Nie ma co specjalnie udawać, o koreańskim filmie katastroficznym Pandora dostępnym na Netfliksie nie byłoby o czym gadać. Ot standardowe południowokoreańskie kino z jego wadami i zaletami, nic, co by miało powalczyć o większe docenienie tamtejszej kinematografii u reszty świata. Ale. Film znalazł się na Netfliksie i fajnie by było, gdyby nie była to jedynie anomalia związana z byciem tzw. produkcją Netfliksa.
Netflix, a sprawa koreańska
Nie wiedziałem, że to taka właśnie produkcja, gdy oglądałem w zeszłym roku jej zwiastun i wręczałem jej QL-a. Nie chce mi się teraz sprawdzać, jaka była historia filmu Pandora, że ostatecznie wylądował tam, gdzie wylądował, bo to mniej istotne w sumie. Bardziej istotny jest fakt dostępności nowego południowokoreańskiego filmu do obejrzenia legalnie w Polsce, nie dość, że z napisami, to jeszcze z lektorem. Mam takie coś, że w przypadku filmów z Korei Południowej nawet wolę lektora, bo zwykle w takiej wersji film wydaje mi się bardziej „normalny” niż z jakimikolwiek napisami i oryginalnym dźwiękiem. Co zwykle przeszkadza widzom takich filmów i mnie trochę również, to, że jakby dobre one nie były, to zawsze znajdzie się tam jakieś koreańskie dziwactwo/zachowanie, które ciężko zrozumieć. Lektor zwykle łagodzi to uczucie i tak samo jest zresztą w przypadku filmu Pandora.
Nie ma wątpliwości, że na południowokoreańskie filmy nie ma co liczyć w polskich kinach (zdarzają się wyjątki, ale te z kolei ciężko znaleźć w jakimkolwiek kinie mimo ich dystrybucji), dlatego gdyby taki trend się utrzymał (rozpoczął) byłoby znakomicie. Nie mam nic przeciwko oglądaniu koreańskich filmów na Netfliksie, szczególnie że i tak nie będę miał okazji zrobić tego w kinie. Więcej, byłbym zachwycony taką możliwością. Pandora wystartowała w koreańskich kinach 7 grudnia zeszłego roku, w marcu jest już do obejrzenia w Polsce. Teraz widzę, że to pierwszy ichni film kupiony przez Netfliksa jeszcze przed premierą i trzymajmy kciuki, żeby nie ostatni. Trochę zamknęłoby to też usta krytykom Netfliksa, którzy narzekają na spóźnione premiery i stare filmy. W końcu byłoby coś nowego. (Szczegół, że większość i tak by narzekała, jak teraz na tę turecką nawałnicę tytułów; ja bym nie narzekał).
O czym jest film Pandora
Jae-Hyeok razem z matką i bratową mieszka w małym koreańskim miasteczku u podnóża elektrowni atomowej. Elektrownia zapewnia miejscowym pracę, ale też jest stałym zagrożeniem. Ojciec i brat Jae-Hyeoka zginęli pracując właśnie tam, a coraz częstsze protesty i niezbyt przychylne raporty naukowców pokazują, że niebezpieczeństwo większej katastrofy jest bliskie. Szefostwo elektrowni nic sobie z tego nie robi, a rząd ma bezpieczeństwo obywateli w nosie, grunt, że zarabia na tym biznesie grubą kasę. Wszyscy uważają, że nie ma się czego bać, elektrownia jest bezpieczna. Wszystko się zmienia wraz z trzęsieniem ziemi, które elektrownia powinna bez problemu wytrzymać. Ale nie wytrzymuje. Wybucha reaktor, rozgrzewa się rdzeń czy jak to się tam nazywa, a na dodatek wycieka chłodziwo z basenu, w którym chłodzone są zużyte pręty radioaktywne. Aby zaradzić sytuacji potrzebne będzie poświęcenie pracowników elektrowni, w tym Jae-Hyeoka.
Recenzja filmu Pandora
Jak przystało na kino katastroficzne, Pandora to przede wszystkim przestroga. Jak dowiadujemy się z napisów końcowych, Korea nie przejęła się tragedią w Fukuszimie i kiedy sporo krajów wycofuje się z energii jądrowej, w Korei stale budowane są nowe elektrownie. Jak mogłaby się zakończyć awaria jednej z nich pokazuje właśnie Pandora, która kosztem efektownych wybuchów, pożarów i innych atrakcji bardziej skupia się na ludziach i tym, jaki wpływ na nich miałaby taka katastrofa. W parze z akcją ratowania reaktora idzie ewakuacja miejscowej ludności oraz akcja dezinformacji prowadzona przez skorumpowany rząd mająca na celu zbagatelizowanie problemu i nie dopuszczenie jego szczegółów do opinii publicznej. Kiedy to wszystko się ze sobą sumuje, dochodzi do największej tragedii, którą zagrożeni są już nie tylko pracownicy i ratownicy wysłani na pomoc elektrowni jądrowej. Gehennę przechodzą także ich bliscy, których ewakuacja wcale nie ratuje, ale pakuje w jeszcze gorsze położenie.
Jako się rzekło, Pandora to tradycyjne południowokoreańskie kino z rozmachem, który nie stanowi problemu dla tamtejszych filmowców i zwykle ładnie wypada na ekranie (no w Operation Chromite nie wypadł) dzięki dobrej realizacji. Było o tyle łatwiej, że sceny wybuchów czy masowej paniki stanowią niewielki procent filmu, reszta to bardziej obyczajowy dramat wedle wszelkich prawideł gatunku. Zaczyna się wesoło (po koreańsku wesoło), mamy czas, by poznać bohaterów, a potem wszystko się wali, rodziny zostają rozłączone, ratowanie sytuacji wymaga poświęceń, przed którymi koreańscy filmowcy nie uciekają w happy endy. Sporo tu wymiotowania i spalonych ciał, ale nic poza skalę. Jest obowiązkowy patos, nieudolni politycy, którzy wygląda na to są problemem całego świata i sporo płaczących kobiet (Kim Joo-Hyun, Moon Jeong-Hee). Co wrażliwsi na pewno uronią łezkę, ale na pewno nie pójdą spać z poczuciem obejrzenia czegoś wielkiego.
Miałem jeszcze jakieś jedno przemyślenie, ale mi uciekło.
(2213)
Ocena Końcowa
7
wg Q-skali
Podsumowanie : Katastrofa elektrowni atomowej grozi nie tylko pobliskiemu miasteczku, ale i okolicom. Konieczne będzie wiele poświęceń. Katastroficzne kino odkładające trochę na bok efektowne wybuchy kosztem opowieści o ludziach, których dotknęła tragedia.
Podziel się tym artykułem:
Ja bym dał jednak pół gwiazdki mniej, strasznie to sztampowe jednak, a bohaterowie aż przesadnie ciapowaci. No i niektóre efekty CGI nie prezentują się szałowo. Niemniej rozrywka dość przyjemna i można rzucić okiem, choć taki „Tunel” czy „Train to Busan” to filmy wyraźnie lepsze.
Zgadzam się, ale że teoretycznie nie mam połówek (gwiazdki są przy okazji oceny właściwiej, bo były w templacie, ale niestety nie 10 tylko 5 🙂 ), to zaokrągliłem do Siódemki, bo Szóstka to by było za mało, a musiałbym ją dać, żeby gwiazdek było o tę połówkę mniej :).
@Koper podpowiesz który konkretnie „Tunel” masz na myśli? Oglądałem Train to Busan i bardzo mi się spodobał, jeżeli tunel jest w podobnych klimatach to chętnie obejrzę 🙂
Tunnel, Teo-neol (2016). Inne klimaty od Pociągu, bo typowo katastroficzne-naturalne :). Swoją drogą chyba ma jakiegoś polskiego dystrybutora i ma lecieć w kinach (choć jak znam życie to w tych niewidzialnych :))
Strasznie głupi ten film i pełen patosu. Zła władza, która zamyka obywateli. Idiotyczny prezydent, który w obliczu kryzysu wyłącza wszystkie elektrownie. Bohaterscy wojownicy poświęcający się dla innych. No i skażenie siejące spustoszenie niczym wybuch 100 bomb atomowych. Kiepska kalka z amerykańskich filmów katastroficznych w których spadającą asteroidę zamieniono reaktorem atomowym. Zero w tym rozsądku i realizmu. Czysta propaganda. Jestem bardzo zawiedzony.
Po obejrzeniu x*x koreańskich filmów doszedłem do wniosku, że oni po prostu tacy są (naiwni, często idiotyczni, przesadnie patriotyczni itd.) i to ich mentalność, w którą albo się uwierzy albo będzie męczyć. Bo nie wierzę, że to jakiś spisek reżyserów, żeby pokazywać Koreańczyków nie takimi, jakimi są naprawdę, czyli jednak zupełnie inni od nas.
Co nie zmienia faktu, że z perspektywy czasu, nawet biorąc pod uwagę to, że już mnie nie mierzi to wszystko co ww., trochę popłynąłem z tą Siódemką :). Z drugiej strony wydaje się, że wystarczyłoby ciut podmajstrować nad scenariuszem i już film byłby dużo lepszy.