×
Glass Onion: A Knives Out Mystery (2022), Glass Onion: Film z serii „Na noże”, reż. Rian Johnson. Netflix

Glass Onion: Film z serii Na noże. Recenzja filmu Glass Onion: A Knives Out Mystery. Netflix

Opowiem Wam historię o tym, jak Netflix wtopił 450 milionów dolarów nie dlatego że zainwestował w szmirę, tylko dlatego że myślał, że jest Netfliksem i cokolwiek nie zrobi, jakiegokolwiek Afroamerykanina nie obsadzi w roli Mikołaja Kopernika – wszystko to zniesie złote jajko. Historia ta nazywać się będzie: Recenzja filmu Glass Onion: Film z serii „Na noże”. Netflix.

O czym jest film Glass Onion: Film z serii „Na noże”

Przebywający od dłuższego czasu w wannie Benoit Blanc (Daniel Craig) cierpi na brak zagadki kryminalnej odpowiedniej dla jego genialnego umysłu detektywistycznego. Błahe sprawy przestały go interesować i uważa je za uwłaczające. Cierpi więc, bo pragnie wymagającej sprawy, którą mógłby się zająć. Nadzieja na taką przychodzi wraz z wymyślnym zaproszeniem otrzymanym od multimiliardera Milesa Brona (Edward Norton). Bron zaprasza go na prywatną grecką wyspę, gdzie w towarzystwie przyjaciół miliardera odegrana zostanie mordercza szarada. Goście bogacza będą musieli odkryć, kto stoi za jego zaplanowanym osobiście morderstwem. A wśród tychże gości są inne wpływowe postaci biznesu, polityki, sztuki et cetera, które szczycą się przyjaźnią Milesa. Przed laty wspólnie rozpoczęli drogę po sławę i bogactwo, z których teraz mogą się cieszyć. Uśmieszek zniknie jednak z ich twarzy, gdy nie wszystko, co przygotował miliarder, potoczy się według jego przewidywań.

Zwiastun filmu Glass Onion: Film z serii „Na noże”

Recenzja filmu Glass Onion: Film z serii „Na noże”. Netflix

Nie tak dawno temu Rian Johnson pragnąc odpocząć od tumultu Gwiezdnych wojen nakręcił sobie niepozorny film, który nie tylko podbił box-office, ale przede wszystkim wstrzyknął nową krew w gatunek klasycznego kryminału. I wszyscy żyliby długo i szczęśliwie, gdyby nie pandemia COVID-19. Kontynuacja Na noże, bo o tym filmie mowa, stanęła pod znakiem zapytania. Zmazał go jednym śmiałym ruchem Netflix, który za nie jedną, a dwie kontynuacje teraz już serii lekką ręką wyłożył 450 milionów dolarów. Bo prawa do filmu, bo gaże gwiazd, bo to, bo tamto – Netflix się nie szczypał.

I teraz Netflix będzie stawał na głowie, żeby udowodnić światu, że nie przepieprzył z hukiem tej kasy. Pierwsze miejsca w rankingach oglądalności, miliony godzin, przez które oglądano Glass Onion – wszystkie streamingowe działa zostały przez giganta wyciągnięte. Nie zmienia to jednak faktu, że zwyczajnie nie sposób udowodnić tego, co próbuje nam się tu wmawiać (i tego, co próbuję wmawiać ja też nie da się udowodnić), bo streaming to nie kino, gdzie kupujesz bilet i wiesz, ile zarobił dany film. Kryteria zarobku na streamingu są na szczęście dla Netfliksa na tyle płynne, że pod zyski można podciągnąć wiele i samemu się oszukiwać, że nie straciło się na wydaniu 450 milionów dolarów na dwa kryminały. Dwa filmy kontynuujące film kosztujący skromniutkie 40 milionów.

Netflix może w przypadku Glass Onion narzekać na wiele, bo choć dzięki pandemii go przejął, to pandemia też nie utrzymała się na tyle długo, żeby ludzie przestali chodzić do kina. Co więcej, gigantowi trafiły się fakapy za fakapami, które przylepiły do Netfliksa niezbyt przyjemne łatki. Streamingowe imperium zaczęło się chwiać, subskrybenci zaczęli odpływać, zapowiedź reklam i zakończenia dzielenia kont również nie wpłynęła na przychylne oko widzów. To wszystko jeszcze bardziej podkreśliło bezsens wydawania pół miliarda dolarów na dwa filmy. Jednak najbardziej to Netflix może narzekać na siebie, że dał się omamić nadziei na to, że da się nakręcić drugie Na noże. Że da się nakręcić trzecie Na noże. Nie da się. Rian Johnson został postawiony przed prawdziwym mission: impossible i choć zrobił, co był w stanie, choć nakręcił naprawdę fajną rozrywkę, to nie jest to rozrywka za 450 milionów dolarów! No dobra, nie jest to rozrywka za 225 milionów dolarów. Budżet powinien być podobny, co budżet jedynki, Johnson powinien mieć święty spokój i zero presji przy tworzeniu kontynuacji, film dalej powinien fruwać przede wszystkim w kinach, a nie na streamingu, który wcale nie okazał się takim zbawicielem przemysłu filmowego, jak się tego spodziewano na przełomie 2020 i 2021 roku.

Naprawdę recenzja filmu Glass Onion: Film z serii „Na noże”. Netflix

Jeśli nie jesteście Netfliksem i potrafcie zrozumieć, że druga część Na noże nie może być tak samo dobra jak pierwsza część Na noże – będziecie się dobrze bawić na przyjemnym seansie tego bardzo rozrywkowego kryminału. Biorąc pod uwagę te wszystkie zakulisowe sprawy, Johnson naprawdę spisał się bardzo dobrze serwując drugą część swojego filmu, który nieprzypadkowo ożywił na nowo kryminał. Takich filmów jak Na noże nie jesteś jednak w stanie kręcić raz za razem. Możesz nakręcić je raz i tyle. Potem możesz próbować i w zależności od tego, jakie są twoje umiejętności zrobić to lepiej albo gorzej, ale oryginałowi nie dorównasz. Myślę, że Johnson o tym dobrze wiedział, ale myślę też że byłby wariatem, gdyby zrezygnował z drugiej części. Wziął się za nią i rozpoczął to, co mógł – kombinowanie.

Pamiętacie Na noże? Jedna posiadłość, kilkoro bohaterów, dwa psy, jeśli dobrze pamiętam – tyle. Oglądacie Na noże 2? Prywatna wyspa, szklana kopuła, roboty noszące walizki, systemy alarmowe XXI wieku w krzakach, nawiązania do popkultury, nawiązania do rzeczywistości, przebarwne i przerysowane postaci w kolorowych i wyprasowanych w kancik ciuchach – no wszystko tu jest. A wszystko tylko po to, żeby odciągnąć widza od sedna. Żeby nie dać mu pomyśleć, że jeśli obedrze się Glass Onion z tego wszystkiego (to dobry moment, żeby wspomnieć o cebuli, która ma warstwy), to zostanie niewiele tak dobrego, co w części pierwszej. I owszem, te wszystkie błyskotki i usprawnienia są przyjemne, ciekawe, cieszą, gdy zauważy się, że Paul McCartney był przecież leworęczny, ale to tylko dodatki. Dodatki, które, nomen omen, dodatkowo trochę utrudniają wejście w film ze zbyt intensywną ekspozycją. Od samego początku jesteśmy programowani przez Johnsona, żeby za dużo nie myśleć o tym, czym powinien być klasyczny kryminał. A że robi to udanymi dialogami, odniesieniami, smaczkami – jesteśmy ukontentowani taką rozrywką.

W warstwie czysto-klasyczno-kryminalnej odartej z tych wszystkich wspomnianych wyżej kakofonii, jest już jednak mniej efektownie. Trudno o tym pisać bez podawania konkretnych szczegółów, ale kryminalna zagadka utkana tu została z motywów i rozwiązań tak typowych dla gatunku, że trochę jednak niemile widzianych w filmie, który ma być czymś więcej dla gatunku niż jakaś przeciętna angielska telewizyjna adaptacja książki Agathy Christie. Jeśli jesteś spostrzegawczy na tanie zagrywki istotne dla intrygi – no ja akurat zauważyłem jedną taką zagrywkę, bo była za toporna jak na film, którego powinienem oczekiwać – nie zaskoczysz się pół godziny później. Jeśli czytałeś mój wpis o tym, jak nie dać się nabrać filmowym twistom, też wyśledzisz tu jedną z tych fabularnych zmyłek. Przede wszystkim jednak wystarczy pamiętać o żelaznej zasadzie oglądania kryminałów – nie wierz w to, co się tu do ciebie mówi, niezależnie od tego, z ust kogo to słyszysz. Jeśli od początku o tym pamiętasz, Johnson z tobą za bardzo nie pogra, choć oczywiście zdołasz się zaskoczyć, bo sednem niemówienia o wszystkim jest to, że nie mówi ci się o wszystkim, więc nie masz szans domyślić się tego z powietrza. Możesz jednak z niezłym skutkiem próbować. Pamiętaj: kłamią cię, kolego. I nie jest to żaden spoiler, to żelazna zasada kryminału. Oszukać odbiorcę.

Co Johnson w mojej opinii robi najlepiej w Glass Onion, to bycie dwa kroki przed widzem. Niezależnie od tego czy opadnie nam kopara na widok zwrotów akcji czy nie, Johnson jest świadomy tego, że jego film oglądają widzowie, którzy nie dadzą się tak łatwo nabrać. Albo choć nie chcą tego zrobić. Częściej niż raz czy drugi trafiają się więc w drugiej części Na noże takie sceny, w których zatriumfujesz. Krzykniesz: a to jest tak, a to tak! I myślisz, że odkryłeś największą tajemnicę fabuły. Otóż nie, już w kolejnej scenie Johnson odkryje to przed tobą i nagle epokowe odkrycie zrobi się niepozornym znaleziskiem i ujmą na honorze detektywa Benoita Widza. To najlepsze, co do zaoferowania ma film Riana Johnsona.

Jak na niemożliwe do wykonania zadanie, Johnson w mojej opinii spisał się na piątkę (no na Siódemkę, nie bądźmy drobiazgowi). Zrobił, co mógł, ale poprzeczki, którą zawiesił sobie sam, nie przeskoczył. Nie mógł tego zrobić i w trzeciej części też tego nie zrobi. Mając to ma uwadze, warto sobie odpalić Glass Onion i dobrze się bawić. Bo rozrywka to bardzo porządna, nawet jeśli człowiek pyta samego siebie przez cały seans: hellou, po co zatrudnili Ethana Hawke’a do tego mało znaczącego epizodu?

(2561)

Opowiem Wam historię o tym, jak Netflix wtopił 450 milionów dolarów nie dlatego że zainwestował w szmirę, tylko dlatego że myślał, że jest Netfliksem i cokolwiek nie zrobi, jakiegokolwiek Afroamerykanina nie obsadzi w roli Mikołaja Kopernika – wszystko to zniesie złote jajko. Historia ta nazywać się będzie: Recenzja filmu Glass Onion: Film z serii „Na noże”. Netflix. O czym jest film Glass Onion: Film z serii „Na noże” Przebywający od dłuższego czasu w wannie Benoit Blanc (Daniel Craig) cierpi na brak zagadki kryminalnej odpowiedniej dla jego genialnego umysłu detektywistycznego. Błahe sprawy przestały go interesować i uważa je za uwłaczające. Cierpi…

Ocena Końcowa

7

wg Q-skali

Podsumowanie : Smaczku zaplanowanej przez multimiliardera zabawie w morderstwo dodaje zaproszenie do niej najlepszego na świecie detektywa, Benoita Blanca. Porządne kino rozrywkowe z ciekawą zagadką i wieloma zwrotami akcji, które nie dorównuje jednak pierwszej części. Prostota i precyzyjna intryga zostają tu zastąpione kakofonią kolorów, dźwięków, odniesień, smaczków i społecznych komentarzy dotyczących współczesności.

Podziel się tym artykułem:

6 komentarzy

  1. Polarbear_pl

    To samo z Ethanem Hawkiem miałem. Wręcz myślałem że będzie tu twist rodem z kolekcjonera kości czyli na końcu on okaże się zabójcą jak ten pielegniarz czy kto to tam był co na ekranie był przez 1 minute wcześniej.
    Ale widocznie go zatrudnił bo chcieli, albo właśnie przez plan przechodził.

  2. Mnie się wydaje, że to jak z tym hajsem z Unii Europejskiej. Trzeba go wydać, bo zabiorą, więc się buduje rondo za rondem obok ronda. Nie jest tak łatwo wydać 450 milionów dolarów, a zawsze znajdzie się jakiś kolega, którego można zatrudnić, żeby sobie zarobił.

  3. Polarbear_pl

    Ethan tu Hugh Grant tam. Tu Obama, tu inne cameo. I tak się kręci. A do 1 części za ułamek kasy i tak daleko. A przecież i tam obsada nie najgorsza. Choć przyznać trzeba że scenografia i kostiumy w cebuli naprawdę top. Ale tak jak piszesz nie da się 2 razy tego samego zrobić tak samo dobrze więc Rian i tak nieźle sobie poradził.

  4. frank drebin

    A to nie było tak, że Netflix wydał 400 zielonych baniek na scenariusz czy tam same wyłącznie prawa do dwóch kontynuacji? Bo tak pamiętam z tamtych niusów, nikt nie mówił o kosztach produkcji tylko o prawach.

    Co do samych filmów to było tu dokładnie to, co wymagane jest od sequeli czyli szybciej, głośniej i bardziej kolorowo. Po tym irytującym początku z imprezą u Kate Hudson już miałem w głowie kociokwik.
    Co do samego filmu to oprócz trochę wydumanego scenarisza (w przeciwieństwie do prawie kameralnej pierwszej części) widać, co to znaczy stara i wyrobiona gwardia prawdziwych aktorów w przeciwieństwie do gwiazek komromów, marveli oraz noname’ów. Nawet Norton, którego uważam za bardzo przehajpowanego aktora musiał być nadekspresyjny aby pasować do towarzystwa o fabuły.

  5. Różnie to było opisywane, bo chyba taka informacja z oficjalnego źródła nigdy nie wyszła. No ale opisywały poważne media branżowe, więc raczej prawda niż fałsz. Ogólnie chyba do końca nikt nie rozumiał jak to, well, rozumieć, bo rzeczywiście bywały newsy, w których mówiono o prawach, a inne rozwijały temat o całość „package’u”.

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004