Ponieważ nietoperze należą w Polsce do gatunków chronionych, nie zamierzam w tej recenzji atakować nowego Batmana. Ale również dlatego, że za bardzo nie daje sobą okazji do takiego ataku. Jest po prostu porządnym filmem, który jednym spodoba się bardziej, drugim mniej, a ci, którym nie spodoba się w ogóle – prawdopodobnie są malkontentami. Recenzja filmu Batman.
O czym jest film Batman
To już drugi rok, kiedy zamaskowany mściciel Batman (Robert Pattinson) walczy z przestępczością w mieście Gotham. A jest z czym walczyć. Bat-sygnał, który miał być włączany chyba głównie w nagłych wypadkach, włączony jest właściwie każdej nocy i tak od zmierzchu do świtu. Również po to, by przestępcy nie zapomnieli o tym, że mogą dostać w papę od Człowieka-Nietoperza. Choć on sam nie może być we wszystkich miejscach jednocześnie, każdy oprych dwa razy się zastanowi, zanim popełni przestępstwo, bo niewykluczone, że Batman jest akurat w tym spożywczaku, w tym wagoniku metra, przy tym nerdzie, który ma właśnie dostać oklep od gangusów. To wszystko jednak małe miki w porównaniu do tego, co szykuje dla Batmana Gotham. Oto zamordowany zostaje burmistrz, a na miejscu przy ofierze znaleziona zostaje koperta z wiadomością przeznaczoną właśnie dla Batmana. Nie trzeba go wzywać. Batek ma dobre przeloty z detektywem Gordonem (Jeffrey Wright), który zabiera go ze sobą na większość priorytetowych miejsc zbrodni. A to w najbliższym czasie wydarzy się dość często, bo w kolejnych dniach w mieście zaczynają ginąć kolejne wysoko postawione osoby.
Zwiastun filmu Batman
Recenzja filmu Batman (2022)
Prawdę powiedziawszy nie mam wiele odkrywczego do napisania o filmie Batman. A przynajmniej tak mi się wydaje. Wynika to głównie stąd, że film wyreżyserowany przez Matta Reevesa, moim zdaniem, jest dość jednoznaczny w ocenie. A wszelkie jej fluktuacje zależeć już będą od osobistego gustu oglądającego. Czy podobał mu się bardzo, czy podobał mu się tak sobie – w obu przypadkach oceniający pewnie zgodzą się co do pewnych stałych zauważalnych w filmie Batman.
Podstawowym pytaniem zadawanym przy premierze kolejnego filmu o Człowieku-Nietoperzu jest od jakiegoś czasu: po co? Powstało ich wiele, a kolejne już są w głowach producentów. Tylko w 2022 roku do obejrzenia będą trzy filmy z Batmanem. W dwóch pozostałych – Flash, Batgirl – do roli powróci Michael Keaton. Z tego więc względu zasadnym jest pytanie o to, po co przebierać kolejnego aktora w kostium Człowieka-Nietoperza. Ideałem byłoby, gdyby móc podać cały zestaw dobrych odpowiedzi – tak według mnie było w „kolejnym filmie o Jokerze”. A tak nie jest w „kolejnym filmie o Batmanie”. Choć jest tu ten niezbędny haczyk, który usprawiedliwia produkcję filmu, finalnie nie mam wrażenia, aby całe to przedsięwzięcie potrafiło się bezapelacyjnie obronić przed pytaniami o to po co. Obroni się dość skutecznie, ale wątpliwości nie rozwieje.
Powiadają, że ekranizacja Matta Reevesa najbliższa jest komiksom o Batmanie i nie mam zamiaru tego negować. Przyjmuję to do wiadomości i tyle – komiksów nie czytałem. Może też z tego powodu nie jestem jakoś mocno zachwycony efektem końcowym. Gdybym komiksy o Batmanie czytał od dzieciaka i po stu latach w końcu doczekał się ekranizacji oddającej im pełną sprawiedliwość – być może sikałbym z wrażenia po nogach. No ale ich nie czytałem. Ani za dzieciaka, ani nigdy później. Stąd moja obecność raczej w tej namolnej grupie pytającej o sensowność kolejnego filmu o Batmanie.
Jednocześnie siedzę sobie w podgrupie, która pomimo wątpliwości, nie zamierza glanować filmu Matta Reevesa, bo uczciwie musi przyznać, że jest to kawał porządnego kina, na które do kina wybrać się warto. No taki jest ten Batman i tego nijak nie zamierzam negować. A że nie jestem całkowicie usatysfakcjonowany z seansu to już zupełnie inna para kaloszy.
No i tu dochodzimy do tego momentu, w którym przeczytacie to samo, co pewnie przeczytacie gdziekolwiek indziej. Oto Reeves postanowił ubrać swojego Batmana w szaty kryminału noir sprzed wojny (tej drugiej, a nie tej aktualnej) i pokazać swojego bohatera w takim właśnie kryminalnym anturażu. Z tego też względu prawie zupełnie na bok odstawił widowiskową część filmu, a zajął się zagadką seryjnych morderstw popełnianych na gothamowskiej wierchuszce (jeśli trafi się tu np. na jakiś pościg samochodowy, to nie może być komiksowy, a musi być francuskołącznikowy). Wprowadził w sam ich środek postać detektywa Batmana i pozapychał ikonicznymi batmanowskimi złolami, którzy przewijają się tu i ówdzie na krócej, bądź na całkiem długo. Utkał z tego mroczny film garściami czerpiący z Siedem Finchera, który o swoich komiksowych korzeniach (widzianych oczami komiksowego laika uważającego z grubsza, że to dziecinne rysunki o facetach w rajtuzach) przypomina jedynie wtedy, gdy na miejsce zbrodni wchodzi koleś w ubraniu latającego ssaka. Głęboką myślą na ten temat podzieliłem się na Twitterze, więc nie będę się powtarzał tylko zaproszę tam.
A tak w ogóle to ubrać głównego bohatera w prochowiec i fedorę, villainów w jakieś codzienne ciuchy, zmienić nazwiska na inne, niczego więcej nie zmieniać i #Batman zarobiłby pięć razy mniej, choć byłby takim samym (dobrym, żeby nie było) filmem.
— Ten Quentin Official (@quentiin) March 6, 2022
Zrealizowane to wszystko jest świetnie, zilustrowane muzycznie równie dobrze (jak przystało na film inspirowany Fincherem i Cobainem, także w ścieżce dźwiękowej można usłyszeć inspirację metalikowym Nothing Else Matters), zagrane na poziomie, przemyślane, wyreżyserowane w punkt itd., itp. Tu naprawdę nie ma się czego czepiać i jedyne co, to można wyrazić zdziwienie, że pomimo tego wszystkiego, trafiają się w nowym Batmanie dłużyzny, którym sprzyja trzygodzinny metraż filmu. Z tym, że są to dłużyzny świadomie kontrolowane przez reżysera i znów tylko od widza zależy czy uzna je za słabość, czy wręcz przeciwnie. Sądząc po recenzjach – większość uważa wręcz przeciwnie. I spoko, trudno się z tym sensownie sprzeczać.
Batman A.D. 2022 nie jest moim ulubionym Batmanem. Nie wiem jednak, który Batman jest moim ulubionym Batmanem. Niby Mroczny Rycerz, ale gdy pomyślę ogólnie o nolanowskich Batmanach, to pierwsza myśl jest taka, że były takie no w porządku, bez szału. Stąd więc inny wniosek – chyba po prostu nie jestem wielkim fanem Batmana i tyle.
(2523)
Ocena Końcowa
7
wg Q-skali
Podsumowanie : Kiedy w Gotham z rąk seryjnego mordercy ginie burmistrz, śledztwo w tej sprawie przejmuje Batman. Trzygodzinna uczta do oczu i uszu, choć niekoniecznie dla umysłu. Pomimo sporych dłużyzn tu i ówdzie, całość warto zobaczyć w kinie, by móc w pełni uczestniczyć w dyskusjach o tym, po co komu kolejny Batman.
Podziel się tym artykułem:
Robert Pattinson <3
Mnie osobiście Pattinson drażnił w tej roli. Wiem, ze tytułowy Batman ma być oschły wyniosły i poważny, ale Pattinson wyglądał momentami jakby połknął kij od szczotki. Taki sztywny był.
Niesamowita produkcja, świetna obsada i w końcu film na miarę nowości filmowych. Robert Pattinson robi robotę w filmie i to widać od pierwszych minut filmu. Oby więcej takich filmów.