Do połowy Klangoru nie byłem przekonany co do tego serialu. A później już się do niego przekonałem i to bardzo. Recenzja serialu Klangor. CANAL+
O czym jest serial Klangor i dlaczego nazywa się Klangor
Tego drugiego nie wiem. Na końcu słychać krzyk żurawi, czyli właśnie klangor.
Co się zaś tyczy tego pierwszego, to Rafał Wejman (Arkadiusz Jakubik) pracuje jako psycholog więzienny. Jego żona (Maja Ostaszewska) pracuje w Niemczech, co nie tylko wzmaga tęsknotę Rafała, ale i nie ułatwia mu wychowywania dwóch dorastających córek (Katarzyna Gałązka, Matylda Giegżno), które ciągle mają jakieś nastoletnie problemy. Głównie z przystojnym Arielem (Maciej Musiał) – nauczycielem kite’a i lekkoduchem. Nadchodzące dni mają być w rodzinie Wejmanów szczęśliwe, bo Rafał w końcu spotka się z żoną. Razem z nim miały na to rodzinne spotkanie wybrać się również córki, ale te wybierają imprezki. Zostają więc w domu, a wkrótce jedna z nich znika bez śladu.
Zwiastun serialu Klangor
Recenzja serialu Klangor
Przeglądając opinie o tym serialu CANAL+, wśród przeważających pozytywnych głosów, znalazło się też kilka negatywnych. Głównie sprowadzić je można do tego, że zawiedzonych z seansu zjednoczyło rozwiązanie kryminalnej zagadki, które zniweczyło ich zdaniem fajnie budowaną tajemnicę. Nie mógłbym się bardziej z tym nie zgodzić. Otóż to właśnie uważam za najmocniejszą stronę serialu. Może nie samo rozwiązanie zagadki, ale do czego w konsekwencji doprowadziło. Przecież dopiero wtedy rozpoczyna się to, co w Klangorze najlepsze, bo wspomniana zagadka rozwiązuje się dość szybko. A potem jest już tylko lepiej.
Klangor po raz kolejny udowadnia, że dążenie za wszelką cenę do zaskakującego zakończenia wcale nie wychodzi serialowym produkcjom na dobre. Jasna sprawa, kiedy takie zakończenie naprawdę robi wrażenie, wtedy idealnie, ale umówmy się, ile seriali w ostatnich latach zakończyło się tak, że pospadały wam buty? Tak z ręką na sercu. Nie jest tak, że częściej narzeka się później, że serial fajny, tylko zakończenie nie bardzo? Bo mam wrażenie, że właśnie tak jest. Dlatego czasem warto odpuścić zaszokowanie tym, kto zabił, na rzecz rzetelnej historii skupiającej się na innych sprawach, a nie tylko na tym, żeby zaskoczyć. Każdy by chciał upuścić z wrażenia kubek jak Chazz Palminteri na końcu Podejrzanych, no ale to, panie Areczku, jest tylko dla zarządu. Dla pracowników jest zakończenie, w którym mordercą jest ktoś, kto wcześniej mignął na ekranie pięć razy.
I totalnie nie zgadzam się z tym, że owo rozwiązanie zagadki Klangoru jest głupie czy żenujące, jak twierdzą niektórzy. SPOILER Nie no, przejrzyjcie motywy przestępstw w jakichś ostatnich prawdziwych sprawach i zobaczycie (mam nadzieję he, he, bo nie sprawdzałem), że zwykle ich motywem są jakieś bzdury typu chłop pokłócił się z babą, bo mu nie dała dalej pić z kolegą, a potem jakoś tak głupio wyszło. Koniec SPOILERa, który zaznaczyłem trochę na wyrost, bo przecież twórcy serialu sami go zaSPOILERowali obsadą. SPOILER2 Warto, żeby autorzy przestali obsadzać znane twarze w mniej znaczących wydaje się rolach. Koniec SPOILERa2.
Niechętnie zaznaczyłem tam wyżej ten spoiler również dlatego, że Klangor w moim odczuciu nie jest serialem, który mógłby zepsuć spoiler odnośnie powodów zaginięcia córki Wejmana. Właśnie o tym zresztą był cały początek tej sekcji recenzyjnej, w którym starałem się przekazać, że nie to jest ważne w Klangorze, co wydawałoby się, że będzie ważne. Finalnie cała historia sprowadza się do ludzi i do czającego się w nich mroku. Czyli czegoś, o czym dużo mówi się w kontekście niedawnego Wzgórza psów (choć na pewno nie tak głośno jak mówi się o dźwięku). I właśnie we Wzgórzu tego mroku wcale aż tak nie widziałem. Tej beznadziei, tego wsiąknięcia w małe miasteczko, tego zła drzemiącego w zwykłych na pozór ludziach. Klangor robi to nieporównywalnie lepiej i jeśli jest mroczną historią, to nie jest to mroczna historia zaginięcia, a mroczna historia ludzi i tego, co siedzi w ich duszy. Tego, do czego są zdolni. Tragicznych bohaterów i ofiar tej historii jest więcej niż tylko rodzice zaginionej i jej siostra. Serial pozwala to poczuć, bo skupia się na bohaterach właśnie i ich naturze. A wszystko to podbijane przez okoliczności, które niektórzy nazywają głupimi i żenującymi.
No ale jak pisałem na początku: do połowy Klangoru nie byłem do niego przekonany. Moim zdaniem pierwsze kilka odcinków, choć porządne, nie ma swojej tożsamości. Ot kolejny nordycki kryminał przeszczepiony na polski grunt. Szarość, deszcz, jesień, brzydcy bohaterowie w brzydkich ubraniach (jaskrawość kurtki jest tu na starcie wyśmiewana, a czerwone pompony czapki wyglądają szaro – nie ma zmiłuj dla radości, koloru i szczęścia) – to wszystko już wszędzie było i Klangor nie wyróżnia się na tym tle niczym. Jakaś tam kryminalna historia, obsadzeni dobrymi aktorami bohaterowie, szaruga – jedziemy. Dopiero kiedy wszystko jest już jasne, Klangor nabiera kolorów pogłębiając jeszcze bardziej tę wszechobecną szarość. Do tego stopnia, że chyba pierwszy raz w życiu wzruszyłem się na scenie wymiotowania. Pięknie się to wszystko pogrąża w szambie, choć nie da się ukryć, że pozostawione tu i ówdzie znaki trochę za bardzo sugerują, do czego to wszystko finalnie podąży. (Sprawdzić na guglach Teorię Gietka-Quentina).
No i cóż. Wciąż nie mogę uwierzyć, że ten półgłówek z 13 posterunku jest takim dobrym aktorem. Widząc go w poważniejszych produkcjach mam tę samą dziwną myśl o tym, że coś tu jest chyba nie na swoim miejscu. Jak wtedy, gdy w bollywoodzkich filmach widzę szeroki krajobraz bez ludzi. Przecież to niemożliwe, ich tam jest miliard czterysta milionów, nie ma szans na takie krajobrazy w Indiach!
No i co, chyba zgodzimy się, że niespodziewane zakończenie nie zawsze jest atutem?
Ocena Końcowa
8
w skali 1-10
Podsumowanie : Na poszukiwania niespodziewanie zaginionej córki wyrusza psycholog więzienny, który nie zgadza się z pierwszymi hipotezami policji. Mroczny serial zgłębiający zakamarki szamba ludzkiej duszy, choć początkowo może wydawać się, że to standardowa, nordycka opowieść z niespodziewanym zakończeniem. Wszystko co w ponurym „Klangorze” najlepsze zaczyna się wtedy, gdy wszystko jest już jasne.
Podziel się tym artykułem:
Serio? 25 lat po emisji 2 serii 13 posterunku wciąż się dziwisz że Jakubik to dobry aktor dramatyczny? Rozumiem, rok, 2, 3 lata, ale tyle lat. To tak jakby się dziwić dzisiaj że Gajos wyszedł z szufladki Janka z Czterech Pancernych. A jest wiele przykładów gdy aktor komediowy (zakładając że gdy grał w 13 posterunku uważaliśmy go za komediowego aktora, choć tak nie było, bo przed sitcomem nie był znany) okazuje się równie dobrym aktorem dramatycznym albo nawet lepszym np Jim Carrey. Choć też nie zawsze bo przecież inny głupek z 13 posterunku czyli Arnie kariery nie zrobił po 13 posterunku, więc raczej talentu dramatycznego nie miał. Bardziej go kojarzę z różnych politycznych wpisów, niż z innych ról, całkowicie zniknął.
Nie chodzi o to, że się dziwię, bo wiem, że to dobry aktor dramatyczny i ja nie mam zamiaru tego umniejszać, bo nie ma o czym dyskutować. Bardziej chodzi o taką podskórną myśl, która pojawia się wraz z jego pojawieniem się. „Kurde, kto by pomyślał po 13 posterunku” 🙂