×
Kod zła, Longlegs (2024), reż. Oz Perkins.

Kod zła. Recenzja filmu Longlegs

Największą sztuczką, jakiej kiedykolwiek dokonał diabeł, było przekonanie świata, że Kod zła jest genialnym filmem. Recenzja filmu Kod zła.

O czym jest film Koda zła

Lee Harker to początkująca agentka FBI obdarzona świetną intuicją. Staje się to jasne już podczas pierwszej sprawy, w której śledztwie bierze udział. Harker bezbłędnie identyfikuje dom, w którym mieszka morderca, choć nie ma ku temu żadnych racjonalnych przesłanek. Dzięki temu wpada w oko przełożonemu (Blair Underwood), który przydziela ją do sprawy seryjnego mordercy, który w pisanych szyfrem listach do policji podpisuje się jako Kod zła. Żartuję, jako Longlegs. To ciągnąca się od lat sprawa serii morderstw, których ofiarami są całe rodziny. Giną one w bliżej niewyjaśnionych okolicznościach, co nadaje sprawie posmaku tajemnicy związanej bez wątpienia z satanizmem.

Zwiastun filmu Longlegs

Recenzja filmu Kod zła

Wiele złego i dobrego zarazem robi Kodowi zła generyczny opis jego fabuły sugerujący, że oto młoda agentka FBI rusza tropem seryjnego mordercy działającego z pobudek okultystycznych. Do tego dochodzą serwowane z lubością w recenzjach porównania do Siedem i Milczenia owiec, jak również serii horrorów, której tytułu nie podam, bo spoileruje film Oza Perkinsa, zanim się w ogóle zacznie. Dzięki temu widzowie uwierzyli, że oto mają do czynienia z kinem z ukochanego w latach 90. (wtedy też dzieje się akcja Longlegs) gatunku thrillera o seryjnych zabójcach i w te pędy pobiegli do kin. To dobry efekt tej wspaniałej akcji marketingowej uzupełnionej recenzjami opiewającymi zajebistość tego dzieła, po której po prostu strach się Kodem zła nie zachwycać i ręce się trzęsą przed napisaniem jakiegoś złego słowa pod adresem tego filmu. Efekt w postaci rekordowych ponad 20 milionów dolarów zarobionych na całym świecie przez Kod zła w pierwszym tygodniu wyświetlania go w kinach. Ale jest też i zły efekt tego wszystkiego. Oto widzowie uwierzyli, że Kod zła to drugie Milczenie owiec, poszli do kina i… dostali film w reżyserii Oza Perkinsa.

„O chuju złoty! Wiedziałem, że Oz Perkins to gwarancja walki ze snem, ale to była prawdziwa Rumble in the Jungle! Ja Muhammad Ali, #Longlegs George Foreman” – pisałem bezpośrednio po seansie na Twitterze oddając sedno tej opowieści, którą zresztą – a to niespodzianka – oceniam całkiem dobrze. Każdy, kto przebrnął przez jeden z jego poprzednich filmów: I Am the Pretty Thing That Lives in the House, wie, o czym mówię, ale też namiastkę Oza Perkinsa w Ozie Perkinsie miał w debiutanckim Złu we mnie (Małgosi i Jasia nie widziałem). W Kodzie zła jest nie inaczej. A dokładniej rzecz biorąc jest prawie nie inaczej, bo usypiający Oz Perkins opatulony w ramy gatunkowe serial-killer-thrillera jest mniej usypiającym Ozem Perkinsem. W drugą stronę to jednak nie działa i Kod zła wcale nie jest drugim Siedem, nie jest drugim Milczeniem owiec. Jest niezależną produkcją w reżyserii Oza Perkinsa, który ze wspomnianego gatunku bierze sobie tylko ramę, uzupełniając ją swoim kinem. Powolnym, klimatycznym, wycyzelowanym, artystycznym, złowieszczym, nieuniknionym. Po którym trudno się dziwić, że standardowy widz wyjdzie z dużym poczuciem oszukania i jeszcze większym łotefakiem. Niczym babcie z wnuczkami po połowie seansu pełnometrażowego South Parku. I po którym jednak nie sposób nie bić brawa wszystkim twórcom tego filmu, którzy dokonali na widzach tak wspaniałej hipnozy, w efekcie której i zarobili, i świat jest przekonany o tym, że Kod zła jest genialnym filmem. Najlepszym horrorem od lat. Wspaniałym, pełnym zwrotów akcji, zaskakujących rozwiązań i creepy Nicolasa Cage’a.

Czym jest Kod zła, to bez wątpienia filmem wyróżniającym się. Innym niż większość współczesnych produkcji czy to chwytających się thrillera o seryjnym mordercy, czy horroru. Oz Perkins to specjalista w swoim fachu i byle czego widzowi nie zaserwuje. Z tym, że musi to być widz świadomy tego, czego się spodziewać. W innym przypadku tej wielkości Longlegs może nawet nie dostrzec. Choć głównym powodem takiego stanu rzeczy będzie to, że owej wielkości tam nie ma. To ascetyczne kino, któremu do bycia Milczeniem owiec brakuje rozmachu, a które grając na własnych warunkach kreuje oniryczny świat, w którym zarówno prosto się zagłębić, jak i zasnąć i obudzić na finał. Kto będzie chciał przekonywać, że to wielkie kino – znajdzie argumenty. Kto będzie chciał przekonywać, że to nudny snuj – znajdzie argumenty. A prawda będzie sobie leżeć pośrodku.

Ja osobiście podchodzę do Kodu zła z podziwem. Nie do końca jest to podziw spowodowany wielkością dzieła, a dużo bardziej tym, w jaki sposób udanie przekonuje on widza do swojej wielkości. Jesteśmy obecnie świadkami jednej wielkiej hipnozy dziełem Perkinsa, a kolejnym wyznacznikiem jej stanu będą wyniki kasowe drugiego tygodnia wyświetlania go w kinach. Kod zła już zarobił tyle, że ludzie mogą przestać go oglądać bez szkody dla tej produkcji, więc bardziej ciekawe w tym kontekście jest to, jak skuteczny na dłuższą metę będzie ten cały marketingowy pierdolnik towarzyszący filmowi. Złoty strzał i do kasy, czy może jednak wokół filmu snuć się będzie bardziej fascynująca historia. Niezależnie od odpowiedzi na to pytanie, Kod zła, słusznie zresztą, trafi na koniec roku na podsumowania jego najlepszych filmów. Nie mam wątpliwości.

I to też fascynujące, bo jeśli przyjrzeć się Longlegs chłodnym okiem marudy, to znajdzie się tam

wiele dziur w całym

przy których jego slowburnowa nuda będzie najmniejszym problemem. Taki np. Cage. Ło panie, co za niezdolny artysta zajął się jego charakteryzacją? Kupili mu to ryło na straganie podczas odpustu w Bzowie? Albo ten świat przedstawiony w filmie. Co tam, tylko pięć osób na krzyż mieszka? A ta intuicja głównej bohaterki? Po co jej ona, skoro potem w ogóle jej nie wykorzystuje? I skąd się wzięła tak w ogóle? Kod zła? A czemu Kod zła? jak tam żadnego kodu nie było. No i co za zbieg okoliczności, że pani agentka tak samo rozpisała dni miesiąca na kartce jak morderca, że jej z tego wyszedł pentagram. I czemu oni wszyscy mają urodziny czternastego dnia miesiąca, ale nikt nikomu o tym nie mówi, dopóki nie będzie to potrzebne do zwrotu akcji?

Klimat czy fabuła? Fabuła czy klimat? Jeden rabin powie tak, drugi rabin powie inaczej. Co powiem ja? Jak zawsze – idealnie byłoby połączyć te dwa czynniki. Jak w takim Milczeniu owiec właśnie. Ale nie, Koda zła nie jest Milczeniem owiec. Jest artystycznym kinem, które w swojej łaskawości zaprasza w swoje progi również mniej wymagających widzów. Hail, Satan i jeb w blat biurka. Na taki film przyszli, a nie na dziwną dynamikę stosunków służbowo-prywatnych pomiędzy młodą agentką i jej przełożonym. Za bardzo to wszystko umowne i udziwnione, by nie zadawać pytań tylko brać tę mroczną opowieść taką, jaka jest.

(2623)

Największą sztuczką, jakiej kiedykolwiek dokonał diabeł, było przekonanie świata, że Kod zła jest genialnym filmem. Recenzja filmu Kod zła. O czym jest film Koda zła Lee Harker to początkująca agentka FBI obdarzona świetną intuicją. Staje się to jasne już podczas pierwszej sprawy, w której śledztwie bierze udział. Harker bezbłędnie identyfikuje dom, w którym mieszka morderca, choć nie ma ku temu żadnych racjonalnych przesłanek. Dzięki temu wpada w oko przełożonemu (Blair Underwood), który przydziela ją do sprawy seryjnego mordercy, który w pisanych szyfrem listach do policji podpisuje się jako Kod zła. Żartuję, jako Longlegs. To ciągnąca się od lat sprawa serii…

Ocena Końcowa

7

w skali 1-10

Podsumowanie : Początkująca agentka FBI zostaje przydzielona do sprawy satanistycznych morderstw całych rodzin. Ascetyczne, złowieszcze, nieuniknione, cholernie klimatyczne kino z zacięciem artystyczno-happeningowym, wykorzystujące jednocześnie ramy kina gatunkowego. Można się od niego odbić, ale można też w nim zatonąć.

Podziel się tym artykułem:

5 komentarzy

  1. Troszkę się zawiodłam na tym filmie, no ale cóż…nie pierwszy i nie ostatni raz ;-)))

  2. Haaalo, jest tu kto? Dzieje się tu coś jeszcze? Czy prowadzący ostatecznie już odpuścił?

  3. Dzieje się, dzieje! Znaczy będzie się działo! Nigdzie się nie wybieram!. Dzięki, że pytasz 🙂

  4. frank drebin

    Przysnąłem w połowie a wcześniej oglądałem bez specjalnego zainteresowania. Jakoś tak jest, że filmy tego typu kompletnie mnie nie wciągają a jak zaczyna się jakaś „oniryczność” kosztem trzeźwej fabuły albo jakieś wizualne hocki-klocki to odpadam. Ten cały Ari Aster tak ma, obejrzałem badziewne Hereditary, obejrzałem głupie Midsomar i to nie jest kini dla mnie.
    Trzeźwo podchodzę do kinematografii i mieszanie gatunków rzadko mnie zadowala. Albo coś jest scifi, fantasy czy jakiś horror i to jest cacy albo mieszamy np.dramat z elementami thrillera, horroru i dziwnych, niepokojących scen, co baaaardzo rzadko jest cacy.

  5. Mocno bym się zdziwił, gdybyśmy mieli podobne zdanie o tym – i każdym innym – filmie :), aczkolwiek absolutnie rozumiem, że „Kod zła” może usypiać.

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004