Rodzina dziewczynki porwanej przez rzecznego potwora rusza jej na ratunek. I w zasadzie to tyle jeśli chodzi o fabułę.
„The Host” to najnowszy film Joon-ho Bonga, reżysera słynnego „Memories of Murder”. Film, który z tego, co mi się zdążyło obić o oczy zgarnął parę nagród na festiwalu filmów koreańskich, który miał miejsce parę dni temu, co mnie trochę dziwi, bo film to dość marny. Bardzo, ale to bardzo lubię koreańskie filmy, ale ten właściwie prawie wcale mi się nie podobał.
Nic dziwnego zresztą, że mam dość kiepskie zdanie o „The Host”. Zwykle tak jest, gdy mam do czynienia z filmami, które same nie wiedzą czym chcą być. W tym przypadku nie mam zielonego pojęcia czy to miała być czarna komedia czy może dramat. Większość przesłanek skłania się ku tej pierwszej możliwości, ale też spora ilość prawdziwie dramatycznych momentów popartych pompatyczną muzyką jest zdecydowanie za duża, żeby traktować „The Host” w kategoriach komedii.
A mógł z tego wyjść naprawdę sympatyczny monster movie. Zresztą koreańskie kino przyzwyczaiło do bardzo dobrej realizacji, czego „The Host” jest kolejnym przykładem posiadającym po stronie zysków bardzo mocnego asa w postaci wodnego monstera, który momentami wygląda jak żywy. Niestety to chyba wszystkie atuty filmu Joon-ho, ewentualnie ja się patrzyłem nie w tę stronę ekranu. Na IMDb wyczytałem po seansie, że większość głosów odnośnie kiepskości filmu wynika z trudności w jego przetłumaczeniu (podobno jego siła tkwi w bardzo dobrych dialogach zrozumiałych jedynie dla widzów koreańskich), ale twórca tej teorii nie podał żadnego sensownego argumentu więc mu nie wierzę.
Ostatecznie jednak nie narzekam. Jeden słaby film w każdej kinematografii może się trafić. Poza tym może i się nie znam, bo oceny na IMDb „The Host” ma bardzo dobre. Moja to niestety tylko 3(6)
Podziel się tym artykułem:
Yay, wyszukiwarka działa.
Film oglądałem jako wstęp do kina koreańskiego i dziwaczną niespójność traktowałem jako esencjonalną cechę owego kina.
W bardziej współczesnych recenzjach filmów koreańskich kilka razy wspominałeś o tej wielogatunkowości i raczej ją chwaliłeś, co właściwie jest jednym z głównych powodów zachęcających mnie do tego kina.
Stad moje zaskoczenie po ww recenzji, gdzie piętnujesz to jako wadę.
W związku z powyższym mam skromne pytanie: jak jest z tym koreańskim mieszaniem gatunków/stylistyki filmów: w The host ono po prostu jest niezgrabnie rozegrane, czy też może szanowny Q dopiero z czasem je zaakceptowałeś:)
Pytam w celu przyjęcia dalszej taktyki podboju tego kina i z góry dziękuję, za ewentualną odpowiedź:)
Minęło prawie dziesięć lat od czasu napisania tej recenzji – nie sposób sensownie odpowiedzieć bez ponownego obejrzenia „The Host” :).
Tak na czuja wydaje mi się, że w moich oczach pogrążyło ten film azjatyckie poczucie humoru, które mi nie leży, a którego tu AFAIR jest sporo. Mieszanie gatunków – super, byle nie azjatycko slapstikowej komedii. Ale mówię, słabo pamiętam i niewykluczone, że prawdziwa jest Twoja diagnoza, że dopiero z czasem dojrzałem do „The Hosta”. Nie wiem tylko czy mam siłę to sprawdzać 🙂 Ale! Ostatnio powtórzyłem „Classic”, który zawsze mi się podobał, ale przeszkadzały mi właśnie te komediowe wstawki – a teraz nie przeszkadzały. Więc może to jest dobry trop.
Na dalszą taktykę polecam omijanie nadmiernie komediowych filmów koreańskich i będzie dobrze :).
PS. Wyszukiwarka działa, ale jest też – jak na starym blogu – alfabetyczny wykaz recenzji:
http://quentin.pl/recenzje