×

W kleszczach lęku. Recenzja filmu The Innocents (1961)

Jest na Twitterze taka zabawa, której uczestnicy podają swoje listy pięciu idealnych filmów. Znaleźć ją można pod hashtagiem #FivePerfectFilm albo #FivePerfectMovies. Wzięło w niej udział również kilku reżyserów, którzy podawali filmy raczej oczywiste, bo trudno o inne. Wśród tytułów podanych przez kogoś tam był też ten film z 1961 roku, o którym pomyślałem: „A co to?”. Nie znałem go w ogóle, więc postanowiłem go poznać. Recenzja filmu W kleszczach lęku.

O czym jest film W kleszczach lęku

Połowa XIX wieku. Flora (Pamela Franklin) i Miles (Martin Stephens) to rodzeństwo sierot, których wuj (Michael Redgrave) nie ma czasu na to, żeby się nimi zająć. Ma swoje sprawy, jest ostatnią osobą, która zrezygnowałaby z zabaw i podróży, żeby opiekować się smarkami. Ma jednak na tyle przyzwoitości, że szuka kogoś, kto przejmie nad nimi całkowitą opiekę. Tą osobą jest pani Giddens (Deborah Kerr), która wsiada w powóz i wyjeżdża do rezydencji położonej w bardzo malowniczym otoczeniu łąk, jezior i szumiących topoli. Elegancka guwernantka szybko przypada do gustu dzieciom, które są nią zachwycone. Z wzajemnością. Równym zachwytem pani Giddens nie darzy jednak rezydencji, w której przyszło jej mieszkać. Źle jej się tu śpi, a co jakiś czas wydaje się, że mieszka tu coś, o czym nie było mowy z umowie z wujem.

Zwiastun filmu W kleszczach lęku

Recenzja filmu W kleszczach lęku

Śmieszna sprawa z tym filmem, bo chyba nigdy o nim nie słyszałem, a tu jednego dnia dwa razy natknąłem się na jego tytuł. Raz we wspomnianej wyżej zabawie, drugi raz w informacji o drugim sezonie Nawiedzonego domu na wzgórzu Mike Flanagana. The Haunting of Bly Manor, bo tak będzie się nazywał, opowie zupełnie nową historię opartą na książce autorstwa Henry’ego Jamesa. Tej samej, na motywach której oparty jest film Jacka Claytona W kleszczach lęku. Choć warto pamiętać, że głównym źródłem inspiracji filmu jest sztuka Williama Archibalda The Innocents, która została oparta na motywach książki Jamesa. Archibald napisał też scenariusz do filmu Claytona. A potem poprawił go Truman Capote.

Od razu trzeba powiedzieć, że nie jest W kleszczach lęku filmem z gatunku tych przegapionych, które po latach od premiery zaoferują coś, czego w kinie jeszcze nie było. Obejrzysz go i pomyślisz: „kurde, jak mogłem to przegapić?” Raczej tak nie pomyślisz, bo w trakcie kolejnych siedemdziesięciu lat po jego premierze powstały tysiące podobnych fabularnie filmów, na które od dawna machasz już ręką. To dość ważne, bo jeśli teraz myślicie sobie: „o, coś dla mnie do nadrobienia, włączam” – jasne, możecie to zrobić i będziecie zadowoleni. Ale trzeba na film W kleszczach lęku spojrzeć w szerszym kontekście.

Wtedy łatwiej będzie zrozumieć, jaki wpływ na widzów mógł wywierać film Jacka Claytona w momencie jego premiery. Równie łatwo wyobrazić sobie, że oto dzieło, które obejrzane w dzieciństwie XX lat temu pozostało w pamięci na dłużej i sprawiło więcej niż jedną nieprzespaną ze strachu noc. W kleszczach lęku to właśnie takie kino, z którym musi, po prostu musi, wiązać się wiele nostalgicznych wspomnień i zachwytów dotyczących filmu innego niż wszystkie.

W kleszczach lęku oparł się próbie czasu i ogląda się go świetnie. W ogóle nie czuć lat, jakie upłynęły od momentu jego powstania. Przypomina o tym czarno-biała taśma filmowa, na której został nakręcony, ale nic więcej. Realizacyjnie film Claytona robi wrażenie do dzisiaj. Szczególnie warto zwrócić uwagę na świetne zdjęcia, które bezapelacyjnie musiały wymagać biegłości operatorskiej i oświetleniowej. Efekt widoczny jest gołym okiem, choć niektóre zamglenia i malowane krajobrazy rzucają się w oczy.

To również film, o których zwykło się mówić, że mają klimat. W kleszczach lęku tego klimatu jest cała fura. Pobrzmiewają tu echa Pikniku pod Wiszącą Skałą, niedawnego Midsommar. W biały dzień, no i przede wszystkim tych wszystkich klasycznych, gotyckich opowieści o duchach zaklętych w murach ogromnym rezydencji.

No i, co być może najważniejsze, W kleszczach lęku to film odważny. Nie ma tu żadnych okropności, a straszy się nas twarzą w oknie, ale można tylko przypuszczać, jakie wrażenie na wszystkich robiły sceny z młodym chłopcem całującym starszą nauczycielkę oraz te, o których pisał nie będę, bo to już spoiler.

W kleszczach lęku to film z gatunku tych niejednoznacznych. Może horror, może psychologiczny dramat – co widz to opinia. Jego gatunkowość i treść jest świetnym tematem do dyskusji, co nie zmienia faktu, że oglądany po siedemdziesięciu latach z bagażem podobnych seansów, łatwo może sprawić wrażenie schematycznego, lekko staroświeckiego i nie odkrywczego. Nie jest to jednak żaden zarzut pod jego adresem, bo nie może odpowiadać za to, co powstało po nim. Jedynie fakt.

(2410)

Jest na Twitterze taka zabawa, której uczestnicy podają swoje listy pięciu idealnych filmów. Znaleźć ją można pod hashtagiem #FivePerfectFilm albo #FivePerfectMovies. Wzięło w niej udział również kilku reżyserów, którzy podawali filmy raczej oczywiste, bo trudno o inne. Wśród tytułów podanych przez kogoś tam był też ten film z 1961 roku, o którym pomyślałem: „A co to?”. Nie znałem go w ogóle, więc postanowiłem go poznać. Recenzja filmu W kleszczach lęku. O czym jest film W kleszczach lęku Połowa XIX wieku. Flora (Pamela Franklin) i Miles (Martin Stephens) to rodzeństwo sierot, których wuj (Michael Redgrave) nie ma czasu na to, żeby…

Ocena Końcowa

8

wg Q-skali

Podsumowanie : Guwernantka podejmuje się opieki nad dwójką dzieci w rezydencji, w której zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Piękne zrealizowany, klimatyczny i odważny horror psychologiczny.

Podziel się tym artykułem:

2 komentarze

  1. Wczesne lata 60 to jeden z moich ulubionych okresów na film.

    Dodaje do listy do obejrzenia, tylko gdzie ja to cholera obejrze?

    pzdr

  2. Na Youtube jest :). Na CDA też powinien być.

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004