×
zdjęcie z filmu Piep*zyć Mickiewicza (2024), reż. Sara Bustamante-Drozdek. Netflix.

Piep*zyć Mickiewicza. Recenzja filmu Sary Bustamante-Drozdek

Największym wyzwaniem stojącym przed twórcami komedii Piep*zyć Mickiewicza było namówienie Dawida Ogrodnika do zagrania w paradokumencie. Recenzja filmu Piep*zyć Mickiewicza. Netflix.

O czym jest film Piep*zyć Mickiewicza

Klasa IIB to największe utrapienie w jednym z warszawskich liceów. Każdy nauczyciel, który próbuje tam czegoś nauczyć, ląduje w wariatkowie, bądź w najlepszym wypadku na SOR-ze. Kiedy więc kolejny pedagog wyjeżdża z liceum na noszach, nie ma chętnych do przejęcia ancymonów z IIB. Ratunkiem dla kadry pedagogicznej staje się pojawienie nowego polonisty, Jana Sienkiewicza (Dawid Ogrodnik). Ubrany w skórę, łypiący spode łba przez słoneczne okulary, odgarniający na prawo rezolutnie opadającą grzywę czarnych włosów wkracza do klasy, która może być końcem jego kariery belfra. No ale nie. Sienkiewicz na starcie zdobywa szacun na dzielni rapsowymi nawijkami i klasa IIB już wie, że z tym klientem nie będzie jej tak prosto.

Zwiastun filmu Piep*zyć Mickiewicza

Recenzja filmu Piep*zyć Mickiewicza. Netflix

Pomyśleć tylko, że żałowałem, iż nie wybrałem się na Piep*zyć Mickiewicza do kina. Czytając opinie na jego temat wyglądało na to, że jest to fajna rozrywka, która kijem Wisły nie zawróci, ale zapewni oczekiwaną zabawę. Nie bez znaczenia był również fakt, że sugerując się tytułem, mogła mieć też coś wspólnego z niemieckim Fack ju Goethe, który bardzo lubię i który występuje u nas jako durna Szkolna imprezka (druga część jest fatalna, gdyby coś). Wszystko to składało się na mój żal z powodu ominięcia kina, ale nie musiałem długo żałować, bo film szybciorem wbił na Netfliksa.

No i nie jest to dobry film. Z wielu powodów, spośród których tym razem to chyba realizacja znalazła się na szczycie kosztem scenariusza, który sklejony został śliną, ale przynajmniej ma parę grypsów, które mogą wywołać uśmiech na twarzy. Szczególnie przy realizacji rodem z paradokumentu, takiej TVN-owskiej Szkoły. (Człowiek wyjdzie z Na sygnale ale Na sygnale nie wyjdzie z człowieka). Źle się to ogląda, na co składają się fakapy w zasadzie we wszystkich elementach filmowego rzemiosła. Podczas seansu ma się wrażenie, że zostało tu upchane wszystko, co tylko się dało. Niezależnie od tego czy potrzebne, czy nie. No i jest tu Wszystko. Piszę z dużej litery, bo chciałem podkreślić, że jest tu wszystko. Ktoś siedział z kartką i odhaczał kolejne elementy. Krzycząc co jakiś czas: Hej! nie było jeszcze ujęcia z obiektywu ultraszerokokątnego! Hej, może coś z drona teraz! Dejcie jakieś dwa wersy hitu Sanah!… Nie wiem czy jest tu jakiś hit Sanah, ale pewnie jest, bo muzycznie też jest tutaj wszystko. Zresztą to właśnie warstwa muzyczna wypada w Piep*zyć Mickiewicza najgorzej. Wykorzystano tu miejsce do ostatniej sekundy na wykorzystanie zyliona utworów bez głębszego przemyślenia, czy któryś pasuje. A ilustracyjnie jest jeszcze gorzej, ale to znana przypadłość polskich filmów – widz nie wyczuje dowcipu, więc trzeba muzyką zaznaczyć, że właśnie został opowiedziany jakiś dowcip. Szczególnie źle wygląda to tutaj w połączeniu ze słabym montażem, gdy muzyka uwypukla tylko to nieporadne sklejenie. Oglądasz scenę z „dowcipną” muzyczką, cięcie bez słowa i nagle zupełnie inna scena z zupełnie inną muzyką. Ej, czepiasz się Quen… cięcie, powrót do poprzedniej sceny z poprzednią muzyką. Paradokument panie. Ale z Dawidem Ogrodnikiem!

Dawid Ogrodnik nie ma tu nic do zagrania i jeśli dobrze na tym nie zarobił, to nie wiem, po co przyjmował tę rolę. Wszystko, co miał do zagrania znalazło się w zwiastunie filmu i nic więcej w całym filmie już nie znajdziecie. Chodzi zblazowany w tych swoich Ray Banach czy co tam ma na nosie i to właściwie tyle. Autorzy filmu zupełnie nie poświęcają czasu na wątek belferski, więc nie dowiecie się z Piep*zyć Mickiewicza, skąd osiągnięty przez Sienkiewicza sukces pedagogiczny. Tak po prostu. Najgorsze diabły w szkole nagle zaczynają się uczyć i już. Cyk do wątku kryminalnego.

Ło panie, cóż to jest za wątek kryminalny! Pewnego wieczoru jeden z uczniów Sienkiewicza wpada na pasach pod samochód i okazuje się, że kieruje nim jakiś przerysowany złol, który chce 20 koła za zarysowanie maski. I potem pojawia się ze swoimi zbirami w randomowych momentach, żeby ścigać małolatów. Absurdalne to strasznie, a zawiązane w sposób kuriozalny. Od niechcenia, na odpierdol – zachowując stylistykę filmu. Swoją drogą, nie wiem po co ta * w tytule i skąd kategoria wiekowa od 13 lat, skoro lecą tu joby wcale nie tak rzadko i wcale nie tak łagodne jak cholibka.

Piep*zyć Mickiewicza nie ma nic wspólnego z Fack ju Goethe. Co by nie mówić o niemieckim filmie, był tam przynajmniej jakiś pomysł na fabułę. Zbir, który nie ma nic wspólnego z nauczaniem, wiedziony koniecznością rozpoczyna nauczanie w liceum. Proste, efektywne. W polskim paradokumencie jego twórcom nawet tyle się nie chciało. Do nauczania dali nauczyciela i carbonara.

Wydaje mi się, że gdyby nie paradokumentalna realizacja, Piep*zyć Mickiewicza wypadłby dużo lepiej. Nie że od razy ach i och, ale był w tej produkcji potencjał na porządnego średniaka. Oczywiście trzeba by się wysilić ponad kusząco proste elementy polskiego kabaretu każące śmiać się z wicedyrektora chłopka-roztropka z wąsem, ło hehehe, Z WĄSEM! albo z rozbuchanej seksualnie Joanny Liszowskiej w roli, łokurwa teraz przeczytałem: MADAME! Śmiechu kupa. Nieporadność i nieprzemyślenie widać tu na każdym kroku. Ot choćby w takich pierdołach jak ksywka głównego nastoletniego bohatera (nawiasem mówiąc naprawdę fajnie wypadł tu duet Hugo Tarres-Wiktoria Koprowska). Dante. Niby nic, ksywka jak ksywka. Jest Bolo, jest Mietek, jest Cegła, to i może być też Dante. I wtedy wśród prac na zaliczenie pojawia się praca inna niż wszystkie. Składna, gramatyczna, przemyślana. Któż ją napisał? zastanawia się cała szkoła. Nie wiadomo, cóż za tajemnica! No tak, napisał ją Dante of koz, który tak bardzo ukrywa przed kolegami swój talent i tak bardzo chce być równym kolesiem z dzielni, że kumpluje się z ziomkiem, który rucha ławkę (nie zmyślam!), że aż ma ksywkę Dante.

Miałem kończyć, ale przypomniałem sobie, że jeszcze nie napisałem nic o filmowych rapsach. Okropne są. Rozumiem wpieprzyć do wersu o jedną sylabę za dużo, rytm wytrzyma, ale bywają linijki przeciągnięte o parę sylab na siłę wciśniętych w wers, żeby zdążyć przed kolejnym. Byle się rymowało, to najważniejsze. Piep*zyć resztę.

(2613)

Największym wyzwaniem stojącym przed twórcami komedii Piep*zyć Mickiewicza było namówienie Dawida Ogrodnika do zagrania w paradokumencie. Recenzja filmu Piep*zyć Mickiewicza. Netflix. O czym jest film Piep*zyć Mickiewicza Klasa IIB to największe utrapienie w jednym z warszawskich liceów. Każdy nauczyciel, który próbuje tam czegoś nauczyć, ląduje w wariatkowie, bądź w najlepszym wypadku na SOR-ze. Kiedy więc kolejny pedagog wyjeżdża z liceum na noszach, nie ma chętnych do przejęcia ancymonów z IIB. Ratunkiem dla kadry pedagogicznej staje się pojawienie nowego polonisty, Jana Sienkiewicza (Dawid Ogrodnik). Ubrany w skórę, łypiący spode łba przez słoneczne okulary, odgarniający na prawo rezolutnie opadającą grzywę czarnych włosów…

Ocena Końcowa

4

w skali 1-10

Podsumowanie : Zblazowany pisarz rozpoczyna nauczanie w liceum, gdzie pod jego skrzydła trafia klasa niereformowalnych wyrzutków. Zrealizowana (niezamierzenie) w formie paradokumentu, sklejona na ślinie opowieść, która miewa trochę przebłysków, głównie w sferze udanych ripost, ale ostatecznie tonie w bylejakości i Dawidzie Ogrodniku, który nie ma nic do zagrania.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004