Jedni się pewnie ucieszą, a drudzy będą niezadowoleni z takiego obrotu sprawy. Po pokręconym Lighthouse Robert Eggers postanowił zejść na ziemię i nakręcić film dla zwykłych śmiertelników. Recenzja filmu Wiking.
O czym jest film Wiking?
Daleka Północ. W rodzinne strony ze zwycięskiej wyprawy wojennej wraca król Aurvandil (Ethan Hawke). Oprócz łupów przywozi również poważnie wyglądającą ranę. Zwany Krukiem Wojny czy jakoś tak król czuje, że jego czas może zbliżać się ku końcowi. Pora więc najwyższa namaścić swojego syna Amletha na następcę tronu. Innego zdania jest wujek chłopaka, Fjolnir (Claes Bang), który jest zwolennikiem sukcesji przez dekapitację. Aurvandil traci głowę w sposób niemetaforyczny, ale Amlethowi udaje się uciec. Poprzysięga zemstę za ojca i uratowanie pozostawionej na pastwę losu królowej matki, Gudrun (Nicole Kidman). Lata później Amleth (Alexander Skarsgard) wraca nie tylko z żądzą zemsty, ale i ze spotkaną na kolejach losu Olgą (Anya Taylor-Joy).
Zwiastun filmu Wiking
Recenzja filmu Wiking
Widzę to tak. Jest sobie twórca filmowy z aspiracjami, który przez lata pracuje na to, żeby zostać dostrzeżonym. Rozszerza swoje portfolio, zbiera pomysły, kataloguje marzenia i czeka. Wtem nadchodzi przełom. O wspomnianym twórcy filmowym mówią wszyscy i ów twórca ma okazję do rozwinięcia skrzydeł i nakręcenia z grubsza wszystkiego, na co ma ochotę. I choć rosnąca rzesza fanów nawołuje, żeby sieknął kolejny Lighthouse, on chciałby spełnić swoje marzenie, bo zawsze chciał nakręcić film o wikingach. Bierze więc i nie ogląda się na nikogo tylko kręci film o wikingach. Tak to właśnie widzę, choć mogę być w błędzie, bo to tylko gdybanie.
Ale trochę uzasadnione gdybanie, bo Wiking w porównaniu z Lighthouse jest raczej niczym Tacy jesteśmy (chciałem dać „niczym Klan, ale nie chcę zamieszek) w porównaniu z Miasteczkiem Twin Peaks. Twardo trzyma się realizmu w granicach realizmu możliwego wśród postaci, które non stop coś jarają, żeby pogadać z przodkami. Na tyle, że wizyta w kinie nie grozi żadnymi późniejszymi znakami zapytania, interpretacjami i zastanawianiem się nad tym, co się właśnie obejrzało.
Zamiast tego seans Wikinga grozi wychłodzeniem, może leciutkim szokiem w zderzeniu z ekranową brutalnością, a także obcowaniem ze świetnym, surowym kinem w 100% świadomym tego, co chce sobą zaprezentować. Co do tego żadnych większych kłótni być nie może, bo Eggers po raz kolejny pokazał swoim fanom dopracowane i dopięte na ostatni guzik kino.
Pogonił więc swoich aktorów boso po zamarzniętym błocie i wybudował największe dekoracje w swojej filmowej historii. Wszystko po to, by jak najbardziej realistycznie oddać klimat epoki i świata przedstawionego. Całość wygląda na taką, w której nawet między zdjęciami Eggers nie pozwolił założyć cieplejszych kapci swoim gwiazdom. A te przybyły na ekran tłumnie, by odegrać swoje role w tym szekspirowskim dramacie opartym na islandzkich legendach. I zaprezentować tę opowieść o zemście, honorze, przeznaczeniu i o tym, że przed tym ostatnim uciec się nie da. Myślę, że Wiking spełnia wszelkie oczekiwania pod względem jakości produkcyjnej, jakie można było mieć po pierwszych migawkach z planu i późniejszych zwiastunach.
Co się zaś tyczy samej historii to jest ona nie tyle prosta, co opowiedziana wprost z samych trzewi zemstowego archetypu. Opowiada o tych wszystkich wspomnianych wyżej rzeczach, ale w sposób nieprzefiltrowany przez naszą współczesną wrażliwość, przez co może wydawać się przesadnie brutalna. Przenosimy się wraz z Amlethem do świata, w którym jeśli nie przeżyjesz trzech tygodni na łódce, to zostaniesz spalony w stodole. Czy to dobre rozwiązanie? No wiadomo, że nie, ale Wiking w ten sposób uświadamia, że przesada w drugą stronę, do której obecnie dążymy, też nie jest dobrym rozwiązaniem. Film Eggersa przypomina o tym, co najważniejsze i pokazuje jak trzeba o to walczyć. Co coraz częściej rozpływa się w tym życzliwym do wyrzygania, pełnym hipokryzji współczesnym świecie. I nawet jeśli Eggers nie miał aż tak górnolotnych zamiarów, to również i tak to wszystko mu wyszło.
(2530)
Ocena Końcowa
8
wg Q-skali
Podsumowanie : Młody nordycki książę wraca do rodzinnego królestwa, by pomścić śmierć swojego ojca. Surowe, brutalne, przemyślane w każdym szczególe widowisko. Robert Eggers nakręcił tym razem film dla bardziej statystycznego widza przy jednoczesnym zachowaniu wszystkich swoich atutów.
Podziel się tym artykułem:
Czuję się pozytywnie zachęcony oglądnięciem 🙂
Ej, ale tak znowu surowo-realistycznie i jednoznacznie to nie było. Ostatecznie mamy tu trochę nordyckiej fantasy, z której nie wszystko daje się tak łatwo wyjaśnić tym, że bohater miał wizję, pewne rzeczy można wziąć w nawias, a pewne pozostają niejednoznaczne (czy ten tatuśko faktycznie był taki godny zemsty, a mamuśka to taka była zaraz Lady Makbet? Bo w sumie na tle Wikingów „zły” stryjek nie prezentował się wcale jako ten najgorszy). :] Tak czy inaczej nietuzinkowe to i warte obejrzenia bez wątpienia.
No jak na Eggersa to myślę, że realistyczne :). Stryjek został fajnie „odwrócony” w trakcie filmu czym Eggers zagrał na nosie widzów przyzwyczajonych do konwencji kina zemsty.