Sputnik to prawdopodobnie najbardziej amerykański rosyjski film, jaki kiedykolwiek widziałem. Co w moich ustach jest komplementem pod jego adresem. Recenzja rosyjskiego filmu Sputnik.
O czym jest film Sputnik
Połowa lat 80. ubiegłego wieku. Dwóch kosmonautów wraca na Ziemię. W trakcie lądowania coś idzie nie tak i jeden z nich ląduje z wygryzioną dziurą w głowie, a drugi trafia do tajnego ośrodka, gdzie staje się obiektem badań. Do pomocy w tychże badaniach sprowadzona zostaje pani doktor, psycholog i zdolna lekkoatletka: Tatiana (Oksana Akińszyna). „Alienowy” anturaż zwiastuna filmu Sputnik upoważnia do tego, by nie trzymać w tajemnicy sedna jego fabuły. Oto kosmonauta, któremu udało się przeżyć (Piotr Fiodorow), przywiózł z kosmosu ze sobą w swoich osobistych trzewiach – pozaziemski organizm. Ten wychodzi na żer w środku nocy, a potem wraca do swojego hosta, któremu zapewnia coraz to lepszą kondycję fizyczną. Tatiana będzie musiała odkryć, co z tym fantem dalej zrobić.
Zwiastun filmu Sputnik
Recenzja filmu Sputnik
Jak się okazuje, Rosjanie mają rękę do kosmicznych widowisk. Po bardzo fajnym Salut 7 teraz poprawili trochę mniej fajnym, ale nadal porządnym Sputnikiem. Rosyjska wersja Aliena, jak film Abramenki został ochrzczony po debiucie zwiastuna, zapewnia dobrą rozrywkę w ramach kina gatunkowego spod znaku: przywieźli coś z kosmosu, teraz muszą uważać, żeby ich nie zjadło.
Co za tym idzie przymiotnik „kosmiczny” przy powyższym „widowisku” jest nieco na wyrost, bo tylko pierwsze minuty filmu Sputnik rozgrywają się w kosmosie. A właściwie na pokładzie lądownika, którym dwóch bohaterów wraca do domu, podśpiewując piosenki Ałły Pugaczowej.
W ogóle całe to wprowadzenie do „właściwego” filmu zostało zaprezentowane w sposób książkowy. Twórcy filmu umiejętnie wprowadzają w historię, budując tajemnicę związaną z późniejszą fabułą filmu. Powrót gierojów, charakterystyka nieustępliwej Tatiany, oficjel (Fiodor Bondarczuk) psioczący na tzw. linię Partii, wywózka do tajnego ośrodka pełnego pustych korytarzy i więźniów przywiezionych z zakładu karnego. W pewnym momencie jako żywo przypomina się fincherowski Alien, choć nie w tę stronę rozegra się to wszystko dalej.
W związku z powyższym początkowe minuty filmu Sputnik ogląda się świetnie, na co wpływ ma wysoka jakość tej produkcji osadzonej w latach 80. XX wieku. Z ekranu nie dźwięczą żadne fałszywe tony, a film wygląda tak jak należy. Mrocznie, interesująco – nic tylko oglądać dalej.
Dalej nie jest już tak dobrze, bo choć fabułę napędzają kolejne drobne zwroty akcji, to trudno się upierać przy tym, że żodyn się ich nie spodziewał. Kiedy wszystko już wiadomo, Sputnik podąża utartymi ścieżkami wydeptanymi przez podobne hollywoodzkie kino. Nie zmienia się to już do wjechania napisu „koniec”, co nie zmienia faktu, że seans Sputnika uważam za udany. Na szczęście nie udało się go zepsuć kosmicznemu stworowi, który też wygląda jak trzeba i choć pewnie niektórych rozbawi swoim wyglądem, to uważam, że zesraliby się ze strachu, gdyby ich kiedyś zaatakował.
No i nie zaskoczy chyba nikogo fakt, że moim standardowym remedium na polepszenie filmu Sputnik byłoby dołożenie większej ilości krwi i gore. Jest tego trochę, ale potencjał nie został wykorzystany głównie dlatego, że ambicje reżysera filmu kierowały się bardziej w stronę realistycznego dramatu niż cameronowskiej rozpierduchy z drugiego Aliena.
(2417)
Ocena Końcowa
7
wg Q-skali
Podsumowanie : W ciele rosyjskiego kosmonauty wracającego z orbity odnaleziony zostaje pozaziemski organizm. Bardzo dobre zrealizowany, osadzony w połowie lat 80. ubiegłego wieku „Sputnik”, to prawdopodobnie najbardziej amerykański rosyjski film, jaki widziałem. Co jest dla niego komplementem.
Podziel się tym artykułem: