Teraz to już nie kręcą takich filmów jak kiedyś – można usłyszeć dość często, jeśli posłuchać tu i ówdzie. No to ktoś to usłyszał i nakręcił taki film jak kiedyś. Co z tego wyszło? Recenzja filmu Zaginione miasto.
O czym jest film Zaginione miasto
Loretta Sage (Sandra Bullock) to autorka poczytnych książek przygodowo-romantycznych, która po śmierci męża zamknęła się w domu i nie zamierza z niego wychodzić. A okazja do wyjścia nadarza się wraz z promocją najnowszej książki zamykającej poczytny cykl jej autorstwa. Loretta jest temu przeciwna, ale niechętnie zgadza się uczestniczyć w tym całym medialnym cyrku. Dość szybko tego żałuje, bo okazuje się, że ma wystąpić u boku Alana Caprisona (Channing Tatum) – modela z okładek jej książek. Dla Alana wcielanie się w okładkową postać amanta i awanturnika Dasha McMahona to rola życia. Dlatego gdy Loretta zostaje porwana przez miliardera Abigaila Fairfaksa (Daniel Radcliffe), Alan rzuca wszystko i rusza jej na ratunek. Towarzysząc byłemu agentowi CIA, Jackowi Trainerowi (Brad Pitt).
Zwiastun filmu Zaginione miasto
Recenzja filmu Zaginione miasto
Nie trzeba sokolego wzroku, by w opisie fabuły filmu Zaginione miasto dostrzec opis fabuły przygodowej komedii Roberta Zemeckisa zatytułowanej niefortunnie po polsku jako Miłość, szmaragd i krokodyl. Pisarka awanturniczych romansów, przygoda w dżungli itd. Ponieważ jednak zmieniły się czasy, częściowo zmienione zostały więc teraz role przydzielone do zagrania głównym bohaterom. Nie trzeba wielkiego wysiłku intelektualnego, by domyślić się, że pisarka okazuje się badasską, a odważny facet – pierdołą. Cała reszta się zgadza.
Nie wiem, jak z odbiorem filmu Zaginione miasto przez współczesnego widza, ale dla widza starego tak jak ja, film Adama i Aarona Nee nie ma większych szans konkurowania ze wspomnianym filmem Zemeckisa. Otoczka im towarzysząca zmieniła się diametralnie. Miłość, szmaragd i krokodyl obejrzałem po raz pierwszy w zawierciańskim kinie Włókniarz (dzisiaj jest tam Biedronka, zupełnie tak samo jak w warszawskiej Feminie) i trudno nawet opisać, jakie było to wtedy uczucie. Nie tylko związane z tym konkretnie filmem, ale w ogóle z obejrzeniem amerykańskiego filmu w kinie. Pochodzący z innego świata opowiadał o innym świecie, różniąc się diametralnie od polskich i rosyjskich produkcji, jakie można było oglądać na co dzień. Ta przygoda, ta awantura, ten dowcip i ta całość były tym, co pobudzało wyobraźnię jeszcze przez kilka dni po seansie. Jak więc porównywać w ogóle taki film jak Zaginione miasto do filmu Zemeckisa? No nie sposób (choć zdaję sobie sprawę, że Miłość… ostatni raz oglądałem ze 20 lat temu i być może po seansie teraz uznałbym, że to już nie jest to samo – no ale ostatecznie czas, kiedy coś obejrzymy też ma znaczenie). A przecież porównania nasuwają się same.
Zaginione miasto jest filmem przyjemnym, przyzwoitym, sympatycznym do oglądania. Ma dobrą obsadę (fajowy Harry Potter), Brada Pitta, który kradnie show i wszystkie te składniki potrzebne w komediowym romansie przygodowym. Główni bohaterowie się przekomarzają jak należy, badguye dbają o to, żeby być diabolicznymi, ale nic bohaterom nie zrobić, a otoczenie dżungli przypomina, że oto obcujemy z przygodą przez duże P. No bo co to za film przygodowy z akcją umiejscowioną w Sosnowcu?
Jednocześnie, oprócz tego sympatycznego oglądania, Zaginione miasto nie daje wiele więcej. Oglądając ten film braci Nee nie masz poczucia żenady, a żarty nie zgrzytają sucharem. Jasne, to często poziom gołej dupy Tatuma widocznej na pół ekranu, ale nawet i to zostało rozegrane sympatycznie i bez epatowania rowem. Mimo to nie pozwala to na wiele więcej niż pogodny seans, o którym za chwilę się zapomni. Egzotyczne okoliczności przygody nie zostają tu wykorzystane poza stanowienie tła opowiadanej historii, a tej brakuje pomysłowych rozwiązań stawających na głowie filmowy żart i filmową akcję, której jest tu w zasadzie niewiele. Bez dwóch zdań z dwóch przygodowych filmów, jakie trafiły do nas do kina w ostatnim czasie, lepiej wybrać się na Uncharted, bo tam przynajmniej walczą ze sobą galeony podwieszone pod helikoptery. W Zaginionym mieście akcja sprowadza się do wspięcia się na skałę, przejścia wąskim skalnym gardłem, czy zanurkowania w prowadzącą do nie wiadomo gdzie wodę. Jest niby emocjonująca scena z motorami we mgle, no ale to już było w ostatnim Bondzie, więc sorry memory.
No ale wciąż ogląda się to sympatycznie i trudno mówić, że twórcy tego filmu nie osiągnęli swojego celu. Szczególnie że dorzucili naprawdę fajny epizod z Bradem Pittem, który przesądza o tym, że do kina wybrać się warto.
(2526)
Ocena Końcowa
6
wg Q-skali
Podsumowanie : Na ratunek porwanej pisarce romantycznych książek przygodowych rusza model z okładki jej książek. Sympatyczne przygodowe kino awanturniczo-komediowe trzymające się schematu do tego stopnia, że pojawia się w nim nawet obowiązkowa postać zwariowanego pilota wożącego zwierzęta samolotem transportowym.
Podziel się tym artykułem:
Chyba się skuszę 🙂