Złe informacje dla wszystkich, którzy spodziewali się, że film Dziewczyny z Dubaju będzie tak samo okropny jak jego zwiastuny (count me in, general!). Nie jest. To może choć jest jeszcze gorszy? Recenzja filmu Dziewczyny z Dubaju.
O czym jest film Dziewczyny z Dubaju
Emi (Paulina Gałązka) to dziewczyna z pipidówy, która marzy o wielkim świecie okładek magazynów i głównych ról w serialach Polsatu. Na razie jednak nie stać jej nawet na nowy numer Vivy! Ma się to zmienić za sprawą konkursu piękności. Nie wygrywa go, ale poznaje na nim niejaką Mariankę Kinię (Katarzyna Sawczuk), która za chwilę obskoczy rozkładówkę w CKM-ie. Razem z matką Dorotą (Katarzyna Figura), Marianka zajmuje się werbowaniem ładnych dziewczyn do towarzystwa. Emi dołącza do tej gromadki w krótkich kieckach i na szpilkach. Już wkrótce, podczas jednego z zagranicznych wypadów, zwraca uwagę na Sama (Giulio Berruti). Przystojnego naganiacza panienek na jachty arabskich szejków. To zupełnie inna liga niż dotychczasowa działalność przaśnej Doroty, która uważa, że nie dla psa kiełbasa. Emi sądzi inaczej. Na szalę stawia wszystko, by choć spróbować zaimponować Samowi. To, co miało skończyć się katastrofą, kończy się sukcesem. Wkrótce Emi, Dorota i Marianka ruszają na łowy celebrytek, influenserek i modelek, by znaleźć wśród nich chętne do zajrzenia pod to, co Arab chowa pod sukienką.
Zwiastun filmu Dziewczyny z Dubaju
Recenzja filmu Dziewczyny z Dubaju
Jednym z podstawowych błędów popełnianych w kontekście Dziewczyn z Dubaju, zresztą zrozumiałych, jest to, że zaczął on być traktowany jako film Dody Rabczewskiej. W swoim krzykliwym stylu Doda wzięła się za promocję produkcji sygnowanej swoim nazwiskiem, a w nakręcaniu spirali marketingu pomógł jej rozwód z Emilem Stępniem, który – obok COVID-a – dołożył w historii powstania tego filmu kolejną cegiełkę. Potem pojawiły się koszmarne zwiastuny i już proces wygumkowania z tej produkcji Marii Sadowskiej został zakończony. Nikt nie pamiętał już, że Dziewczyny z Dubaju są filmem reżyserki bardzo dobrej przecież Sztuki kochania o Michalinie Wisłockiej. Dlaczego Maria Sadowska miałaby nagle nakręcić film na miarę dzieła wczesnego Vegi? Wszyscy myśleliśmy, że taki właśnie nakręci, bo nie dało zamknąć się Dody w komórce.
Z kolei drugą rzeczą, jaka może wpływać na ostateczny odbiór tej produkcji, jest nasza osobista opinia o tym, czym zajmują się główne bohaterki filmu. I jak do tego zajęcia podchodzą. Nie o tym, jaki jest to film, ale o tym, o jakich bohaterkach opowiada. Myśl o tym, cóż to są za beznadziejne baby, łatwo może przerodzić się w myśl o tym, że jest to również beznadziejny film. I przyznaję, że trudno nie łączyć jednego z drugim w sytuacji, kiedy autorzy filmu sami robią niewiele, żeby przez 3/4 seansu nie gloryfikować zajęcia głównych bohaterek. To zapewne jego największa słabość, że w dojściu do oczywistych wniosków prowadzi droga wypełniona zamknięciem oczu na te właśnie oczywiste wnioski. No ale można łaskawie założyć, że autorzy filmu patrzą na tę historię oczami jej głównych bohaterek. A te przecież nie widzą oczywistego kurestwa i spodziewanych konsekwencji, bo widzą tylko kasę, glamour i przystojnych chłopaków w ich ekskluzywnych maszynach. Łatwo się tym zachłysnąć na długo, zanim dojdzie do gaggingu.
W tym sensie twórcy filmu Dziewczyny z Dubaju idą po linii najmniejszego oporu. Kosztem analizy opisanego w kilku zdaniach na końcu filmu zjawiska, stawiają na rozrywkowego konia arabskiego, który z pewnością skusi do kina więcej widzów niż poważny dramat. Dlatego też, zamiast budzić obrzydzenie postaciami takimi jak Dorota, doprowadzają do tego, że jej pojawienie się w czapce z lisa i dekolcie budzi poklask i uśmieszki. Ani się obejrzysz, a widz już kupuje tę narrację i gdyby ktoś zaproponował mu wyjazd z Dorotą do Cannes, to chętnie by za te parę tysięcy baksów wyjechał. Nie do końca jestem pewien, czy taki efekt chcieli osiągnąć twórcy filmu. Podświadomie pewnie trochę tak, w końcu postawili na rozrywkowy sposób opowiedzenia o aferze dubajskiej. W ich interpretacji historia ta skapuje złotem i spermą. Konsekwencje? A kogo obchodzą konsekwencje, gdy za jeden wieczór z księciem można zarobić więcej niż przez cały rok. Nie bądź frajerką jak pani ze spożywczaka!
Nie jest trudno wyobrazić sobie dużo lepszy film niż to, co zaprezentowała Maria Sadowska. W zasadzie wystarczyłoby wsadzenie kija w mrowisko poprzez ujawnienie paru nazwisk. Jasne, groziłoby to procesem, groziłoby to problemami, ale chyba o to chodzi w kinie chcącym być zaangażowanym w coś więcej niż rozbawienie. Co raczej oczywiste, twórcy tylko mrugają do nas okiem, że wiedzą, ale nie powiedzą. Zamiast nazwisk jest „piłkarz” (z fryzurą na wczesnego Radzia swoją drogą; Doda producentką, KMWTW), „polityk”, „gwiazda ekranu”. Nic to nie zmienia, gdyby nawet nie zostali podpisani w ogóle. Z nazwiska pojawia się jedynie Jeffrey Epstein, ale on się zabił, więc nie będzie nikogo po sądach ciągał.
Tylko po co oceniać Dziewczyny z Dubaju takim, jak mógłby być, zamiast ocenić go takim, jakim jest. No trudno, okazja nie została wykorzystana, ale pomijając te wszystkie przeciw i przeciw, nadal zostaje dużo za. Budząc oczywiste skojarzenia z Jak zostałem gangsterem (film Kawulskiego podobał mi się bardziej), sprawnie opowiada to, co ma do opowiedzenia. Onelinery może i brzmią tutaj vegowskim sucharem, ale całość nie spada poniżej solidnego poziomu nawet gdy na tapetę wjeżdża temat arabskiej kupy. Dziewczyny z castingu dwoją się i troją, żeby dobrze wypaść (nie przekonała mnie Gałązka w początkowym wydaniu naiwnej pipidówianki), zagraniczni aktorzy wypadają nadspodziewanie dobrze, a samej produkcji nie szczędzono złotówek, co widać. Powstał rozrywkowy film na bogato, upchany tu i ówdzie obowiązkowymi smaczkami (Sadowska w epizodzie, piosenka Dody na karaoke) i opowiedziany wartko i sprawnie. Jasne, nie do końca umie sobie poradzić z pierwszoosobową narracją, a wątek Józefa Pawłowskiego jest wprowadzony marniutko (no ale ma Englerta!), ale to nadal porządne dzieło, które mogłoby być – i powinno – dużo lepsze, ale powinno zamknąć usta malkontentom spodziewającym się, well, kału. No chyba, że dalej będą mieli zamknięte oczy na fakty i będą chcieli widzieć tylko to, co zobaczyli jeszcze przed seansem.
Aczkolwiek warto wyrazić niepokój związany z Dziewczynami z Dubaju dotyczący tego, czy czasem nie robi kreciej roboty zamiast przestrzegać. Chyba nie jest trudno wyobrazić sobie, że przedstawione tutaj minusy dla niektórych zahukanych małolat z przedmieścia nijak nie przysłonią plusów.
(2509)
Ocena Końcowa
7
wg Q-skali
Podsumowanie : Oparta na faktach opowieść o grupie ekskluzywnych pań do towarzystwa dla arabskich szejków. Sprawnie i wartko opowiedziany, zrealizowany na bogato film, który stawia na momentami niepotrzebną rozrywkę, zamiast na poważnie podejść do zajawionego dopiero na końcu oczywistego problemu.
Podziel się tym artykułem:
Bardzo podoba mi się recenzja. Zgadzam się w 100%
Kiedy wreszcie pojawi się recenzja surrealistycznej komedii o chłopaku z Podlasia, który w czasie wojny uratował z pogromu dziewczynę o imieniu Leia?
Kiedy będzie ją można obejrzeć w domu. Wymęczył mnie brutalny naturalizm „Wołynia” i nie mam siły zamykać się w kinie bez możliwości stopklatki.
Ile w tym filmie jest prawdy, a ile naciągactwa i gry na emocjach? Mam mieszane uczucia na ten temat. Aczkolwiek taki proceder w realu oczywiście ma miejsce. Pytanie tylko na jaką skalę?