Nawet seryjni mordercy są czyimiś sąsiadami. A zbyt wygórowane oczekiwania potrafią załatwić każdy film. Czy Summer of 84 sprostał pokładanym w nim nadziejom i skąd się one w ogóle wzięły? Recenzja filmu Summer of 84.
O czym jest film Summer of 84
Rok 1984, małe miasteczko w Stanach. Davey Armstrong (Graham Verchere) spędza wakacje jak każdy inny młody człowiek w jego wieku. Zasuwa po mieście na BMX-ie i spotyka się z najlepszymi kumplami, by wieczorami grywać w podchody. Dużo czasu spędzają też na kartkowaniu tego samego Hustlera i dyskutowaniu o laskach, z którymi żaden z nich nie miał jeszcze do czynienia, ale chciałby. Szczególnie z seksowną sąsiadką Daveya, Nikki Kaszubą (Tiera Skovbye). Beztroskie dzieciństwo Daveya i kolegów nie jest jednak aż takie beztroskie. Wszystko za sprawą szalejącego w okolicy seryjnego mordercy, który morduje dzieci w podobnym wieku do naszych bohaterów. Pewnego dnia pełniący obowiązki lokalnego gazeciarza Davey pomaga jednemu z sąsiadów, policjantowi Wayne’owi Mackeyowi (Rich Sommer), wnieść ciężkie ustrojstwo do piwnicy. Zauważa w nim zamknięte na kłódkę drzwi. Zachowanie Mackeya wzbudza podejrzenia chłopca, którymi później dzieli się z przyjaciółmi. Coraz więcej pozornie nieistotnych szczegółów składa się na szalony scenariusz, jaki budzi się w głowie Daveya. Czyżby sąsiad był poszukiwanym seryjnym mordercą dzieci? Nie omieszkają tego sprawdzić z kaolegami. Rozpoczyna się prywatne śledztwo małolatów, którzy właśnie znaleźli ekscytujące zajęcie na lato.
Recenzja filmu Summer of 84
François Simard, Anouk Whissell, Yoann-Karl Whissell po raz pierwszy przedstawili się światu krwawą krótkometrażówką o przygodach tzw. Bagmana hen w 2004 roku. Na prawdziwie mocne uderzenie trzeba było jednak poczekać do 2015 roku, kiedy to zachwycili niżej podpisanego filmem Turbo Kid. Odwołujący się pełnymi garściami do vhs-owego kina lat 80. XX wieku Turbo Kid dostał ode mnie Dychę, a jego autorzy z miejsca trafili na listę obserwowanych. Szybko ogłosili, że ich kolejnym projektem będzie film Summer of 84, a ten wylądował na Liście Do Obejrzenia bez pytania o szczegóły. No bo o co tu pytać? Film, którego akcja dzieje się w latach 80. XX wieku opowiadający o nastolatkach tropiących na własną rękę seryjnego mordercę. Zrobiony przez twórców Turbo Kida. Co się tu może nie udać?
Summer of 84 jest bez wątpienia dojrzalszym filmem niż Turbo Kid. I to jego podstawowy problem. Niczym nieskrępowana zabawa Turbo Kida i umiejętne granie schematami kina klasy D zostały zastąpione poważniejszym filmem, w którym trzeba by zadbać i o odpowiedni rys bohaterów jak i o przemyślaną fabułę, w której nie ma miejsca na szaleństwo. Powstało kino, które zrobiłby szanowany Pan Reżyser W Średnim Wieku, a nie grupa dzieciaków posiadających umiejętności i wyobraźnię. Kino, w którym tylko momentami widać tę wyobraźnię. Bo, umówmy się, nie ma w Summer of 84 niczego, co by wcześniej nie pojawiło się w innych filmach z gatunku: serio, mój sąsiad jest psychopatą, dlaczego nikt mi nie wierzy?! Rozgrywających się na przedmieściach – gdzie wiadomo, że dzieją się najbardziej posrane rzeczy – pokroju… Na przedmieściach z Hanksem czy Niepokoju z LeBeoufem. Schemat takiego kina ciąży filmowi Summer of 84, w którym przebijamy się przez serię scen, w których w czarnym worku mogą być zarówno posortowane śmieci jak i poćwiartowane ciało. To wszystko już było.
Film Simarda i Whissellów rozkręca się bardzo powoli. Nie przeszkadza to jakoś strasznie, bo bohaterowie są sympatyczni, a z ich problemami może utożsamić się każdy, kto kiedykolwiek dorastał. Z drugiej strony chyba nie czegoś takiego należałoby się spodziewać po autorach Turbo Kida. Budzą się oni w makabrycznym finale i dopiero wtedy dostaje się film, na który liczyło się od początku. Wcześniej jest tylko w porządku.
No i warto ponarzekać na koniec na ten tytułowy rok 1984, który nie został zbytnio wykorzystany w filmie Summer of 84. Aż prosiłoby się tu o więcej odniesień do popkultury „tamtych czasów” i wyjście poza schemat w postaci BMX-ów, walkie-talkie i oldskulowych koszulek Nike’a. Ja wiem, że to ostatnio zostało już wyeksploatowane w przeróżnych Stranger Thingsach i innych Ready Player One’ach, ale wydaje się, że autorzy Summer of 84 udowodnili, że czują się w tych klimatach lepiej niż tzw. mainstream.
(2169)
Czas na ocenę:
Ocena: 6
6
wg Q-skali
Podsumowanie: Czterech nastolatków podejrzewa, że w ich sąsiedztwie mieszka seryjny zabójca dzieci. Rozpoczynają niebezpieczne śledztwo. Nie tak emocjonujące jak można by się spodziewać, ale na pewno wyróżniające się kino autorstwa twórców Turbo Kida.
A ja bym jednak dał tę gwiazdkę więcej bo Summer of 84 to bardzo fajny film i tak naprawdę jego jedyny problem to taki, że… nie powstał w 84.
Gdyby tak było, dziś wracalibyśmy do niego z wielkim sentymentem. Ogólnie niestety oczywiście masz rację, wszystko już było i gdyby nie zaskakująco mało lightowe i mało optymistyczne zakończenie to niczym by film nie zaskoczył. No ale klimacik jest super, a film wydaje się dużo bardziej „szczery” niż odbębniony od linijki Ready Player One, bardzo dobre zdjęcia w starym stylu no i muzycznie chłopaki z Le Matos, podobnie jak przy Turbo Kid nie zawodzą.
Też bym dał punkcik wyżej, ale jednak zawiodłem się, stąd 6. Ale i z 7 bez większego bólu bym się zgodził.