×
Sierota: Narodziny zła, Orphan: First Kill (2022), reż. William Brent Bell.

Sierota: Narodziny zła. Recenzja filmu Orphan: First Kill

Dzisiaj dwa słowa o kuriozalnej produkcji, której z jednej strony nie da rady oglądać się na poważnie, a z drugiej jest całkiem udanym filmem, biorąc pod uwagę wszystkie towarzyszące jej okoliczności. Recenzje filmu Sierota: Narodziny zła.

O czym jest film Sierota: Narodziny zła

Hen w estońskim sierocińcu pośród pustki i śniegów mieszka sobie niejaka Leena Klammer (Isabelle Fuhrman). 31-letnia kobieta, która cierpi na rzadką chorobę, w efekcie której wygląda jak 9-latka (pi razy oko, mam wrażenie, że sami twórcy dwóch Sierot nie do końca ogarniają, ile ona ma lat). Obdarzona sporą inteligencją Leena ma wśród tutejszych opiekunów opinię mistrzyni manipulacji. Wkrótce pokrywa się to z rzeczywistością, gdy kobieta używa swojego set of skillsów do brawurowej (i krwawej) ucieczki. Pytanie tylko: co dalej? Leena szybko znajduje odpowiedź. Udaje jej się odnaleźć informację o zaginionej przed laty amerykańskiej dziewczynce. Zaginiona jest dość podobna do Estonki, co wystarczy do tego, by ta ogłosiła wszem i wobec, że oto została odnaleziona. Wkrótce po Leenę, która teraz każe do siebie mówić per Esther, zgłasza się szczęśliwa matka (Julia Stiles). Zabiera odnalezione dziecko do Stanów, gdzie już czeka na nią ojciec (Rossif Sutherland z tych Sutherlandów), który nigdy nie stracił nadziei na to, że jego dziecko zostanie odnalezione.

Zwiastun filmu Sierota: Narodziny zła

Recenzja filmu Sierota: Narodziny zła

Od razu napiszę, że nie da się pisać o filmie Sierota: Narodziny zła zatajając fakty dotyczące filmu Sierota, którego jest prequelem (napisałem jego recenzję tysiąc sześćset siedemdziesiąt sześć recenzji temu…). Dlatego nie zamierzam na to uważać, ani kombinować jak coś ukryć. Szczególnie że i tak w opisie fabuły już zostało napisane to, co skutecznie zabija seans Sieroty dla tych, którzy jeszcze jej nie widzieli. Mieliście czas od 2009 roku! Tysiąc siedemset recenzji w tym czasie napisałem! Trzeba było oglądać, bo to fajny film.

Był więc ten rok 2009, kiedy na ekrany kin trafiła Sierota z odważnym zwrotem akcji, który bezapelacyjnie należało uznać za udany. Główna w tym zasługa aktorki wcielającej się w rolę tytułową. 12-letnia naówczas Isabelle Fuhrman wcieliła się w rolę 9-letniej sierotki, która w finale okazało się, że sami wiecie. Wydawało się, że temat został zamknięty, gdy nagle w okolicach ubiegłego roku ktoś wpadł na pomysł na to, żeby do niego powrócić. Umysł to musiał być tęgi, bo kto przeciętny wymyśliłby, aby nakręcić prequel Sieroty. I żeby… znów obsadzić w nim Isabelle Fuhrman. Dziewczyna, która mając 12 lat zagrała 9-latkę, miała teraz 25 lat i miała zagrać postać młodszą niż tę, w której rolę wcieliła się w filmie sprzed trzynastu lat. Cóż mogło pójść nie tak?

Doprawdy nie mam pojęcia, jak oni wszyscy utrzymali powagę na tym planie. Przysięgam. Przecież tam co druga scena mogła spowodować śmiechowe konwulsje na samą myśl tego, do czego będą próbować przekonać widzów. Magia kina, te sprawy? No nie w tym przypadku. Oglądając film Sierota: narodziny zła nie sposób nie mieć przed oczami, jak kręcenie poszczególnych (każdej w zasadzie) scen musiało wyglądać w rzeczywistości. Oto „stara baba” (sorry Isabelle, przesadzam dla efektu) klęczy przed swoją filmową mamą (różnica wzrostu, c’nie), gdy filmowana jest jej twarz. A gdy w następnym ujęciu oglądamy ją od tyłu, wtedy jej miejsce ewidentnie zajmuje mała dziewczynka. I tak na zmianę. Twarz, przyklęk i patrzenie do góry. Tyły, dziecko, którym postać jest. Nie wiem, nie znam się na aktorstwie, ale to chyba ciężej było udawać niż granie na green screenie w jednej scenie z dodanymi potem w CGI stworami. Nikt tu nie próbował nawet kombinować. Zbliżenia – twarz Isabelle. Nie widać twarzy – dziecko. Żadne deepfake’owe odmładzanie czy zmniejszanie proporcji jak u hobbitów. Null. I chyba nawet mieli świadomość tego, że duża twarz 25-latki, nawet w zbliżeniu, nijak nie pasuje do małego ciałka 8-latki. I mieli to w dupie.

Nie da się więc oglądać filmu Sierota: Narodziny zła, nie zwracając non stop uwagi na opisane wyżej rozwiązanie. Rozprasza skutecznie aż do momentu, w którym okazuje się, że jednak mieli pomysł na ten prequel i wtedy już jest spoko. Film nagle nabiera rozrywkowej wartości i najlepszy jest w momentach, w których korzyści z posiadania dorosłego dziecka w fabule zostają wykorzystane (pożegnanie ojca na peronie). Udało się też złapać odpowiedni balans pomiędzy poważnym prowadzeniem fabuły, a traktowaniu jej z oczywistą przy takim wyjściowym założeniu beką. Przy czym, gdybym mógł decydować, wolałbym chyba, żeby poszli na całość i porobili sobie te jaja właśnie na całego.

No ale nie, co też nie jest najgorszym rozwiązaniem. Ma Sierota: Narodziny zła pomysł na siebie i nie jest tanim odcinaniem kuponów od sławy. Zresztą, kto dzisiaj pamięta jakiś horror z 2009 roku? Wystarczy wyjść na ulicę i zapytać pierwszą osobę z brzegu: Hej, czekałeś na dalszy ciąg Sieroty?

Zaletą tego prequela jest również to, że ma zwyczajny, 90-minutowy metraż, a nie sili się na opowiadanie czegoś przez trzy godziny. To idealna czasówka do tego typu filmów i wystarczający czas na to, żeby powiedzieć wszystko, co miało się do powiedzenia. W tym konkretnym przypadku dostajemy porządny thriller bez udziwniania, jumpscare’ów i szokowania na siłę. Choć zapowiadało się to na spektakularną katastrofę, katastrofą nie jest. Tylko ta Isabelle Fuhrman. Choćby stawała na rzęsach, ma 25 lat i tyle.

(2552)

Dzisiaj dwa słowa o kuriozalnej produkcji, której z jednej strony nie da rady oglądać się na poważnie, a z drugiej jest całkiem udanym filmem, biorąc pod uwagę wszystkie towarzyszące jej okoliczności. Recenzje filmu Sierota: Narodziny zła. O czym jest film Sierota: Narodziny zła Hen w estońskim sierocińcu pośród pustki i śniegów mieszka sobie niejaka Leena Klammer (Isabelle Fuhrman). 31-letnia kobieta, która cierpi na rzadką chorobę, w efekcie której wygląda jak 9-latka (pi razy oko, mam wrażenie, że sami twórcy dwóch Sierot nie do końca ogarniają, ile ona ma lat). Obdarzona sporą inteligencją Leena ma wśród tutejszych opiekunów opinię mistrzyni manipulacji.…

Ocena Końcowa

6

wg Q-skali

Podsumowanie : Estońska 31-latka w ciele 8-letniej dziewczynki trafia do Ameryki, gdzie zaczyna podawać się za dawno zaginioną córkę bogatej rodziny. Kuriozalny pomysł na obsadzenie 25-latki w roli ośmiolatki z hukiem skazany był na niepowodzenie. Tym bardziej trzeba docenić ten niespodziewany prequel za to, że znalazł na siebie pomysł i fajnie się go ogląda.

Podziel się tym artykułem:

Jeden komentarz

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004