×
The Devil's Candy (2015), reż. Sean Byrne.

The Devil’s Candy. Recenzja filmu Diabelskie łakocie

To oficjalna informacja: mam już serdecznie dosyć filmów, które mają klimat. Mają klimat i dobre zdjęcia. Mam ich dosyć. Żaden klimat nie zastąpi interesującej fabuły, którą można śledzić bez chęci do sięgnięcia po smartfona i zobaczenia co tam (nie)ciekawego słychać na Facebooku. Recenzja filmu The Devil’s Candy.

O czym jest film The Devil’s Candy

Jesse Hellman (nazwiska nie są tu przypadkowe, podobnie jak np. teksty piosenek wybranych na ścieżkę dźwiękową) (w jego roli Ethan Embry) to malarz zafascynowany muzyką metalową. Zresztą nie tylko on, bo i cała rodzina ma fizia na punkcie heavy metalu. Można się założyć, że żonę Astrid (Shiri Appleby) poznał na koncercie Metalliki, a córka, nastoletnia Zooey (Kiara Glasco) idzie ich śladem i marzy o takiej gitarze, jaką ma Kirk Hammet. Wyluzowani rodzice mają dystans do słuchanej muzyki i do wychowania córki też, przez co nie można powiedzieć, że są szmerglnięci na punkcie mocnego uderzenia. Wręcz przeciwnie, wydają się całkiem rozsądni i nie będą bronić za wszelką cenę nowej płyty Jamesa Hetfielda i jego kolegów, a także nie wyskoczą z „chcesz w ryj?”, gdy spotkają fana Zenka Martyniuka. Są to więc tacy zupełnie nieszablonowi fani metalu, jakich nie spodziewalibyśmy się po horrorze. Luz luzem, ale rodzina Hellmanów ma kłopoty finansowe i kredyty w banku, których od jakiegoś czasu nie spłacają. Aby to zmienić, Jesse maluje na zlecenie tegoż banku obrazki z motylkami, choć nie są to motywy, które by były bliskie jego sercu. Wydaje mu się, że to załatwi sprawę na tyle, że gdy nadarza się okazja do kupna po taniości dużego domu gdzieś na zadupiu, to składa ofertę i rodzinka się wprowadza. Sam Jesse będzie miał gdzie malować, a z dużą pracownią na pewno przyjdą duże profity. Na razie jednak agent nieruchomości zdradza Hellmanom, że w domu, który kupują zginęło dwoje ludzi. Nieszczęśliwy wypadek, nic więcej – przekonuje, a oni mu wierzą. Tyle tylko, że szybko po wprowadzeniu Jesse zaczyna słyszeć diaboliczne inkantacje i maluje szatańskie obrazy, których procesu tworzenia zupełnie nie pamięta. A rodzinę Hellmanów odwiedza niejaki Ray (Pruitt Taylor Vince), syn zmarłej w domu pary, który kilkanaście lat spędził w szpitalu psychiatrycznym. On również słyszy głosy.

Recenzja filmu The Devil’s Candy

Mówiłem już, że mam serdecznie dość filmów, które mają klimat? No więc The Devil’s Candy jest filmem, który ma klimat. Więcej, jest filmem, który wiele miesięcy temu znalazł się na mojej liście Do Obejrzenia i był na niej stosunkowo wysoko (u mnie w głowie, bo opublikowana lista nie ma hierarchii :P). Co za tym idzie miałem po nim jakieś tam oczekiwania i liczyłem na więcej niż klimat.

Klimatu The Devil’s Candy nie można odmówić. Diaboliczny w swoim przekazie film przemyca tyle szatana, ile się tylko da. Są tajemnicze rysunki, jest heavymetalowa muzyka z jednoznacznie brzmiącymi słowami, są programy telewizyjne, w których prowadzący opowiadają o istocie szatana, bądź poznajemy jego bytność w różnych religiach świata. Mimo to The Devil’s Candy nie jest specjalnie mroczny, może dlatego, że jego akcja dzieje się w trakcie mocno gorącego lata, które „barwi” ekran ciepłymi barwami, jakie tylko mogą trafić na ten ekran latem. Nie jest też The Devil’s Candy filmem przesadnie ciężkim w odbiorze, a już prawie w ogóle nie jest filmem krwawym. Amatorzy krwawej rozrywki się zawiodą, jeśli zabiorą się za seans. To wszystko składa się na film rzeczywiście inny niż sztampowe horrorowe produkcje z całego świata, w czym pomagają dobre zdjęcia (świetnie wygląda sekwencja w pożarze) i porządne aktorstwo. Aktorzy dobrze grają role sympatycznego (cipowatego można by nawet powiedzieć) metalowca, zmartwionej finansami żony, słyszącego głosy psychopaty… No tu sprawa nie jest do końca jednoznaczna, w czym również można szukać wartości The Devil’s Candy. Pod względem rysu postaci nie jest tak czarno-biało jak można by się spodziewać po takiej metalowo-satanistycznej historii.

Cóż z tego skoro ta historia jest tak sztampowa jak tylko się da. Nie pomaga kpiące „A więc dlatego ten dom jest taki tani” żony na wieść o trupach poprzednich właścicieli, bo i tak kupują ten dom wpisując się w długą serię ludzi, którym wydawało się, że tani dom to zwyczajna okazja i nic więcej. Finałowe rozwiązanie również przynosi podobne rozczarowanie, bo wpisuje się doskonale w znany schemat z tysiąca horrorów, głównie tych japońskich.

(2216)

To oficjalna informacja: mam już serdecznie dosyć filmów, które mają klimat. Mają klimat i dobre zdjęcia. Mam ich dosyć. Żaden klimat nie zastąpi interesującej fabuły, którą można śledzić bez chęci do sięgnięcia po smartfona i zobaczenia co tam (nie)ciekawego słychać na Facebooku. Recenzja filmu The Devil's Candy. O czym jest film The Devil's Candy Jesse Hellman (nazwiska nie są tu przypadkowe, podobnie jak np. teksty piosenek wybranych na ścieżkę dźwiękową) (w jego roli Ethan Embry) to malarz zafascynowany muzyką metalową. Zresztą nie tylko on, bo i cała rodzina ma fizia na punkcie heavy metalu. Można się założyć, że żonę Astrid (Shiri…

Ocena Końcowa

6

wg Q-skali

Podsumowanie : Rodzina fanów heavy metalu wprowadza się do domu, w którym doszło do tragedii. Wkrótce głowa rodziny, malarz, zaczyna słyszeć głosy. Film, który wygląda i który ma fajny klimat, a który nie potrafi zainteresować historią.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004