×
Pierwszy śnieg, The Snowman (2017), reż. Tomas Alfredson.

Pierwszy śnieg. Recenzja filmu The Snowman

Im bliżej stycznia 2018, tym bardziej martwiłem się, że oto trafił się rok, w którym nie będzie ani jednego filmu, któremu wystawię Jedynkę. Na szczęście obejrzałem w końcu Pierwszy śnieg. Recenzja filmu Pierwszy śnieg.

O czym jest film Pierwszy śnieg

Norweskie zadupie (jedyna fajna rzecz w tym filmie – norweskie krajobrazy). W domu położonym między lasem, górami i jeziorem mieszkają matka z synem. Wizyta lokalnego gliniarza zmieni w ich życiu wszystko. Matka topi się pod lodem na oczach syna, a ten wyrasta na mordercę (syn, nie lód :P). Mijają lata. Legendarny detektyw Harry Hole (Michael Fassbender grający bohatera, którego nazwisko wszyscy z uporem maniaka wymawiają „po angielsku” choć jest Norwegiem) budzi się na potężnym kacu w domku na placu zabaw. Od tygodnia nie było go w pracy, więc najwyższy czas, żeby tam zajrzeć. Status legendy pozwala mu nie wylecieć z roboty, ale Harry dramatycznie potrzebuje jakiejś sprawy, którą mógłby się zająć. Zapomnieć o tym, co go trapi. Nie wiadomo co, ale być może fakt, że rozstał się z ukochaną Rakel (Charlotte Gainsbourg), której pomagał w opiece nad jej synem Olegiem (Michael Yates). (Nie wiecie o co chodzi? Przecież było o tym w poprzednich częściach! Sagi książkowej). Tymczasem życzenia Harry’ego stają się ciałem wraz z tajemniczym zniknięciem jednej z mieszkających w Oslo kobiet (Genevieve O’Reilly). W śledztwie nad tą sprawą pomagać mu będzie przeniesiona z Bergen policjantka Katrine Bratt (Rebecca Ferguson). Harry podejrzewa, że za zniknięciem kobiety stoi jej mąż (James D’Arcy), ale nie ma na to żadnych dowodów. Ma za to liścik, który dostaje od mordercy podpisującego się per Bałwan. Katrine wiąże sprawę zaginięcia z podobnymi sprawami sprzed lat. Ma teorię, że zabójcę do działania motywuje padający śnieg, a że w Oslo sypie niemal non stop, to wkrótce Bałwan zapisuje na swoim liczniku kolejną ofiarę. Robiąc przy okazji durniów zarazem z Hole’a, jak i Katriny. Czy będą w stanie go schwytać?

Recenzja filmu Pierwszy śnieg

Pisząc powyższy opis fabuły doszedłem do wniosku, że jest to materiał na niezły film. (Pomijając kpiące nawiasy). Był zresztą materiałem na dobrą książkę, a przynajmniej tak słyszałem – nie miałem przyjemności dobrnąć do Pierwszego śniegu Jo Nesbo, bo wciąż tkwię w Pentagramie, gdyż nie urzekły mnie książki norweskiego mistrza pióra. Pomyślałem też, że skoro już robią film, to poczekam na niego i w końcu się dowiem, o co chodzi z tym bałwanem na podwórku zwróconym „twarzą” w stronę domu. A właśnie, bo zapomniałem dodać w streszczeniu, że morderca zostawia też przed domem bałwany, stąd przypuszczenie, że to on napisał list.

Czekałem więc z wątpliwościami wzbudzonymi pierwszym zwiastunem. Niby wszystko miało być cacy. Dobry reżyser Tomas Alfredson (Pozwól mi wejść), producent obok którego nie sposób przejść obojętnie (Martin Scorsese), bardzo dobra obsada (choć za Fassbenderem nie przepadam), no i ten Nesbo, którym większość świata się zachwyca. A mimo to te wszystkie bałwany w zwiastunie nie wyglądały zachęcająco, wręcz przeciwnie. Tak pisałem o zwiastunie w Prevuesach:

Anyway, zwiastun wygląda marnie, a ofiaro-bałwany komicznie. Na pocieszenie – mało co zdradza ten zwiastun (nie znam książki), więc może nie ma się co przejmować na zapas.

Nie zgadłem, było się co przejmować na zapas, a po obejrzeniu jeszcze raz zwiastuna filmu Pierwszy śnieg muszę powiedzieć, że w porównaniu do gotowego filmu jest on arcydziełem.

Trzeba przyznać, że już dawno nie było w kinach tak bardzo złego filmu z takim budżetem, ekipą i obsadą. Ostatni to Lucy Luca Bessona. Jasne, świat jest pełen gównianych filmów, których nie sposób dotknąć nawet kijem, ale zwykle są kręcone za kieszonkowe reżysera z obsadą, w której największe doświadczenie w aktorstwie ma laska, która udawała kiedyś orgazm. Jednak Pierwszy śnieg to pierwszoligowa produkcja i aż trudno uwierzyć, jak bardzo jest nieudana. Od nudnej fabuły począwszy, a na amatorskiej realizacji skończywszy.

W filmie Pierwszy śnieg rządzi chaos. Jak zdradził reżyser, powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, że nie została nakręcona część scenariusza, o czym zorientowano się w trakcie montażu. Nie wiem, jakim cudem reżyser nie zauważył, że nie nakręcił całego filmu, ale OK. Próbowano jeszcze ratować sytuację zatrudniając legendarną montażystkę Thelmę Schoonmaker do naprawy tego, co zepsute, ale nie dała rady wiele poprawić. I w kwestii montażu pozostaje tylko mieć nadzieję na to, że kiedyś będzie można zobaczyć wersję montażową jej poprzedniczki Claire Simpson, bo dopiero ta zapowiada się na ucztę dla każdego miłośnika złego kina.

Wobec powyższego, film, który miał być emocjonującą grą w kotka i myszkę pomiędzy killerem, a policjantem, jest wszystkim tylko nie taką właśnie grą. Chaotycznie zmontowany łączy kilka linii czasowych przeskakując ze sceny do sceny często bez ostrzeżenia i sensu. W intrygę trudno się wciągnąć, bo nie ma tu żadnej intrygi. Są za to jakieś zupełnie niepotrzebne futurystyczne policyjne urządzenia ułatwiające śledztwo, ale ich obecność pozostaje zagadką. Postaci snują się po ekranie, trochę napięcia udaje się uzyskać dzięki muzyce, ale za chwilę wskakuje jakaś kolejna niepotrzebna scena i nowy żałośnie wyglądający bałwan na podwórku i napięcie pryska, zamieniając się w uśmiech politowania u widza. Nie zna życia, kto nie widział sceny z Michaelem Fassbenderem udającym osła.

Ofiarami wielokrotnego montażu są też występujący tu aktorzy. Można się zapytać po co w obsadzie Chloe Sevigny, J.K. Simmons czy Toby Jones, ale takie pytanie nie ma sensu, bo jest z grubsza jasne, że w tym niesfilmowanym scenariuszu było dla nich więcej do zagrania. A tak to Toby’emu Jonesowi przyszło zagrać… blondyna. Koniec jego roli. Kuriozalny jest występ Vala Kilmera. Serio, nigdy jeszcze nie widzieliście w kinie czegoś takiego. Aktora usprawiedliwia spuchnięty język po operacji nowotworu, ale dlaczego nie zastąpili go Christopherem Plummerem i jeszcze raz nie nakręcili tych trzech scen – tego nie wiem. Charlotte Gainsbourg przynajmniej przejdzie do historii kina dzięki scenie miłosnej… w ubraniach. Cóż to była za scena z ujeżdżaniem Fassbendera. Jeśli zaś chodzi o niego, to snuje się po ekranie z jedną miną i krzywymi zębami – będzie dziwnym, jeśli za swój występ w filmie Pierwszy śnieg nie dostanie aktorskiej Złotej Maliny.

A gdy na koniec morderca wchodzi w przerębel – najgorszemu filmowi roku staje się zadość.

(2333)

Im bliżej stycznia 2018, tym bardziej martwiłem się, że oto trafił się rok, w którym nie będzie ani jednego filmu, któremu wystawię Jedynkę. Na szczęście obejrzałem w końcu Pierwszy śnieg. Recenzja filmu Pierwszy śnieg. O czym jest film Pierwszy śnieg Norweskie zadupie (jedyna fajna rzecz w tym filmie - norweskie krajobrazy). W domu położonym między lasem, górami i jeziorem mieszkają matka z synem. Wizyta lokalnego gliniarza zmieni w ich życiu wszystko. Matka topi się pod lodem na oczach syna, a ten wyrasta na mordercę (syn, nie lód :P). Mijają lata. Legendarny detektyw Harry Hole (Michael Fassbender grający bohatera, którego nazwisko…

Ocena Końcowa

1

wg Q-skali

Podsumowanie : W Oslo giną kobiety. Detektyw Harry Hole rusza na trop nieuchwytnego mordercy zwanego Bałwanem! Najgorszy film 2017 roku. (Choć nie widziałem Botoksu).

Podziel się tym artykułem:

7 komentarzy

  1. ’największe doświadczenie w aktorstwie ma laska, która udawała kiedyś orgazm’

    Świetne hehe

  2. Czy dobrze mi się wydaje, że w zwiastunie jest scena z pożarem, a w filmie jej nie ma? Chyba że przysnąłem i najlepszy moment ze zwiastuna przegapiłem…

    Książka jest niezła. Film nie ma z nią dużo wspólnego, poza ogólnym zarysem intrygi, bo już jej szczegóły mocno od wersji drukowanej odbiegają. A zakończenie w ogóle zmieniono. Chyba po to, żeby było szybciej i taniej.

    Smarzowski mógłby o tym filmie nakręcić film pod tytułem „Film zły”.

  3. Gdzieś mignęło mi zestawienie scen z trailera, których nie ma w filmie i wychodziło na to, że połowy trailera nie ma w filmie :). Pewnie więc nie ma, ale pewności nie mam, bo w drugiej połowie filmu zająłem się innymi rzeczami :).

  4. Ale książka jest spoko i to nawet czytając bez poprzednich części łatwo ogarnąć ocb…

  5. frank drebin

    ” nie miałem przyjemności dobrnąć do Pierwszego śniegu Jo Nesbo, bo wciąż tkwię w Pentagramie, gdyż nie urzekły mnie książki norweskiego mistrza pióra.”
    Mam ten sam problem. Od kilku lat zamierzałem „ruszyć” Nesbo i zajarany jak pochodnia zwiastunem filmu ruszyłem pierwszy tom serii. No i jest problem bo dojechałem do 40% i dalej ani rusz bo nędzne to strasznie.

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004