×
Gridlocked (2016), reż. Allan Ungar

Gridlocked. Lethal Die Hard 6

Zapomnijcie o Równych gościach i innych Nice Guysach, którzy może i są OK, ale sporo im brakuje do tego, by być więcej niż niezłym filmem. Macie ochotę na prawdziwy buddy-movie to pochylcie się nad Gridlocked. Ma tę przewagę nad filmem Shane’a Blacka, że nikt po nim niczego dobrego się nie spodziewał (w ogóle niczego się nie spodziewał), więc nie musiał niczego udowadniać. I tylko wyszło mu to na dobre. Recenzja filmu Gridlocked.

Gridlocked (2016)
Reżyseria: Allan Ungar
Scenariusz: Rob Robol, Allan Ungar
Obsada: Dominic Purcell, Cody Hackman, Stephen Lang, Trish Stratus, Danny Glover, Vinnie Jones, Saul Rubinek
Zdjęcia: Pasha Patriki
Muzyka: Jacob Shea
Kraj produkcji: USA

O czym jest film Gridlocked

Bohaterem Gridlocked jest David Hendrix (Dominic Purcell) były członek elitarnego oddziału SWAT, który po zarobieniu kulki w bebech wciąż odpoczywa w domu i cholernie się nudzi. Bezczynność i nudna praca zwykłego gliniarza sprawiają, że jest opryskliwy i powoli dochodzi do granicy wytrzymałości swojej cierpliwości. Wkrótce okaże się, że nowe zadanie, jakie otrzyma, jeszcze bardziej przetestuje tę cierpliwość. Bo oto pod jego skrzydła trafia rozpieszczony gwiazdor filmowy Brody Walker (Cody Hackman), który wplątał się w kłopoty z prawem i w ramach dbania o dobry PR jego menago wymyślił sobie, że przysłuży się społeczeństwu dbając o jego bezpieczeństwo u boku doświadczonego gliny. Dość powiedzieć, że glina i celebryta mają duże trudności w dogadaniu się, choć próbują jakoś ułatwić sobie wspólne przebywanie i łapanie drobnych przestępców. W ramach nawiązywania nici sympatii Hendrix zabiera Walkera do tajnej placówki treningowej SWAT, w której jego koledzy agenci trenują z bronią ostrą, by nie wyjść z wprawy. Wkrótce strzelanie do tarcz zamieni się w strzelanie do najemników, którzy nie wiedzieć czemu, nagle zapragnęli przejąć placówkę na własność.

Recenzja filmu Gridlocked

Tak, tak, przesadzam z tym wywyższaniem Gridlocked ponad Nice Guys, choć ocenę dostanie ode mnie dużo wyższą. Trudno bowiem (nie ma żadnego sensu) porównywać wysokobudżetową produkcję z filmem nakręconym za jak sądzę dużo mniejszą kasę. Pierwszy bije ten drugi na głowę realizacją, aktorstwem i całą tą filmową sztuką, ale z kolei ten drugi sprawia wrażenie o wiele luźniejszego, mniej spiętego w pośladach i po prostu nakręconego z przyjemnością. I to sprawia, że podobał mi się dużo bardziej niż Nice Guys, który tak bardzo próbuje być luźny i zabawny, że aż przestaje to wychodzić. Gridlocked niczego nie próbuje i choć jak myślę udał się zupełnie przez przypadek, to nie zmienia to faktu, że się udał.

Szczególnie udał się ten klasyczny wątek buddy-moviesowy niechętnej przyjaźni dwóch antagonistów. Poważny i małomówny glina kontra wyszczekany i pewny siebie celebryta spierają się ze sobą w każdej kwestii i świetnie ten spór wypada na ekranie. Pierwsze pół godziny to naprawdę świetne i wartkie kino z gatunku takich, które po prostu wychodzi i już. Pobrzmiewa w nim wspomnienie klasycznych dzieł gatunku, czego niekoniecznie można by się spodziewać po duecie mocarzy aktorskich Purcell/Hackman. Purcell jest tak samo sztywny jak wszędzie, ale akurat tutaj bardzo to pasuje, natomiast Hackman (nie mylić z Gene’em) to takie małe odkrycie Gridlocked. Świetnie poradził sobie z rolą, szczególnie biorąc pod uwagę, że żaden z niego aktor – Hackman to zawodowy karateka, pięciokrotny mistrz, choć nie wiem czego, pewnie Kanady :). A skoro o aktorstwie, to trzeba jeszcze wspomnieć o Stephenie Langu, który zagrał głównego czarnego charaktera i nie sprawiło mu to żadnego kłopotu.

Gridlocked trochę blaknie, jeśli chodzi o akcję. W filmie sporo jest strzelanin, naparzanek, rozbryzgów krwi i łamanych kończyn, ale zdecydowanie przydałby mu się jakiś lepszy choreograf od tego typu rzeczy. Ostrzeliwanie się zza winkla i trafiający niemal ze 100% skutecznością Purcell kontra najemnicy, którzy ze 100% celnością trafiają w mury wypada trochę zbyt słabo, żeby podnieść jakość filmu. Lepsi aktorzy przydaliby się też w rolach reszty oddziału SWAT. Sztywna baba i przystojny koleś śmiejący się nawet w dramatycznych scenach nie zasługują na większe brawa. Wśród agresorów jest nieco lepiej, ale głównie dlatego, że większość biega w kominiarkach. Średnią jakości zaniża im słaby i niewykorzystany Vinnie Jones.

Film Allana Ungara wpadł mi już w oko na poziomie trailera (fajnie zmontowane strzały/przeładowania/łotewer z muzycznym bitem) i z przyjemnością stwierdzam, że nie zawiódł nadziei na dobry odmóżdżacz. Bawiłem się bardzo dobrze i choć Gridlocked momentami przypominał kopię Die Hard 2, to więcej takich niespodziewanie dobrych produkcji poproszę. A wszystko co w nim złe zrzucam na karb budżetu. Gdyby twórcy mieli takie możliwości jak Shane Black, to myślę, że byłaby nadzieja na Dychę.

(2101)

Zapomnijcie o Równych gościach i innych Nice Guysach, którzy może i są OK, ale sporo im brakuje do tego, by być więcej niż niezłym filmem. Macie ochotę na prawdziwy buddy-movie to pochylcie się nad Gridlocked. Ma tę przewagę nad filmem Shane'a Blacka, że nikt po nim niczego dobrego się nie spodziewał (w ogóle niczego się nie spodziewał), więc nie musiał niczego udowadniać. I tylko wyszło mu to na dobre. Recenzja filmu Gridlocked. Gridlocked (2016) Reżyseria: Allan Ungar Scenariusz: Rob Robol, Allan Ungar Obsada: Dominic Purcell, Cody Hackman, Stephen Lang, Trish Stratus, Danny Glover, Vinnie Jones, Saul Rubinek…

Ocena Końcowa

8

wg Q-skali

Podsumowanie : Były członek SWAT w towarzystwie wyszczekanego celebryty stawia czoła oddziałowi najemników dowodzonemu twardą ręką przez kolesia z Avatara. Najlepszy buddy-movie ostatnich miesięcy.

Podziel się tym artykułem:

Jeden komentarz

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004