Ale czemu wszyscy tak jednym głosem narzekają na to pełne akcji widowisko Netfliksa, po którym, owszem, nie widać tych 200 milionów dolarów budżetu*, ale które stanowi wartką rozrywkę, tak jak zapowiadało? Otóż nie wiem. Recenzja filmu Czerwona nota. Netflix.
O czym jest film Czerwona nota
Oglądałem Czerwoną notę zaledwie w ubiegłym tygodniu, ale tak bez sprawdzenia mam trochę kłopot z opisaniem fabuły tego filmu w zdaniach więcej niż dwóch, jak to zwykle mam w zwyczaju. Świadczy to chyba jednak o tym, że nie jest to zbyt skomplikowane dzieło, co zresztą jest jego atutem. No więc tak. Królowa Kleopatra – z tych Kleopatr – była posiadaczką trzech ozdobnych jaj. Na przestrzeni wieków jaja zaginęły, ale bardzo chce je wręczyć córce w prezencie ślubnym egipski milioner. Ogłasza więc sowitą zapłatę dla tego, kto mu je dostarczy. O miejscu pobytu dwóch jaj wiadomo wszystko, miejsce ukrycia trzeciego jest niewiadomą. Do wyścigu o zdobycie jajek startuje dwoje najlepszych złodziei na świecie: Laufer (Gal Gadot) oraz Nolan Booth (Ryan Reynolds). Powstrzymać ich postarają się amerykański agent John Hartley (Dwayne Johnson) oraz piękna agentka Interpolu, o której mówi się stanowczo zbyt mało w kontekście tej produkcji, Urvashi Das (Ritu Arya).
Zwiastun filmu Czerwona nota
Recenzja filmu Czerwona nota
Kiedy już wszyscy wylali na Czerwoną notę wiadro pomyj, wtedy do oglądania kosztownego widowiska Netfliksa (*#NewsFlash4U – wydaną na niego kasę widać tu przez cały czas: Gadot, Johnson i Reynolds wzięli co najmniej 100 milionów w swoich gażach) zasiadłem ja. Z przekonaniem, że miliony much nie mogą się mylić. Wszak widziałem poprzedni akcyjniak Rawsona Marshalla Thurbera Drapacz chmur, który powinien był odebrać mu licencję na kręcenie filmów powyżej pewnego pułapu milionów dolarów.
I dobrze się bawiłem. Nie wiem, w czym macie z tym filmem problem.
No ale co więcej chcielibyście przeczytać z mojej strony o tym filmie? Jest taki, jak miał być. To przygodowa komedia sensacyjna z najbardziej znanymi aktorami na planecie (nie oznacza to, że najlepszymi, wręcz przeciwnie w sumie), którzy ciągle rzucają jakimiś tekstami, zaskakują nie zawsze zaskakującymi zwrotami akcji i którzy zwiedzają przy tej okazji cały świat, a także kilka lokacji z green screenem, czego w filmach za 200 baniek nie powinno być widać. Nie mówiąc o animowanym byku z corridy, którego też nie powinno tu być – to najsłabsza i najmniej potrzebna scena w całym filmie.
W Czerwonej nocie nie ma nudy. Cały czas ktoś gdzieś biegnie, ktoś coś knuje, ktoś kogoś zaskakuje, ktoś kogoś goni. I są hitlerowcy, bo hitlerowcy muszą być w każdym szanującym się filmie przygodowym. Bo Czerwona nota po tym jak przestaje być szpiegowskim heist-movie zaczyna być Poszukiwaczami zaginionej Arki. No nie oszukujcie, że nie uśmiechnęliście się pod nosem, gdy Ryan Reynolds gwizdał pewną melodię schodząc po schodach!
Co mi jeszcze powiecie? Że Gadot, Reynolds i Johnson nie potrafią grać, ewentualnie zawsze grają to samo? No grają, czemu w Czerwonej nocie mieliby grać oscarowo? Nie rozumiem. Gadot zaskoczyła mnie zresztą na plus, bo nie była tak okropna jak w Wonder Woman 1984. Chyba tylko po Reynoldsie można by oczekiwać, żeby przestał w końcu grać Deadpoola. Ale i tak było śmiesznie jak rzucił tekstem o zegarku z Pulp Fiction.
Zgoda, nie zawsze brzmią te komediowe pointy tak jak do końca powinny. Często sprawiają wrażenie wrzuconych na siłę. Ale nie są żenująco słabe, jak chcą twierdzić niektórzy. Balansują gdzieś na granicy celne/suchar. Między Johnsonem a Reynoldsem też nie do końca chce się urodzić niezbędna w tego typu kinie chemia, ale jest wystarczająca na tyle, żeby w ruskim więzieniu dobrze się bawić. No nie bawi Was, gdy do helikoptera strzelają rakietą, a ktoś otwiera drzwi i rakieta przelatuje na drugą stronę śmigłowca? Mnie śmieszy.
Fajny film. Dajecie mu Trójki i Czwórki, więc na białym koniu z Ósemką wjadę teraz ja!
(2505)
Ocena Końcowa
8
wg Q-skali
Podsumowanie : Dwoje światowej sławy złodziei poluje na legendarne jaja Kleopatry. Amerykański agent specjalny poluje na dwoje światowej sławy złodziei. Rozrywkowo-przygodowe kino akcji, które nie wymaga uczestnictwa mózgu w trakcie seansu, co jest jego największą zaletą.
Podziel się tym artykułem:
Zatwierdzam tę 8 całym grubym sobą. Dawno nie było takiego dziecka Indiany Jonesa. Choć początek to nie wiedzieć czemu miał James Bondowy sznyt. Czemu narzekał ja wszyscy? A) bo tak teraz chyba trzeba B) bo są starzy i znudzeni życiem i myślą że każdy film to powinien być apoteozą obecnej sytuacji i metaforą czegoś tam, w której coś tam coś tam C) oglądali z dubbingiem D) wszystko powyższe.
Dobra, włączę się żebyś nie pisał, że nikt nie wchodzi na bloga 😉
Dla mnie ten film to była kupaniemożebna takiej wielkości, że autentycznie przerwałem oglądanie gdzieś w połowie z myślą, że jest to kino familijne do oglądania razem z małymi dziećmi a u mnie nawet młodsze dziecię jest już od kilku lat pełnoletnie 🙁
Pomijam to straszliwe CGI, nie kupuję filmu w którym coś się dzieje „bo tak i już”, oczekuję choćby minimum prawdopodobieństwa lub wyjaśnienie skąd to wiedzą. A tu wszyscy wiedzą wszystko czyli kto, co, gdzie, ile, jak itp. Chcemy się włamać do rezydencji złego pana? Nie ma problemu, wiemy przecież wszystko na temat ochrony, sejfów, zabezpieczeń, przyzwyczajeń. Skąd to wiemy? Wystarczyłaby informacja, że wiedza ta została choć kupiona on ochrony czy innego człeka a już by mi się lepiej oglądało.
Na tej samej zasadzie ledwie obejrzałem pierwszą część tego filmu o iluzjonistach (z Harrelsonem i Ruffalo) a drugą odpuściłem po kilkunastu minutach.
Eh, szkoda się o tym chłamie rozpisywać bo tu nawet humor był strasznie wysilony.
P.S. A do połowy wytrzymałem wyłącznie dla Gal Gadot 😛
@frank
Nie obejrzałem filmu, ale się wypowiem 😉
Lubię Skałę, co na to poradzę. Każdy film z jego udziałem jest dość zabawny, choćby nie miał takich intencji. To jak McDonalds, po wejściu tam raczej nie spodziewasz się ostryg z pietruszką, ani schabowego. Solidna, powtarzalna jakość, uśmiech i duuży kołek fdo odwieszania niewiary. 8 is is!