Operation Chromite (2016), reż. John H. Lee.
Operation Chromite (2016), reż. John H. Lee.

Operation Chromite. Recenzja koreańskiego hitu z Liamem Neesonem

Udział zagranicznych gwiazd w azjatyckich produkcjach to nic nowego. Po taką gwiazdę sięgnęli też filmowcy z Korei Południowej, który zagięli parol na Liama Neesona. Opłaciło się, bo Operation Chromite okazał się finansowym sukcesem, choć – jak to często bywa – finansowy sukces nie zawsze równa się dobremu filmowi. Recenzja filmu Operation Chromite.

O czym jest film Operation Chromite

Trwa wojna koreańska. Rok 1950. Wojskom Korei Północnej idzie coraz lepiej i udało im się już zająć większość półwyspu koreańskiego, w tym miasto Inczon w bezpośrednim sąsiedztwie Seulu. Aby zapobiec przegranej wojnie, wojska koalicji ONZ dowodzone przez amerykańskiego generała MacArthura (Liam Neeson) zamierzają dokonać desantu w liczbie około 70 tysięcy żołnierzy i ciężkiego sprzętu. Pytanie tylko, w którym miejscu? MacArthur upiera się co do okolic Inczonu mimo tego, że nawigacja po miejscowych wodach może być zgubna. Wąskie wybrzeże usiane minami nie zachęca do podpływania bliżej, a reszta z dowództwa uważa, że generałowi marzy się jego własna prywatna Normandia, co przysłania jego rozsądek. Ostatecznie powodzenie desantu zależeć będzie od ośmioosobowego oddziału szpiegów dowodzonego przez kapitana Janga (Lee Jung-jae: Il mare, The Thieves, Assassination), którzy w przebraniach żołnierzy Korei Północnej dostają się do Inczonu pod pozorem inspekcji fortyfikacji obronnych. Jeśli uda im się wykraść plany rozmieszenia min i przejąć latarnię morską, która może oświetlić wojskom amerykańskim z przyległościami drogę w kierunku lądu, operacja pod kryptonimem Chromite może się udać.

Recenzja filmu Operation Chromite

Desant, którego celem było opanowanie drogi Inczon-Seul-Wonju, a w którym brało udział ponad 200 okrętów wojennych zakończył się kilkunastodniową bitwą o Inczon, która miała kluczowe znaczenie w dalszym przebiegu wojny koreańskiej. Temat na film to zacny, niestety w sytuacji, gdy trzeba liczyć każdego wona z budżetu, konieczne jest zakombinowanie tu i ówdzie. W związku z tym zakombinowaniem wyszło coś podobnego do Stalingradu Bondarczuka. Chciałeś obejrzeć film o bitwie pod Stalingradem, a zobaczyłeś to, co ją poprzedziło. W Operation Chromite schemat działania filmowców jest podobny. Komu więc marzy się soczyste kino wojenne pełne rozmachu inscenizacyjnego, ten powinien nastawić się raczej na batalistykę mniejszą.

Operation Chromite podzielony jest w zasadzie na dwie części, które w trakcie trwania filmu przenikają się ze sobą. Jedna to sceny z udziałem Liama Neesona, który siedzi sobie w Tokio i opracowuje strategię nie słuchając sprzeciwu innych (Neeson w roli MacArtuhra wypadł wiarygodnie, choć nie sposób nie oprzeć się wrażeniu, że coś tu nie gra). Druga zaś poświęcona jest odważnym południowokoreańskim szpiegom, którzy za linią wroga robią wszystko, by przeżyć. Bardziej efektowna rzecz jasna jest ta druga część, bo i trup ściele się tu gęsto i krew sika na lewo i prawo, a – co zwykle udane w południowokoreańskich filmach – główny czarny charakter jest zacny, chyba trochę wzorowany na majora Hellstroma z Bękartów wojny (nawet podobny fizycznie). Nie ulega jednak wątpliwości, że to typowe koreańskie patriotyczne kino z zachowaniem wszystkich schematów kina wojennego – ktoś wspomina, że chciałby zobaczyć żonę i wiadomo, że wydaje na siebie wyrok takim gadaniem.

Wstawek z Neesonem powinno być mniej, bo zwalniają tempo filmu, no ale skoro już zapłaciliśmy amerykańskiemu gwiazdorowi, to niech amerykański gwiazdor gra. W wyniku czego Operation Chromite wart jest obejrzenia chyba jedynie w formie ciekawostki. Ciekawostki, której zabrakło kasy na rozmach, w wyniku czego jest tu sporo scen kłujących w oczy komputerem i greenboksami. A jeśli nie było kasy na rozmach, to trzeba się było lepiej skupić na historii oddziału bohaterskich żołnierzy, a Neesona wziąć do jakiegoś innego filmu. Nawet jeśli MacArthurem był w porządku.

(2198)

Udział zagranicznych gwiazd w azjatyckich produkcjach to nic nowego. Po taką gwiazdę sięgnęli też filmowcy z Korei Południowej, który zagięli parol na Liama Neesona. Opłaciło się, bo Operation Chromite okazał się finansowym sukcesem, choć - jak to często bywa - finansowy sukces nie zawsze równa się dobremu filmowi. Recenzja filmu Operation Chromite. O czym jest film Operation Chromite Trwa wojna koreańska. Rok 1950. Wojskom Korei Północnej idzie coraz lepiej i udało im się już zająć większość półwyspu koreańskiego, w tym miasto Inczon w bezpośrednim sąsiedztwie Seulu. Aby zapobiec przegranej wojnie, wojska koalicji ONZ dowodzone przez amerykańskiego generała MacArthura (Liam Neeson)…

Czas na ocenę:

Ocena: 5

5

wg Q-skali

Podsumowanie: O losach wojny koreańskiej zadecyduje tajna misja mająca na celu umożliwienie desantu wojsk koalicji dowodzonych przez generała MacArthura. Szumu narobił udział w tym filmie Liama Neesona. Gdyby nie on, nie byłoby o czym gadać.

Odpowiedź

Skomentuj

Twój adres mailowy nie zostanie opublikowany. Niezbędne pola zostały zaznaczone o taką gwiazdką: *

*

Quentin

Quentin
Jestem Quentin. Filmowego bloga piszę nieprzerwanie od 2004 roku (kto da więcej?). Wcześniej na Blox.pl, teraz u siebie. Reszta nieistotna - to nie portal randkowy. Ale, jeśli już koniecznie musicie wiedzieć, to tak, jestem zajebisty.
www.VD.pl