Wydawać by się mogło, że kiedy czekasz prawie ćwierć wieku na nakręcenie kontynuacji swojego hitu, to masz w końcu jakiś pomysł na to, żeby zaprezentować widzom coś nowego, wartego ich oczekiwania. No bo przecież gdybyś chciał drugi raz nakręcić to samo, to nie czekałbyś dłużej niż pięć lat, prawda? PRAWDA? Recenzja filmu Gladiator 2.
O czym jest Gladiator 2
Hanno (Paul Mescal) mieszka sobie w Numidii, krainie w północnej Afryce, w której w spokoju karmi kurczaki i prowadzi rodzinne życie u boku ukochanej. Nagle u brzegów Numidii pojawiają się rzymskie wojska pod wodzą generała Marka Akacjusza (Pedro Pascal). Życie Hanno zamienia się w zgliszcza, a on sam trafia do Rzymu. Pomaga mu w tym dzielna postawa na arenie, którą zwraca uwagę (postawą, a nie areną :P) ambitnego Makrynusa (Denzel Washington). Prowadzi on własne ludus, ale jego ambicje sięgają dużo wyżej. Hanno zgadza się dla niego walczyć, o ile Makrynus zapewni mu zemstę na Akacjuszu. Tymczasem Rzym pod tyranią dwóch cesarzy nie przypomina już Rzymu marzeń Marka Aureliusza. Jego córka, Lucylla (Connie Nielsen) potajemnie kombinuje powstanie przeciwko tyranom. Razem z nią zainteresowanych zmianą władzy jest również kilku wysoko postawionych obywateli, a w planach pomóc im może niespodziewana przeszłość Hanno.
Zwiastun filmu Ridleya Scotta
Recenzja filmu Gladiator 2
Prawdopodobnie łatwiej mi było spojrzeć bardziej przychylnym okiem na drugiego Gladiatora, bo pierwszej części wcale nie uważam za film wybitny ani taki, na którym jakoś specjalnie bym się bawił. Myślałem, że to tylko opinia sprzed 25 lat, ale całkiem niedawno powtarzałem film Scotta i wrażenia były tylko niewiele lepsze niż za pierwszym razem. Still Siódemka, ale bez porywów serca i z nieśmiałym kciukiem w górze. Po Gladiatorze 2 spodziewałem się więc dużej dawki naparzania się na arenie, przelanej krwi i wyrywających z sandałów scen akcji z użyciem przyborów ułatwiających mordowanie w kreatywny sposób. Tylko tyle, serio nic więcej.
Z grubsza wszystko, co przeczytacie o Gladiatorze 2 gdzie indziej zgadza się z prawdą. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie czytać hi, hi. No nie, chodzi o to, że nie mam do powiedzenia o filmie Scotta niczego więcej, czego ktoś wcześniej by już nie napisał. Takie to dzieło, które dość łatwo zdiagnozować i wskazać słabe jego punkty. A jest ich dużo. Mniej tu punktów mocnych, ale tu również nie będzie zaskoczenia, bo nie napiszę nagle, że Denzel Washington był słaby. No bo nie był, choć głosy o Oscarze są naprawdę bardzo mocno przesadzone. Do tego łatwiej było mu błysnąć przy reszcie obsady co najwyżej solidnej. Jak również beznadziejnej, gdy wspomnieć o Pedro Pascalu. Dużo lepszy występ zanotował nawet w The Mandalorian. Przynajmniej jeśli chodzi o mimikę twarzy.
Dla mnie problemem nie jest tu całkowita ignorancja twórców, jeśli chodzi o wiedzę historyczną. Zgadzam się, że takich filmów jak Gladiator 2 nie ogląda się po to, żeby dowiedzieć się czegoś o historii. Dużo się wszędzie pisze o tych wszystkich gazetach przy porannej kawie (gazetę mieli, ale wykutą w kamieniu), czy gladiatorach na nosorożcu (Czy gladiatorzy jeździli po arenie na nosorożcach? Nie wiadomo, nie zachowały się żadne nagrania z tamtego okresu. Ale całkiem możliwe, że jeździli, bo nosorożce na arenie się pojawiały; a na pewno pojawił się jeden tyle że nie z dwoma rogami, a standardowo, z jednym) wskazując to na szczycie listy słabych punktów filmu Gladiator 2. Owszem, jego twórcy mają historię w dupie, ale nikt by o tym nawet nie wspomniał, gdybyśmy mieli do czynienia z wybitnym przynajmniej akcyjniakiem. Nie mówiąc o wybitnym akcyjniaku wyciskaczu łez. No ale nie mamy i teraz film Scotta zbiera cięgi z każdej strony, również z tej.
Problemy Gladiatora 2 są inne. Problemem jest zupełny brak emocji, jaki ze sobą przynosi. Problemem jest główny bohater pozbawiony charyzmy Russella Crowe’a. Problemem są komiksowi cesarze. Problemem jest naiwny scenariusz. Problemem w końcu jest fakt, że to właściwie powtórka z pierwszego filmu, by znów posłużyć się analogią szkolną – Gladiator 2 przypomina klasówkę spisaną od kolegi, ale z wprowadzonymi zmianami, żeby facetka się nie kapnęła. Spisaną od siebie samego na dodatek.
No i problemem jest również to, że Scott podąża do celu po trupie swojego własnego filmu sprzed ćwierćwiecza nie bacząc na to, że przy okazji zmienia też wydźwięk jego samego. Była to oto opowieść o dzielnym Maximusie, który pogrążony w żałobie po spalonych żonie i dziecku wyrusza do Rzymu i robi kęsim odpowiedzialnemu za jego nieszczęście Kommodusowi. Poświęca przy tym wszystko odchodząc w rytm kultowej już muzyki w stronę Elizjum, gdzie ponownie spotka się z ukochaną kobietą i dzieckiem, za których walczył i zginął. Prawy, szlachetny, honorowy, pokusy ignorujący. Wyciągamy chusteczki, płaczemy gładząc zboże. I co? I gówno. Przychodzi Ridley Scott i przekonuje nas, że ów romantyczny Maximus pukał na boku inne baby.
Lucylla nie lepsza. Przyjadę po ciebie, przyjadę, spokojna głowa! Nie przyjechała.
No ale
hellou. Przecież napisałeś, że przyszedłeś tu tylko po krew i rozwałkę. Tak było, nie ściemniam. Tyle, że i tego nie dostałem. Sceny akcji w filmie Gladiator 2 są. Jedne bardziej efektowne, inne mniej, żadna nie zostanie w pamięci na dłużej. No bo przecież chyba nie te pawianopsy z początku czy reszta zwierzaków, które na papierze brzmią badassowo, a w rzeczywistości sprawiają tylko tyle, że ludzie się ich teraz czepiają. No niby jest dużo większa skala, bo oglądamy sobie sceny marynistyczne w Koloseum (bywało, że i takie w rzeczywistości były organizowane), ale nie sprawiają u widza wzrostu tętna tak samo jak nie podniósł go Hannibalowi Lecterowi zjedzony przez niego język pielęgniarki prosto z jej twarzy. Zabrakło w nich przede wszystkim tej podbudowy, która pozwoliłaby się bardziej zaangażować w nie emocjonalnie. A tutaj? Nawet gdyby w połowie filmu utłukli Lucjusza, to nikt by się specjalnie tym nie przejął. Często jest też tak, że kończą się w zasadzie w połowie. Wbija chłop na nosorożcu, przeciwko niemu sześciu chłopa. Oni przed nim uciekają, nosorożec wali ryjem w ścianę, koniec sceny. Wpływają statki, wiosła połamane, stop! Hanno wygrał, prosimy się rozejść.
(2631)
Ocena Końcowa
5
w skali 1-10
Podsumowanie : Pojmany w Afryce Północnej niewolnik może stać się nadzieją Cesarstwa Rzymskiego, ale najpierw musi przeżyć na arenie. Ćwierć wieku myślał Ridley Scott, by wymyślić gorszą powtórkę pierwszego „Gladiatora” z umniejszeniem etosu Maximusa, pozbawioną emocji i pazura batalistyką i masą rzeczy, których teraz mogą się czepiać internetowe śmieszki.
Podziel się tym artykułem:
Myślałby kto, że jak masz ćwierć wieku na rozkminy na temat filmu, który zrobiłeś i czy dałoby się to zrobić lepiej, albo opowiedzieć jakąś nową historię, to jak już się w końcu za to zabierzesz, to wyjdzie ci nowy Mad Max, jak George’owi Millerowi.
Zastanawiam się czy to Scott chciał, czy to wytwórnia naciskała. Był taki casus Thomasa Harrisa, który bardzo nie chciał napisać kontynuacji Milczenia Owiec. Wydawnictwo naciskało, więc w końcu na odczepnego napisał. Gniot straszny. Może tu było tak samo?
Miałem chyba wrażenie, ale może jestem w błędzie i chodziło o jakąś inną powieść/film, że Harris doszedł do wniosku, że napisze jak najbardziej absurdalną kontynuację jak tylko się da, żeby zobaczyć, czy mu ją nakręcą. I nakręcili :). Mogło być gorzej, co udowodniła jego kolejna książka.
Wydaje mi się, że Scott po prostu ma to w dupie i dobrze się bawi na planie, póki jeszcze może. A że jakoś dużo mu nie zostało to już przebąkuje o trzeciej części