×
Maria Mamona w filmie Zaćma.

Zaćma. Recenzja filmu Ryszarda Bugajskiego

Twórca najgłośniejszego półkownika (Przesłuchanie) powraca za kamerę. Jego poprzedni film, Układ zamknięty, był marny (ale nagrodzony Wektorem! 🙂 ), zrażonych nim jednak uspokajam – Zaćma jest dużo lepsza. Recenzja filmu Zaćma.

O czym jest film Zaćma

Do zakładu dla ociemniałych w Laskach przybywa niejaka Julia Prajs (Maria Mamona). Jest tu umówiona z kardynałem Wyszyńskim (Marek Kalita). Coś, co miało być szybkim spotkaniem, znacznie się oddala, bo jego ekscelencja ma kalendarz zawalony po koloratkę i nie ma czasu na pogaduszki. Więcej, nie wiadomo nawet, czy spotka się z Julią. O tym zadecyduje jej rozmowa z siostrą Benedyktą (Małgorzata Zajączkowska) oraz księdzem Cieciorką (Janusz Gajos). A ta od razu przybiera niespodziewany obrót. W ogniu pytań szybko wychodzi na jaw, że Julia Prajs to Julia Brystiger, dyrektorka Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Znana pod pseudonimem Krwawa Luna kobieta odpowiedzialna za tortury więźniów politycznych, słynąca z donosów do NKWD i wszelkiej maści zwyrodniałych praktyk dokonywanych pod ochroną prawa. Nie jest to dla przesłuchujących duchownych żadna tajemnica, chcą jednak szybko zakończyć komedię ze strony swojego gościa i sprawić, by Julia przestała ukrywać się za pseudonimami i wyjawiła prawdziwy powód swojej wizyty u kardynała Wyszyńskiego. Wyszyńskiego, którego kiedyś aktywnie inwigilowała.

Recenzja filmu Zaćma

W konkurencji z takimi filmami jak Ostatnia rodzina, Wołyń i Jestem mordercą, Zaćma lekko przepadła na ostatnim festiwalu polskich filmów w Gdyni i z jednej strony trochę szkoda, że trafiła na tak silnych przeciwników, a z drugiej nie udało jej się utrzymać poziomu na tyle, by spróbować z nimi powalczyć. A trzeba przyznać, że Zaćma zaczyna z wysokiego C. Pierwsze kilkanaście minut filmu Zaćma jest świetne i mimo pozornej nudy, niewielkiej obsady i ograniczonych lokacji dzieje się bardzo dużo i jest bardzo ciekawie. Z niby obyczajowego kina szybko przechodzimy do thrillera, w którym mamy do czynienia z torturami, krwawymi ksywkami, katowniami i tymi wszystkimi „uroczymi” rzeczami, które charakteryzowały Polskę okresu stalinizmu. Bo, co najważniejsze, Zaćma oparta jest na prawdziwej historii Julii Brystigerowej, co dodaje filmowi smaku. W ostatnich latach w kinie bardzo dobrze sprzedają się znane i mniej znane prawdziwe historie z lat minionych, a Zaćma jest na szybkim torze do tego, by być kolejną propozycją dla tych, którzy chcą się dowiedzieć ciut więcej o trudnym powojennym okresie w historii naszego kraju.

A potem Julia Brystiger wychodzi z miejscowej knajpy (świetna scena, dobry Kazimierz Kaczor) i coś się psuje. Misternie prezentowane figury tej opowieści zmieniają się w niepotrzebne pionki (np. taka postać grana przez Barbarę Bursztynowicz – zagaduje Julię, że chyba skądś ją zna, Julia upiera się, że nie, a ona obstaje przy swoim; żegnają się, a postać Bursztynowicz już nigdy do filmu nie wraca), a na pierwszy plan wychodzą zmagania głównej bohaterki z samą sobą i jej rozpaczliwe poszukiwania Boga, w którego nie wierzy. Nic złego w tym nie ma, to również ciekawe, szczególnie że zgodne z historyczną prawdą – Brystiger zmarła jako głęboko wierząca katoliczka – ale raz, że trochę przydługie i zaczynające nużyć, a dwa, że jednak początek był dużo ciekawszy i trochę żal, że zrezygnowano z okazji bliższego przyjrzenia się tamtym czasom. Gdzieś mimochodem przewijają się komentarze dotyczące antysemityzmu, czytane z offu fragmenty raportów departamentu (kryptonim Hipokrytka! 🙂 ), ale reżysera bardziej interesują halucki głównej bohaterki.

Finalnie więc z bardzo dobrego filmu zostaje jedynie film porządny, którego najjaśniejszym elementem jest Maria Mamona. Aktorka kradnie show, reszta obsady została tu zresztą potraktowana raczej epizodycznie. Osobiście żałuję też, że schrzaniono finałową rozmowę Brystiger z Wyszyńskim. Kamera bez sensu porusza się wokół stołu to w prawo, to w lewo zamiast jak u Tarantino krążyć bez cięć dookoła, no i aż prosiło się, żeby to zrobić tak jak Steve McQueen w słynnej scenie z Głodu.

No i mam wrażenie, że Zaćma to kolejny film nakręcony z myślą o późniejszym serialu. Jak już wspomniałem wyżej, wiele wątków w ogóle nie zostało rozwiniętych, na czele z absurdalną półminutą, w której na ekranie pokazuje się obowiązkowy w dzisiejszych polskich filmach Piotr Głowacki. Naprawdę mógł Oldze Bołądź (młoda Brystiger, minuta na ekranie) w tej scenie towarzyszyć ktokolwiek, nawet ja!

(2154)

Twórca najgłośniejszego półkownika (Przesłuchanie) powraca za kamerę. Jego poprzedni film, Układ zamknięty, był marny (ale nagrodzony Wektorem! :) ), zrażonych nim jednak uspokajam - Zaćma jest dużo lepsza. Recenzja filmu Zaćma. O czym jest film Zaćma Do zakładu dla ociemniałych w Laskach przybywa niejaka Julia Prajs (Maria Mamona). Jest tu umówiona z kardynałem Wyszyńskim (Marek Kalita). Coś, co miało być szybkim spotkaniem, znacznie się oddala, bo jego ekscelencja ma kalendarz zawalony po koloratkę i nie ma czasu na pogaduszki. Więcej, nie wiadomo nawet, czy spotka się z Julią. O tym zadecyduje jej rozmowa z siostrą Benedyktą (Małgorzata Zajączkowska) oraz księdzem…

Ocena Końcowa

7

wg Q-skali

Podsumowanie : Julia Brystiger, krwawy oprawca czasów stalinizmu, usilnie zabiega o audiencję u kardynała Wyszyńskiego. Świetnie rozpoczętemu filmowi przeszkadza skupienie się potem jedynie na wewnętrznych demonach głównej bohaterki. Mogło być dużo lepiej.

Podziel się tym artykułem:

3 komentarze

  1. Czyli zamiast uczciwego filmu o żydokomunie mamy jednak wyjątkowy case study konwersji kobiety-potwora? Czy żydzi i komunizm to wciąż temat tabu?

  2. Jest w „Zaćmie” spory wątek żydowski.

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004