×
Człowiek z magicznym pudełkiem (2017), reż. Bodo Kox.

Człowiek z magicznym pudełkiem. Recenzja filmu. Obejrzane na 33. Warszawskim Festiwalu Filmowym

Przyznaję szczerze, że widząc twórcę, który każe się nazywać Bodo Koksem, z automatu jestem nastawiony na nie. Nazywać się normalnie nie potrafi, a co dopiero nakręcić film? Nie idzie w parze. No ale nie ma wyjścia, za Dziewczynę z szafy trzeba pana Boda szanować. Co więcej, dać mu kredyt zaufania na kolejne filmy. Takie jak wyświetlany na Warszawskim Festiwalu Filmowym, a od dzisiaj (20 października) też w kinach Człowiek z magicznym pudełkiem. Recenzja filmu Człowiek z magicznym pudełkiem.

O czym jest film Człowiek z magicznym pudełkiem

Przed wyglądającą na groźną i niezadowoloną komisją staje Goria (Olga Bołądź). Nie ma wiele do gadania, choć próbuje podpytać, gdzie jest jakiś on. Członkowie komisji są nieubłagani i migają Gorii przed oczami światełkiem jak w Facetach w czerni (świadomych nawiązań do innych filmów będzie tu dużo więcej, wystarczy spojrzeć na zdjęcie na trailerze). BEEP, pamięć skasowana. CIACH, kilka dni wcześniej. Adam (Piotr Polak) pojawia się w Warszawie nie wiadomo skąd. Jest rok 2030, mosty na Wiśle zburzone, a on płynie sobie tą Wisłą w stronę miasta. Wkrótce jest już w budynku korporacji, w którym zatrudnia się jako sprzątacz. W obowiązki wprowadza go inny sprzątacz – Bernard (Sebastian Stankiewicz). Nie jest to robota dla fizyków kwantowych, więc i wprowadzania nie ma dużo. Taka z tego jednak korzyść, że Adam i Bernard zostają kumplami. Kolejną osobą, którą Adam poznaje w korporacji jest Goria. Zajmująca wyższe stanowisko wyzwolona kobieta, która nie wiedzieć czemu zwraca uwagę na Adama. Początkowo go ignoruje, ale niedługo potem idą ze sobą do… no do ściany bardziej. Od tej pory spotykają się na seks częściej i choć Adam chciałby czegoś więcej, to Goria potrzebuje go tylko do seksu. A przynajmniej tak twierdzi. Kolejną zmianą w życiu Adama jest odnalezienie w pokoju, który zamieszkuje starego radia nadającego stare przeboje. Ale nie tylko. Przebitki audycji radiowej z tajemniczą instrukcją odczytywaną głosem Arkadiusza Jakubika zdają się mieć moc hipnotyzującą. A to nie wszystkie tajemnice owego „magicznego pudełka”.

I w sumie w tym miejscu powinny się kończyć opisy fabuły filmu Człowiek z magicznym pudełkiem. Tymczasem gdzie nie patrzę idą one dalej, opowiadając w zasadzie cały już film.

Recenzja filmu Człowiek z magicznym pudełkiem

No i to chyba właśnie jest główny problem filmu Człowiek z magicznym pudełkiem. Gdy opisujesz o czym on teoretycznie jest, opowiadasz już prawie cały film. Nie będę Chrystusem Narodów i skoro wszyscy idą w opisach dalej to i ja tak zrobię, bo i tak tego nie unikniecie. Człowiek z magicznym pudełkiem opisywany jest jako film o podróżach w czasie, które nie są w stanie zabić wielkiej miłości. Wręcz przeciwnie, uratować ją. Bohaterowie za pomocą „magicznego pudełka” przemieszczają się pomiędzy 2030, a 1952 rokiem i to byłoby fajne i ciekawe, gdyby rozpoczęło się w filmie wcześniej. Ale się nie rozpoczyna i kłopot w tym, że film, który miał być o tym, nie do końca jest właśnie o tym. Nie wiadomo o czym jest, bo po trochu jest o wszystkim.

Wydaje się więc, że dobrze zrobiłoby filmowi Człowiek z magicznym pudełkiem, gdyby był ciut mniej ambitny, a ciut więcej prostorozrywkowy. Motyw podróży w czasie przez polskie kino nie został jeszcze dobrze wykorzystany i w końcu prosiłoby się o to, by to zrobić. Aktualnie pętle czasowe i wehikuły czasu są w kinie… na czasie i wydawało się, że Człowiek z magicznym pudełkiem to polska odpowiedź na nie. Trochę tak właśnie jest, ale jak dla mnie za mało. Tak jak i za mało jest wielkiej miłości. Kox omija ten najważniejszy moment, gdy ona się rodzi i od razu przechodzi z niezobowiązującego seksu do big love. Wspominam o tym, bo akurat załapałem się w weekend na materiał o filmie, w którym reżyser przekonywał, że chciał zrobić film, po którym każdy widz ciepło pomyśli o swojej połówce i zechce znów przeżyć z nią pierwsze zauroczenia i przysłowiowe motyle. Nie zrobił, a przynajmniej nie na założoną skalę.

To, że Człowiek z magicznym pudełkiem ma problemy nie oznacza, że jest filmem złym. Zacząłem od tych problemów, bo najmocniej pozostały mi w głowie po seansie – może za bardzo nastawiłem się na te nieszczęsne podróże w czasie – ale pomijając je film Koksa jest filmem udanym. Nie da się uniknąć tej wyświechtanej formułki „jak na polskie kino”, ale jak na nie Człowiek z magicznym pudełkiem jest filmem wyróżniającym się. Przede wszystkim tym, że jest filmem autorskim, unikającym babrania się w motywach płynących rzeką mainstreamu polskiej kinematografii (sorry za to zdanie, jakoś tak samo wyszło). Kox mówi do widza swoim językiem przedstawiając dystopiczną opowiastkę, w której może i rzeczywiście najlepszym aktorem jest odkurzacz, ale której nie sposób odmówić uroku. Realizacyjnie (pomijając okropny dźwięk, niektórych dialogów standardowo nie idzie zrozumieć) Człowiek z magicznym pudełkiem broni się również. Wiadomo, jakie są polskie budżety w zderzeniu, z którymi najlepsze nawet sci-fi przepadnie, ale Kox mierzy siły na zamiary. Umiejętnie tworzy rzeczywistość tak, by te same scenografie mogły służyć i za 2030 i za 1952 rok. W świecie przyszłości nie ma latających samochodów i wielkich neonowych reklam Atari, a na monitorach komputerów bywa, że króluje River Raid. Trochę szaleństwa wkradło się jedynie w niektóre kostiumy, a tak poza tym reżyser kroi tak jak mu materiału staje. I wychodzi to dobrze, nie ośmieliłbym się narzekać na paździerz.

Człowiek z magicznym pudełkiem to dobra próba zrobienia w Polsce czegoś trochę innego. Ma niedociągnięcia mniejsze (jak można marnować kawałek Maanamu na tak przeciętną i niepotrzebną scenę) i większe, sporo można by w nim poprawić (także dosypując grosza na produkcję, na co reżyser już większego wpływu nie ma), ale spokojnie się broni. I nawet jednego fajnego twista ma, za co od razu +1 do szacunku dla pana Koksa.

(2303)

Przyznaję szczerze, że widząc twórcę, który każe się nazywać Bodo Koksem, z automatu jestem nastawiony na nie. Nazywać się normalnie nie potrafi, a co dopiero nakręcić film? Nie idzie w parze. No ale nie ma wyjścia, za Dziewczynę z szafy trzeba pana Boda szanować. Co więcej, dać mu kredyt zaufania na kolejne filmy. Takie jak wyświetlany na Warszawskim Festiwalu Filmowym, a od dzisiaj (20 października) też w kinach Człowiek z magicznym pudełkiem. Recenzja filmu Człowiek z magicznym pudełkiem. O czym jest film Człowiek z magicznym pudełkiem Przed wyglądającą na groźną i niezadowoloną komisją staje Goria (Olga Bołądź). Nie ma wiele…

Ocena Końcowa

7

wg Q-skali

Podsumowanie : Warszawa, rok 2030. Młody mężczyzna zatrudnia się jako sprzątacz w korporacji, w której poznaje wyzwoloną dziewczynę. Zakochuje się, ale ona niekoniecznie. Paradoksalnie w tym ciekawym filmie o podróżach w czasie i wielkiej miłości nie ma za dużo podróży w czasie i wielkiej miłości.

Podziel się tym artykułem:

2 komentarze

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004