Były w historii kina o wiele lepsze filmy o masturbacji. Z pewnością lepszym pomysłem jest rzucenie okiem na produkcje z Mią Khalifą czy Lisą Ann niż na ten samogwałt dokonany przez Kevina Smitha na swojej twórczości. Recenzja filmu Jay and Silent Bob Reboot.
O czym jest film Jay and Silent Bob Reboot
Jay (Jason Mewes) i Cichy/Milczący Bob (Kevin Smith) to dwaj przyjaciele z New Jersey, którzy w wolnych chwilach zajmują się sprzedażą trawki. Czyli zawsze. Przed laty byli pierwowzorami postaci do komiksu o Bluntmanie i Chroniku, który doczekał się ekranizacji filmowej. Aktualnie trwają prace nad jej rebootem. Jay i Silent Bob dowiadują się o tym przypadkiem. A dokładniej rzecz biorąc w sądzie, gdzie oszukani przez prawnika oddają prawa do swoich imion wytwórni filmowej tworzącej ww. reboot. I kręcącemu go reżyserowi Kevinowi Smithowi. Wkurzeni Jay i Cichy/Milczący Bob postanawiają wyruszyć do Los Angeles i powstrzymać produkcję filmu. Okazją do tego będzie odbywający się tam Chronicon, na który wybiorą się w towarzystwie kilku małolatek (m.in. Harley Quinn Smith).
Zwiastun filmu Jay and Silent Bob Reboot
Recenzja filmu Jay and Silent Bob Reboot
Pytanie o to, gdzie podział się ten filmowiec od Sprzedawców i W pogoni za Amy, wisi w powietrzu przynajmniej od kilku ostatnich filmów Kevina Smitha. Odpowiedzi nie znam. Wygląda na to, że postanowił dobrze się bawić i mieć w nosie całą resztę. Szkoda tylko, że kręcąc i oglądając swoje filmy dobrze bawi się tylko Kevin Smith. I choć trudno mieć mu to za złe (nie chcielibyście się tak bawić jak Kevin Smith w towarzystwie tych wszystkich znanych aktorów?), to jednak filmów takich jak te wspomniane wyżej zwyczajnie żal. ŻAL, kurwa.
Pomysł na film jest prosty. Wyśmiewając hollywoodzką modę na rebooty, Kevin Smith kręci reboot swojego własnego Jay i Cichy Bob kontratakują, a co za tym idzie, opowiada o tym samym. Tytułowi bohaterowie wyruszają do Hollywood, żeby tam narobić zamieszania. Po drodze odwiedzają jeszcze sklep z komiksami prowadzony przez Brodiego (Jason Lee), który wyjaśnia im mechanizm działania hollywoodzkiego reboota. To bodaj najciekawsze i najzabawniejsze sceny filmu Jay and Silent Bob Reboot.
Cała reszta to kalejdoskop nieudanych i nieśmiesznych żartów podanych w sposób lubiany też przez polskie „komedie”. O żarcie informuje cię charakterystyczny motyw muzyczny pojawiający się po poincie. Bez niego byś nie rozpoznał, że trzeba się śmiać. Niestety. Przygody naszych bohaterów w drodze do Hollywood i na miejscu są zupełnie nieciekawe, niezależnie od tego czy próbujemy się śmiać z Ku Klux Klanu obrzucanego gównem, czy z kierowcy dwuznacznie brzmiącego odpowiednika Ubera. Ktoś jeszcze poza Kevinem Smithem w 2020 roku uznaje, że śmiesznym będzie napisanie na sklepie „welcum” zamiast „welcome”?
Dużo lepiej odnajdą się w Jay and Silent Bob Reboot widzowie, którzy znają na wylot poprzednie filmy Kevina Smitha, w szczególności te, w których pojawili się tytułowi bohaterowie. Pod płaszczykiem beki z Hollywood, film Smitha to podróż sentymentalna do czasów jego najlepszej twórczości. Pojawiają się znane lokacje, znani bohaterowie, znane motywy. Dowiadujemy się, co wydarzyło się dalej w ich życiu i jesteśmy zdumieni tym, jak bardzo się wszyscy postarzeli. Pojawia się większość z nich, łącznie z tymi ze Sprzedawców, a na kawałek z Holdenem i Alyssą warto poczekać.
Szkoda, że całość wygląda raczej żałośnie. Posiadające kilka poziomów dowcipy o tym, że Kevin Smith ciągle zatrudnia swoją córkę opowiadane przez córkę Kevina Smitha, dziecko Mewesa grające dziecko Afflecka albo seks w kiblu z własną żoną – można odnieść wrażenie, że to film tylko dla nich i tylko po to, żeby usiedli sobie razem w salonie i pośmiali się z żartów, które bawić będę tylko ich. Nie dla postronnego widza, a już na pewno dla kogoś, kto od tego filmu zacznie przygodę ze Smithem. Skończy ją na długo zanim wjadą napisy końcowe.
Na plus można uznać Smithowi, że potrafi śmiać się z samego siebie. Na własnych warunkach, ale potrafi. Bywają w Jay and Silent Bob sceny, w których np. Jason Biggs mówi, że rola w Dziewczynie z Jersey zniszczyła mu karierę. Czego od momentu Jersey Girl nie rozumiem. Znaczy jego klapy niż zniszczenia nieistniejącej kariery Biggsa. To świetny film, który podobał mi się tak samo, gdy jakoś niedawno temu oglądałem go po raz enty. Może to właśnie on jest winny tej późniejszej zapaści Smitha, bo nie mógł zrozumieć, czego oczekują widzowie i zaczął się miotać między religijnymi fanatykami, facetem morsem i nieśmiesznym filmem z córkami swoją i Johnny’ego Deppa.
(2390)
Ocena Końcowa
3
wg Q-skali
Podsumowanie : Jay i Cichy Bob wyruszają do Hollywood, by powstrzymać produkcję komiksowego widowiska. List miłosny do samego siebie (masturbacja) napisany przez Kevina Smitha i bawiący chyba tylko jego.
Podziel się tym artykułem: