Czasem wpadnięcie na jakiś genialny pomysł wymaga czasu. Twórcy serii Piła potrzebowali lat i kilku części cyklu, aby ktoś zadał w końcu wiercące w brzuchu pytanie: Hej, a może dla odmiany opowiedzielibyśmy jakąś historię? Pomysł spotkał się z aprobatą i oto jest ona, dziesiąta Piła. Recenzja filmu Piła X.
O czym jest film Piła X
Johnowi Kramerowi (Tobin Bell) zostało zaledwie kilka miesięcy życia. Nowotwór toczący mu mózg jest nieoperacyjny i medycyna konwencjonalna rozkłada ręce z niemocy. Podczas pisania testamentu Kramer wpada na starego znajomka, który żyje pełnią życia i wygląda jak młody Bóg, choć jeszcze niedawno umierał na nieoperacyjny nowotwór czegoś tam stadium czwarte. Chłopaku, jedź do Meksyku, tam swoją działalność prowadzi genialna pani doktor, której raki jedzą z ręki! – radzi. Kramer korzysta z propozycji i kontaktuje się z tajemniczą organizacją działającą z dala od koncernów farmakologicznych i każących rąk sprawiedliwości. Ciach mach i już leży na stole operacyjnym, a za chwilę nowotwór zostaje wycięty, a rokowania są znakomite. Tyle, że nowotwór nie został wycięty, a będący ofiarą oszustwa Kramer zamierza poświęcić ostatnie chwile życia na słodką zemstę.
Zwiastun filmu Piła X
Recenzja filmu Piła X
Olewanie dużej części kasowych horrorowych franczyz jest obecnie w modzie. Niedawno Halloween, a za chwilę Egzorcysta zignorowali prawie wszystko, co przed nimi, by opowiedzieć historię rozgrywającą się bezpośrednio po pierwszych częściach serii. Z podobnego punktu wyjścia startuje teraz Piła, z tą różnicą, że o ile dwie wyżej wspomniane serie całkowicie mają w nosie to, co zostało nakręcone po jedynce, Piła tego nie ignoruje. Część X rozgrywa się między jedynką, a dwójką, ale kolejne części nadal mają rację bytu, a snuta na przestrzeni serii fabuła jest wciąż jednolita. Po prostu uzupełniono w niej jedną dziurę. I ciul tam, że Tobin Bell nie wygląda już tak jak na początku serii – zdaje się nikomu to nie przeszkadza, z tego, co widzę. Jest jakaś beka z odmłodzenia Bella bejsbolówką, ale generalnie przyjęte to zostało z sympatią i zawieszeniem niewiary.
Głównie dlatego, że twórcy Piły – nie ma tu przy okazji żadnego powiewu świeżości, reżyser Piły X, Kevin Greutert zmontował i wyreżyserował większość Pił – zaprezentowali widzom jakąś historię. Tych próżno było szukać w poprzednich częściach cyklu opartych na jednym schemacie: ktoś zrobił coś złego, niech się męczy z krwawymi pułapkami, a na koniec zapodajemy szokujący twist wymagający znajomości siedemdziesięciu poprzednich części wstecz. A tutaj jest historia! Niezbyt wyszukana, bo oparta na klasycznym kinie zemsty, ale to ona determinuje wydarzenia rozgrywające się w filmie, a nie na odwrót (wymyślcie jakieś fajne pułapki, resztą się nie przejmujcie). Szybko więc wciągasz się w tę opowieść, w której chcesz, aby te szuje cierpiały za to, co zrobiły śmiertelnie choremu dziaduniowi! I nikt tu nie spieszy się do zaprezentowania pułapek. Pojawiają się wtedy, gdy należy i gdy już zobaczyliśmy ten onkologiczny dramat jednostki.
Nie po onkologiczny dramat jednostki idziemy do kina na Piłę – powiecie. Piła X powinna wam udowodnić to, że właśnie tej historii (nie że tej konkretnej, tylko po prostu Historii) wam brakowało w poprzednich częściach. O wiele lepiej ogląda się odcinanie nóg piłką, gdy kryje się za nim jakiś konkretny dramat. I gdy poświęcono mu więcej czasu niż dwa zdania gdzieś w przelocie.
Jest więc Piła X taką samą Piłą jak wszystkie poprzednie części, ale jest zarazem Piłą, do której ktoś napisał scenariusz. Do tej pory w centrum zainteresowania autorów serii były ofiary Jigsawa, teraz to on sam znalazł się w tym centrum, co tylko podbiło pobrzmiewające od zawsze w tym cyklu pytanie o to, czy morderca rzeczywiście czyni zło. Bo Jigsaw nigdy nie był moralnie jednoznaczny. Niby morderca, ale kurde, należało im się! To bodaj najważniejsze osiągnięcie cyklu, który pod hektolitrami krwi, wydłubywanymi oczami, odrąbanymi kończynami i wyssanym mózgiem gdzieś w głębi zawsze zadawał pytanie o to, co sądzisz o ścieżce, którą podążył Kramer? Jesteś na nie, a może jednak potrafiłbyś go rozgrzeszyć? Byłoby łatwiej, gdyby ofiary nie ginęły w torturach, a Jigsaw znalazł dla nich mniej makabryczne zadania. No ale życie nie jest łatwe, o czym gdzieś tam czasem pomyślisz między jedną krwawą pułapką, a drugą trajzegą rozpłatującą kogoś w kroczu.
Wśród zastrzeżeń pod adresem filmu Piła X mam w zasadzie tylko jedną kwestię – finał. Oczywista sprawa, obrane ramy czasowe nie pozwoliły na zbytnie poszalenie sobie z twistem. Właściwie całkowicie go uniemożliwiły, bo przecież łatwo byłoby zepsuć za jednym zamachem aż osiem filmów! I ja to doskonale rozumiem, a co za tym idzie nie potrzebowałem żadnego wielkiego zaskoczenia. Twórcy postanowili jednak spróbować i zaserwowali mocno przewidywalne zakończenie jasne już od momentu włożenia pistoletu do szafki. Niepotrzebnie. Zamiast tego wolałbym dużo bardziej krwawą i satysfakcjonującą jatkę osób, które nie zasłużyły na banalną śmierć niegodną Pana Układanki. Stąd -1 do końcowej oceny.
PS. Nie pytajcie mnie o to czy Piła X jest najlepszym filmem serii, czy może trzecim od środka czy siódmym od lewej. Za słabo pamiętam poprzednie odsłony oglądane na autopilocie (z ich winy!). Co wiem, to że najmocniej w mej pamięci zapadnie już zawsze twist z części drugiej. I że nigdy nie byłem fanem jedynki, co łatwo można sprawdzić przeglądając archiwum ówczesnego Usenetu.
(2593)
Ocena Końcowa
6
wg Q-skali
Podsumowanie : Oszukany przez fałszywych lekarzy obiecujących mu zdrowie, John Kramer postanawia odpłacić im pięknym za nadobne. „Piła X” jest taką samą „Piłą” jak wszystkie poprzednie części, ale jest zarazem „Piłą”, do której ktoś napisał scenariusz. To sprawia, że powstał jeden z najlepszych filmów tej serii.
Podziel się tym artykułem:
Zgadzam się, że to najlepsza Piła od wielu części. Dokładnie dzięki temu co piszesz – dzięki historii, która wzbudza emocje. Trochę mi przywróciła wiarę w serię, szczególnie bo tym wymiocie z Chrisem Rockiem.