×
Chuck Norris kontra komunizm grafika reklamowa

Recenzja filmu Chuck Norris kontra komunizm, obejrzane na 31. Warszawskim Festiwalu Filmowym

Bywają takie filmy, których tytuły załatwiają sprawę od razu. Niepotrzebny zwiastun, niepotrzebne streszczenie, niepotrzebne opinie innych – Chuck Norris kontra komunizm? Trzeba to zobaczyć! Zapraszam na recenzję filmu o badassowym tytule Chuck Norris kontra komunizm aka Chuck Norris vs Communism.

Najlepszy film 31. Warszawskiego Festiwalu Filmowego?

Przez ostatnie dwa lata najlepszymi według mnie filmami Warszawskiego Festiwalu Filmowego były te filmy, na które najbardziej z festiwalowego repertuaru czekałem. Big Bad Wolves, potem What We Do in the Shadows. Chuck Norris kontra komunizm miał być kolejnym filmem z tej serii, sławiącej mimochodem zalety mojej listy Do obejrzenia. To właśnie po tym dokumencie oczekiwałem najwięcej i liczyłem na to, że zostawi konkurencję w tyle. Cóż, nie zostawił. To bardzo dobry dokument, nie ma co do tego żadnych wątpliwości, ale najlepszym filmem 31. WFF-u nie był. (Pokój był; ale drugiego miejsca CNkK też nie ma, ale to pewnie ze względu na zbyt duże oczekiwania – gdybym niczego o filmie nie wiedział, to pewnie byłbym bardziej entuzjastycznie do niego nastawiony).

Chuck Norris kontra komunizm – co to za film?

Choć Chuck Norris kontra komunizm opowiada o rynku pirackich kaset wideo w egzotycznej Rumunii, to każdy trzydziestoparolatek spokojnie może utożsamić się z opowiadaną tam historią, bo niemal bliźniacze opowieści mogą zaserwować ci, którzy kształtowali w Polsce piracki rynek wideo – „dystrybutorzy” i widzowie. To w zasadzie ta sama historia, z tą różnicą, że jeśli wierzyć filmowi, w Rumunii konsekwencje posiadania odtwarzacza wideo były ciut poważniejsze. Żaden tam wielki kryminał, ale konfiskata sprzętu i posiadanych kaset wideo w przypadku niespodziewanej rewizji na pewno była bolesna. Szczególnie w sytuacji, gdy ich posiadacz urządzał u siebie w domu pokazy, na które sprzedawał bilety. Nawet jeśli nikt nie narzekał na taką opłatę – a nie narzekał. Możliwość kontaktu z amerykańskimi filmami była bezcenna.

Tak to już jest, że człowiek poradzi sobie w każdej sytuacji. Nic więc dziwnego, że wobec totalnego embargo na zagraniczne filmy (nie daj Boże towarzysz obywatel zobaczy jeszcze jak się żyje na zgniłym Zachodzie i dowie, że wcale nie tak najgorzej) popyt na zakazane szybo przerodził się w podaż. A do zaspokojenia ciągle rozszerzającego się rynku wystarczyły zaledwie dwie osoby. Osoby, o których Chuck Norris kontra komunizm opowiada. Teodor Zamfir, który z detalicznego przemycania z RFN-u kaset wideo szybko zrobił dobrze prosperujący biznes oraz Irina Nistor, kultowy głos z pirackich rumuńskich kaset wideo. Pani tłumacz z telewizji, wieczorami przeobrażała się w lektorkę (do końca nie wytłumaczono, jak to dokładnie się odbywało, ale wyglądało na to, że do jej działki należało też tłumaczenie, a nawet tłumaczenie symultaniczne), której głos każdego wieczoru rozbrzmiewał w dziesiątkach rumuńskich domów będąc właściwie synonimem amerykańskiego filmu z kasety wideo. Gdy ścieżki dialogowe czytał kto inny, to już nie było to samo.

Co jest nie tak w Chuck Norris kontra komunizm?

Chuck Norris kontra komunizm to dokument fabularyzowany i to jego największa wada. Wspomnienia licznie zgromadzonych gadających głów (szkoda, że nie zostali podpisani z nazwiska i profesji, bo obawiam się, że nie znam rumuńskich celebrytów i mało kto ich w ogóle zna) z czasów VHS (tak odległych, że wszelkie znane u nas giełdy kaset wideo można było między bajki włożyć) przeplatają się z migawkami rodem z thrillera, dzięki którym poznajemy początki Iriny w zawodzie i to, jak kształtował się nielegalny rynek oraz co groziło za wideokontrabandę. To oczywiście ciekawe, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby wysłuchać tego po prostu w formie wspomnień gadających głów, a nie fabularyzowanych wstawek, które zabrały cenny czas. Bo chyba każdy wolałby posłuchać anegdot związanych z kultowymi filmami niż oglądać jak aktorka grająca Irinę ogląda się za siebie czy nikt jej nie śledzi.

Ale i tak jest dobrze!

Jeśli ktoś odniósł wrażenie, że nie jest najlepiej, to niesłusznie. Chuck Norris kontra komunizm jest bardzo w porządku i w całości ciekawy. Ale mógłby być jeszcze bardziej ciekawy. Dowodził tego każdy wybuch śmiechu na sali towarzyszący wspomnieniom z oglądanych filmów. „I wtedy zakopali Chucka Norrisa razem z samochodem. Błąd, duży błąd” itepe. Nic dziwnego, w końcu wiele osób ma dokładnie takie same wspomnienia i tak samo wycinało z blachy gwiazdki ninja po obejrzeniu Amerykańskiego wojownika.

(2010)

Bywają takie filmy, których tytuły załatwiają sprawę od razu. Niepotrzebny zwiastun, niepotrzebne streszczenie, niepotrzebne opinie innych - Chuck Norris kontra komunizm? Trzeba to zobaczyć! Zapraszam na recenzję filmu o badassowym tytule Chuck Norris kontra komunizm aka Chuck Norris vs Communism. Najlepszy film 31. Warszawskiego Festiwalu Filmowego? Przez ostatnie dwa lata najlepszymi według mnie filmami Warszawskiego Festiwalu Filmowego były te filmy, na które najbardziej z festiwalowego repertuaru czekałem. Big Bad Wolves, potem What We Do in the Shadows. Chuck Norris kontra komunizm miał być kolejnym filmem z tej serii, sławiącej mimochodem zalety mojej listy Do obejrzenia. To właśnie po tym dokumencie…

Ocena Końcowa

8

wg Q-skali

Podsumowanie : Z komunizmem w Rumunii walczyło się różnie. Także za pomocą pirackich kaset wideo. Szkoda, że więcej tu o komunizmie, a mniej o VHS-ie.

Podziel się tym artykułem:

Jeden komentarz

  1. Czasy VHS, to były czasy :).

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004