I nie ma się czym ekscytować, i nie ma co specjalnie ganić. Obejrzeć można, ale niedawna Nieobliczalna również na podstawie książki była lepsza. A skoro o Nieobliczalnej, to autorem muzyki do filmu w reżyserii Adriana Panka również jest Bartosz Chajdecki. No i cóż, Kolory zła: Czerwień jest dobrym przykładem filmu, w którym realizacja nie nadąża za muzyką. Zagrana hollywoodzkimi tonami sugeruje nam thriller pokroju Milczenia owiec (choć zabrakło mi wyraźnego motywu muzycznego). Tymczasem na ekranie snuje się polski thriller sensacyjny, który o mało co nie trafił do telewizji (no w sumie to trafił…).

Kolory zła: Czerwień przypomina wspomniany wyżej polski thriller sensacyjny z przełomu wieków (dla wścibskich: XX i XXI), kiedy to polscy twórcy już dziesiąty rok z rzędu odkrywali w sobie hollywoodzkich filmowców dochodząc do wniosku, że też tak potrafią. Od tego czasu upłynęło trochę wody w rzece i coraz więcej polskich twórców poprawiło swój warsztat, niekiedy, jak Jan Holoubek, będąc już gotowymi do wyruszenia poza nasze granice. A tymczasem Adrian Panek został swoją Czerwienią na tamtym przełomie wieków. Co trochę dziwi, bo przecież ma na swoim koncie trochę porządnych rzeczy. I Daasa i Wilkołaka, i bardzo fajny, ale niezauważony serial Otwórz oczy. W efekcie pogłębia się tylko wrażenie obcowania z produkcją telewizyjną.

Produkcją telewizyjną, która nie rozumie pojęcia: subtelność. Film Kolory zła: Czerwień pod tym względem jest toporny i nie próbuje się nawet bawić w żadne niuanse. Kto jest podejrzany, ten jest podejrzany, a kto jest prawy, ten jest prawy. Kryminalna historia opiera się na wygodnych zbiegach okoliczności, których nie próbuje się zawoalować, a raczej cieszy się z tego, że pomagają utkać misterną (not!) intrygę. Intyrgę, w której pobrzmiewają echa prawdziwych spraw Iwony Wieczorek i Zatoki sztuki. Trochę męczą się w tym wszystkim aktorzy, o których postaciach wiadomo za mało, aby dostatecznie dobrze zaangażować się w oglądaną historię. Aż chciałoby się powiedzieć: Jakubie Gierszale, nigdy nie będziesz Teodorem Szackim! I zaśmiać z uroczo diabolicznego Przemysława Bluszcza, który próbuje być drugim Robertem De Niro z Nietykalnych (nie tych z facetem na wózku, choć też jest w nich scena z wózkiem). Odpowiedź na pytanie o to, czy mu wyszło?, zostawiam waszemu zdrowemu rozsądkowi.

(2620)

Sorry, nie mam żadnego błyskotliwego wstępu*. Recenzja filmu Kolory zła: Czerwień w reżyserii Adriana Panka (chyba nie tego od samochodów na godziny, ale nie wiem). Netflix *Tak, wiem, nigdy nie miałem. O czym jest film Kolory zła: Czerwień Na trójmiejską plażę wyrzucone zostają zwłoki młodej dziewczyny (Zofia Jastrzębska). Ciało Moniki zostało okaleczone w charakterystyczny, trudny do pomylenia z czym innym sposób. Podobnie okaleczone zwłoki znaleziono przed piętnastu laty, jednak w przypadku tamtej sprawy morderca został złapany i trafił do więzienia. Śledztwo w sprawie Moniki rozpoczyna prokurator Leopold Bilski (Jakub Gierszał). Dopiero co tu chyba przyjechał, bo krawężniki trochę drą z…

Ocena Końcowa

5

w skali 1-10

Podsumowanie : Trójmiejski prokurator próbuje rozwiązać zagadkę śmierci młodej dziewczyny, której okaleczone ciało wyrzuca na brzeg morze. Thriller kryminalny, który realizacyjnie utknął na przełomie wieków. Pozbawiona subtelności historia opiera się na zbiegach okoliczności. Telewizyjny przeciętniak.

Podziel się tym artykułem:

2 komentarze

  1. Polarbear_pl

    I cyk kolejny bohater do galerii bohaterów polskich filmów o przekombinpwanuch imionach/nazwiskach. Bo przecież nazwać postać Marcin, Paweł czy Krzysztof to by było zbyt oczywiste 😉

  2. A tak, bez dwóch zdań. Choć tu akurat jakoś gładko mi ten Leopold Bilski wszedł. No i należy docenić, że zdecydowano się o personaliach bez litery „R”, co wyjątkowo rzadko się zdarza 🙂

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004