Czyli co Q-Słonko widziało w listopadzie
Filmowy listopad 2024 w ocenach
8
– Anora
Kiedy nieokrzesany syn ruskiego oligarchy poślubia tancerkę erotyczną, rozpoczyna się wyścig z czasem o unieważnienie tego małżeństwa. Najbardziej intensywny film, w którym tylko gadają i gdzieś chodzą, od czasu „Nieoszlifowanych diamentów”. Gdy się już przyzwyczaisz do głupawych głównych bohaterów i cienia Rosji unoszącego się nad filmem, potem już wsiąkasz.
– Beatles ’64
Dokumentalny zapis pierwszej podróży The Beatles do Stanów Zjednoczonych uzupełniony o trochę niewykorzystaną wystawę zdjęć Paula McCartneya z tego okresu. Współczesnym muzykom brakuje tego luzu, Bolec. Uświadamiasz to sobie z każdym prywatnym materiałem zza kulis wspomnianego pobytu. Wciąż zadziwia mnie, jak wiele archiwaliów sprzed ponad pół wieku się uchowało.
– Return of the King: The Fall and Rise of Elvis Presley. Powrót króla: Upadek i wzlot Elvisa Presleya
Dokumentalna próba odnalezienia prawdziwego Elvisa Presleya pod coraz cięższym kostiumem Elvisa Presleya i odpowiedź na pytanie, dlaczego najlepiej to robić w kontekście ikonicznego TV speciala z 1968 roku. Konkretnie i na temat, a król nie po to jest królem, żeby było nudno.
7
– American Movie. Amerykański film: Jak powstawał Północny Zachód
Z niewiadomych przyczyn zupełnie ominęła mnie ta urocza produkcja dokumentalna sprzed 25 lat, a przecież to kino w totalnie moim stylu. Upływ czasu nijak nie odcisnął piętna na tym dziele o bólu tworzenia, zmaganiu się z niezrozumieniem przez innych własnego geniuszu i braku nagrody za poświęcenie, talent i nieustępliwość. A także o Ameryce poza tą znaną z dużego ekranu Ameryką.
– Gangsterzy i filantropi
Ekipa fachowców w złodziejskim fachu przygotowuje się do skoku na furgon z pieniędzmi, podczas gdy zwolniony z pracy chemik znajduje swój sposób na zarobek. Seans powtórkowy. Druga nowelka do zapomnienia, ale ta pierwsza to prawdziwy cymes. Bezapelacyjnie najlepszy polski heist-movie w historii zachwyca scenariuszem i aż się prosi o remake w reżyserii Quentina Tarantino. Siódemka ze średniej 10/10 i 5/10.
– Prawo i pięść
Potrzebujący nowych spodni Andrzej dołącza po II wojnie światowej do oddziału ochotników mających zabezpieczyć przed szabrownikami miasteczko na Ziemiach Odzyskanych. Seans powtórkowy. Nie zestarzał się zbytnio ten polski western Jerzego Hoffmana, choć ma już 60 lat. Nieco pokraczna finałowa rozgrywka psuje końcowy efekt, ale zachwyt dykcją nawet siedmioplanowych postaci – pozostaje.
– Saturday Night
11 października 1975 roku nadano na żywo pierwszy odcinek „Saturday Night Live”. Oto, co działo się na 90 minut przed startem programu. Jason Reitman imponująco ogarnia żwawe tempo tej produkcji-hołdu, która się nie zatrzymuje, oraz pokaźną obsadę wcielającą się w tonę legend komedii. Całości brakuje wyraźnego stempla, który zamieniłby solidne, wyrachowane dzieło w coś, co przetrwałoby tyle czasu, ile program, o którym opowiada.
– Smile 2. Uśmiechnij się 2
Przygotowująca się do triumfalnego powrotu na scenę uzależniona od dragów gwiazda estrady zaczyna doświadczać niepokojących zdarzeń. Easily jeden z najlepszych mainstreamowych horrorów roku. O wiele lepszy niż część pierwsza. Znakomita Naomi Scott w roli głównej.
– Super/Man: The Christopher Reeve Story. Super/Man: Historia Christophera Reeve’a
Wzruszająca dokumentalna opowieść o OG Supermanie, który w przewrotnym zderzeniu z życiem udowodnił swoją superbohaterskość dopiero gdy prawie wszystko mu odebrano. Klasyczne gadające głowy z największą wartością w postaci najbliższych Reeve’a, choć na ironię również największą słabością, bo myślę, że było dużo więcej w tej historii gwiazdora jednego filmu wkurzonego na to, że jego karierę zdefiniował ten jeden tytuł.
6
– Conclave. Konklawe
Po śmierci papieża rozpoczyna się konklawe, w trakcie którego wybrany zostanie jego następca. Wykonany z chirurgiczną precyzją thriller z przeszarżowanym twistem. I to właśnie ta chirurgiczna precyzja przeszkadza w cieszeniu się z filmu, w którym wszystko jest takie jak trzeba.
– Heretic
Dwie misjonarki pukają do drzwi sympatycznego pana, który bardzo chce porozmawiać z nimi o Jezusie. Ładnie nakręcony thriller ze świetnym Hugh Grantem i dużą porcją zmarnowanych okazji na coś więcej niż ganianie się po mrocznej piwnicy.
– Listy do M. Pożegnania i powroty
Grupa starych bohaterów uzupełniona przez kilka świeżynek po raz szósty przeżywa dzień Wigilii. Porządne kino świąteczne, które w polskich warunkach wciąż nie ma absolutnie żadnej konkurencji. Życzyłbym sobie tylko więcej humoru kosztem refleksji, no i żebym nie domyślił się zwrotu akcji sekundę po pojawieniu się tej postaci na ekranie.
– Strange Darling
Ścigana przez seryjnego mordercę dziewczyna będzie musiała przejść przez piekło, by przetrwać. Wpadająca w oko stylistyka, wpadająca w ucho muzyka, świat widziany kamerą mojego ulubionego od zawsze Gvibanniego Ribisiego – to zdecydowanie na plus. Im dalej w film, tym bardziej staje się on jednak ofiarą swojego przewrotnego pomysłu, który wcale nie jest aż tak przewrotny jak się to twórcom wydaje.
5
Pojmany w Afryce Północnej niewolnik może stać się nadzieją Cesarstwa Rzymskiego, ale najpierw musi przeżyć na arenie. Ćwierć wieku myślał Ridley Scott, by wymyślić gorszą powtórkę pierwszego „Gladiatora” z umniejszeniem etosu Maximusa, pozbawioną emocji i pazura batalistyką i masą rzeczy, których teraz mogą się czepiać internetowe śmieszki.
4
– Ministry of Ungentlemanly Warfare, The. Ministerstwo Niebezpiecznych Drani
Aby powstrzymać Hitlera, Anglicy postanawiają schować do kieszeni honor i zorganizować ekipę gierojów, dla których wszystkie chwyty są dozwolone. Młodzi powiedzą: bezbek. Krytycy powiedzą: mamy „Bękarty wojny” w domu. Jedni i drudzy będą mieli rację. Zaprawdę powiadam Wam, odpalcie sobie lepiej serialowy „Oddział dla zuchwałych”.
3
– Time Cut. Przeciąć czas
Nastolatka cofa się do 2003 roku, by powstrzymać śmierć swojej siostry z rąk seryjnego mordercy. Ten slasher dla dwunastolatków nie tylko jest nędzny i zrobiony jak produkcja z Hallmarku, ale też fabułę ma zajumaną z o wiele lepszego „Zatrzymać morderstwo”. Jedno jest tu jednak przerażające: że 2003 rok to już zamierzchła historia.
Podziel się tym artykułem:
Nie chcę spoilować ale opis jednego filmu diametralnie różni się od fabuły, czy to zamierzone jest? Rozumiem cel, jeżeli to zamierzone ale nie wiem, czy to jednak zamiwrzone 😛
Jeśli wydaje Ci się, że coś jest zamierzone, to na pewno jest zamierzone :). Jeśli masz na myśli film, który ja też mam teraz na myśli, to nie zauważam zasygnalizowanego problemu ;). Czasem fabuła filmu to jego parę pierwszych minut, nic więcej. A już na pewno nie to, co się w trakcie filmu okazuje, że nas twórcy w chuja robili. Gdyby tak było, to streszczenie fabuły „Szóstego zmysłu” trzeba by zaczynać od „Nieżyjący psycholog dziecięcy…”.
TO ON NIE ŻYJE?!?!?