×
Na krańcu świata, Rim of the World (2019), reż. McG. Netflix.

Na krańcu świata. Recenzja filmu Rim of the World. Netflix

Fajne z Netfliksem jest to, że mają kupę kasy, która otwiera im niekończące się możliwości. Inna sprawa, że nie za bardzo umieją z niej korzystać, ale jak w piosence LO 500, czy jak tam się oni nazywali, mogą wszystko. Wziąć każdy istniejący gatunek filmowy i zrobić go po swojemu. Bez kalkulacji. Chcą giallo, zrobią giallo, chcą filmy typu wszystko się pieprzy, zrobią filmy typu wszystko się pieprzy, chcą głupią komedię z Adamem Sandlerem, zrobią siedem głupich komedii z Adamem Sandlerem. Na krańcu świata to wynik zmagania Netfliksa z Kinem Nowej Przygody, czyli inaczej rzecz ujmując, wszelkim ukochanymi Gooniesami z VHS-ów lat 80. Recenzja filmu Na krańcu świata. Netflix.

O czym jest film Na krańcu świata

Alex (Jack Gore) to zamknięty w sobie nastolatek z gatunku utalentowanych naukowców. W swoim młodym życiu przeżył już poważną traumę, która sprawiła, że chłopiec boi się wszystkiego. Nawet wyjścia z domu. Mama (Annabeth Gish) nie zamierza tego tak zostawiać i wysyła syna na obóz dla skautów, który organizowany jest w malowniczej, górskiej okolicy sto-parę kilometrów od Los Angeles. Zanim Alex zdąży się tam z kimkolwiek zaprzyjaźnić, do obozowiczów docierają informacje o inwazji kosmitów. Władze przestrzegają przed przebywaniem w miastach i w ogóle sytuacja wygląda na bardzo poważną. Tak się składa, że w chwili ewakuacji obozu, Alex przebywa gdzie indziej. W towarzystwie milczącej Azjatki (Miya Cech), gadającego Afroamerykanina (Benjamin Flores Jr.) i tajemniczego Gabriela (Alessio Scalzotto) wchodzą w posiadanie klucza, który może odwrócić losy wojny z pozaziemską cywilizacją. Czasu jest niedużo, bo ufoki zdążyły zniszczyć już Europę i kawał Azji. Nastolatkowie będą musieli dostarczyć klucz do mieszczącego się w LA laboratorium.

Zwiastun filmu Na krańcu świata

Recenzja filmu Na krańcu świata. Netflix

Nie wiadomo który to już raz wypada napisać o produkcji Netfliksa: kurde, znowu zmarnowali potencjał na fajne kino. Sytuacja powtarza się tak często, że zaczynam przypuszczać, że kryje się za tym jakiś biznesowy model, który ma w nosie jakość danego filmu. Wygląda na to, że z Excelów wyszło, że lepiej kręcić dużo i tak sobie niż mniej i dobrze. Innego wytłumaczenia nie widzę, bo przecież nie może być przypadku, że raz za razem Netflix robi/kupuje filmy, które mają masę potencjału, a wykonanie jest przeciętne. Szczególnie że często stoją za tymi filmami niezłe nazwiska. W przypadku Na krańcu świata to McG (nazwiska hłe hłe), który na koncie ma trochę ciekawych tytułów (We Are Marshall, Terminator: Ocalenie, Aniołki Charliego). Coś musi być na rzeczy. My se tu narzekamy, a oni liczą pieniądze.

Na krańcu świata próbuje przywrócić dawny blask Kinu Nowej Przygody. Co jakiś czas podejmowane są tego typu próby (Stranger Things, Super 8), ale Na krańcu świata ma to, czego nie miały one. Nie dba o poprawność polityczną, a od czasu do czasu próbuje nawet przemycić jakąś odciętą głowę. Makabry tu nie uświadczymy, ale sceny igrające z PG-13 już tak. Do tego filmowe małolaty rzucają świńskimi żartami o seksie, które już oburzają komentujących na Filmwebie. Lecą Jedynki i Dwójki, bo dzieciaki z Na krańcu świata są seksistowskie i w ogóle jakieś wycięte sprzed trzydziestu lat. No ciekawe dlaczego. Inna sprawa, że rzeczywiście kilka dowcipów było tu zupełnie niepotrzebnych i pasujących do dorosłych, co zgrzyta. – Znasz farsi? – Co to, jakiś język? – Twoja matka krzyczała w farsi, gdy wychodziłeś jej z tyłka – rzuca 13-latek dowcipem pasującym raczej do Chrisa Rocka. Tak to jednak jest z tymi produkcjami Netfliksa. Chcą(?) dobrze, ale nie wychodzi.

Film McG jest przewidywalny, ale to akurat w niczym nie przeszkadza. Od fabuły ważniejsza tu raczej jest forma. Z tą jest różnie, właściwie pod każdym względem. Z jednej strony dostajemy ładne zdjęcia dziewiczych krajobrazów, które wskazują na wyższą jakość produkcyjną od masy przeciętniaków, z drugiej za chwilę pojawiają się kosmici, którzy wyglądają jak gdyby na efekty specjalne zostało jakieś 30 złotych. Bohaterowie filmu za bardzo też starają się być zabawni, co często przynosi odwrotny efekt.

Na krańcu świata nie jest filmem dla pokolenia, które oburza się seksizmem w Przyjaciołach. Właściwie to jest filmem trochę dla nikogo. Wychowanych na Gooniesach nie zainteresuje, biedne dzieciaczki chuchane i dmuchane w myśl bezstresowego wychowania – zbulwersuje (a raczej ich rodziców). Doceniam tę próbę pójścia pod górkę, ale filmowi zdecydowanie brakuje tego, co mieli jego poprzednicy, którym próbuje dorównać – luzu.

(2310)

Fajne z Netfliksem jest to, że mają kupę kasy, która otwiera im niekończące się możliwości. Inna sprawa, że nie za bardzo umieją z niej korzystać, ale jak w piosence LO 500, czy jak tam się oni nazywali, mogą wszystko. Wziąć każdy istniejący gatunek filmowy i zrobić go po swojemu. Bez kalkulacji. Chcą giallo, zrobią giallo, chcą filmy typu wszystko się pieprzy, zrobią filmy typu wszystko się pieprzy, chcą głupią komedię z Adamem Sandlerem, zrobią siedem głupich komedii z Adamem Sandlerem. Na krańcu świata to wynik zmagania Netfliksa z Kinem Nowej Przygody, czyli inaczej rzecz ujmując, wszelkim ukochanymi Gooniesami z VHS-ów…

Ocena Końcowa

5

wg Q-skali

Podsumowanie : Czworo małolatów zostaje ostatnią nadzieją ludzkości na odparcie pozaziemskiej inwazji. Kolejne zapasy z Kinem Nowej Przygody. Niepoprawne politycznie, ale przesadnie wyluzowane, co przyniosło odwrotny skutek. Zmarnowany potencjał.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004