×

Poszedłbym, odc. 31

Lecę dzisiaj na pierwszy film z poniższej listy, więc jutro dam znać co i jak, a „Poszedłbym” już dzisiaj zamiast w piątek.
 

Epicentrum – Poszedłbym

Film zagadka. Dlatego poszedłbym. Nic o nim nie słyszałem (chyba nikt nie słyszał, ale pewności nie mam) do momentu pojawienia się widowiskowego teasera z apokaliptyczną burzą.


 

Wyglądało to jak wtedy, sto lat temu w kinie w Zawierciu, gdy przed „Broken Arrow” zobaczyłem teaser „Dnia niepodległości”, o którym wcześniej również nic nie słyszałem. Do dziś pamiętam. Minęła fura czasu, widziałem już dużo więcej, więc aż takich emocji teaser „Epicentrum” nie wzbudził, ale i tak trzeba było szybko poguglować.

I tutaj zagwózdka, bo obsada filmu i cała reszta wyraźnie wskazywała na telewizyjną produkcję. A ja telewizyjnych filmów w kinie nie lubię. Tylko ten teaser się kłócił z ową całą resztą wprowadzając zamieszanie. No to letni blockbuster, czy sprytna kampania promocyjna?

Rozum podpowiada to drugie, serce liczy na pierwsze. Jak będzie? Dowiem się już za kilka godzin.

A zresztą, lubię Sarcię, więc powinna wystarczyć jakby co 🙂

Epicentrum - foto

Wojownicze żółwie ninja – Nie poszedłbym

Żółtość spowodowana tym, że – pomijając temat – widowiskowe filmy w kinie zawsze są na propsie. A ten niby powinien być widowiskowy, bo czemu by nie? Znana franczyza, dobry budżet, wojownicy ninja i wybuchy.

Tylko te żółwie mutanty. Nigdy nie byłem ich fanem i już raczej nigdy nie będę. Do kina więc nie będę się pchał, bo na siłę na pewno się nie uszczęśliwię. Bohaterów wciąż uważam za przekombinowanych. Z gatunku „czego to ludzie nie wymyślą”. Czemu ktokolwiek zainteresował się wojowniczymi żółwiami ninja – pewnie nigdy nie pojmę.
 

Drużyna – Nie poszedłbym

Drugi już w tym roku dokument o polskiej drużynie – tym razem o siatkarzach. Ale o ile Mundial. Gra o wszystko, czy jak to się tam nazywało, miało jakiś fajny pomysł wyjściowy, to tutaj tego pomysłu nie widzę. Ot, czysty marketing. MŚ w Polsce, kibice kochają (jeszcze) polskich siatkarzy – zaróbmy, zanim pokażemy to w telewizji.

Życie jednak okazało się troszeczkę przewrotne. Zamiast spodziewanego zapewne apogeum szumu na siatkówkę, wydaje się być zupełnie odwrotnie. MŚ mało kogo już obchodzą, Polsat ratuje się od finansowej klapy PPV, a i siatkarze graja piach. A to wszystko nie zachęca do seansu „Drużyny”.
 

Bardzo poszukiwany człowiek – Nie poszedłbym

Nie mam większych wątpliwości, że oto mamy do czynienia co najwyżej z 6/10. Podobnie jak i do tego, że gdyby nie śmierć Hoffmana, to film pewnie nawet nie trafiłby do naszych kin.

Bo ze zwiastuna – mimo gorącego nazwiska autora książkowego pierwowzoru – jasno wynika, że to szpiegowski przeciętniak, który nie wyróżni się absolutnie niczym poza tą właśnie przeciętnością.
 

Rejs – Nie poszedłbym

Tak, ten „Rejs” Piwowskiego.

Dlaczego czerwień? No bo nie lubię „Rejsu”. Jak to, nie mówiłem o tym nigdy?
 

Wielki błękit – Nie poszedłbym

Film Bessona widziałem tylko raz, dawno temu. Nie podobał mi się. Ale to był czas, kiedy podobał mi się tylko Czerwony skorpion itepe, więc może po latach mój odbiór tego filmu byłby inny. Ale jednak negatywne wspomnienie pozostaje i zebrać się do powtórki nie mogę.

I nie zbiorę, ale daję na żółto choćby dlatego, że na dużym ekranie powinien wygladać ładnie. O ile ktokolwiek puści go na większym ekranie niż ekran małego kina, które chcą przerobić na Biedronkę.
 

Podróż na sto stóp – Poszedłbym

Może i Bollywoodów już tyle nie oglądam co kiedyś (wiem, wiem, uuuffff :P), ale sympatia do Indii pozostała. Kiedy więc w kinie zaskoczył mnie zwiastun filmu o induskich kucharzach konkurujących z michellinową restauracją, wiedziałem, że chętnie całość zobaczę.

I tak też będzie. Niezależnie od tego, że autor scenariusza do tego filmu – Steven Knight – parę minut temu całkowicie mnie uśpił swoim „Locke’em”. Lasse Hallstroem, Helen Mirren, Om Puri – jestem na tak.
 

Kuma – Nie poszedłbym

Ale obejrzałbym, co raczej na pewno uczynię w Domowym Zaciszu. Dlaczego? Bo opis filmu brzmi ciekawie, choć (filmwebowy) wygląda na streszczenie całości do samego końca :).

„Kuma” opowiada historię dwóch kobiet. Fatma dobiega pięćdziesiątki i jest gospodynią domową z szóstką dzieci. Mieszka wprawdzie w Wiedniu, ale dorastała w Turcji, przez co uparcie trwa przy tradycjach i wartościach wyniesionych z ojczyzny. Ayse ma dopiero 19 lat i w pierwszej scenie filmu widzimy jej zaślubiny z 21-letnim synem Fatmy, Hasanem… (Opis dystr. skrócony przeze mnie, ha!)

Advertisement

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004