×

Poszedłbym? Odc. 21

Zostańcie dzisiaj do samego końca, bo dopiero tam mój największy faworyt tego kinowego weekendu.
 

Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie – Poszedłbym

Zdaje się, że rację może mieć gambit, który obawia się tego filmu. Głównym powodem jest reklamowanie go (film, a nie gambita) jako dzieła reżysera Teda. Czyli w wolnym tłumaczeniu: nie mamy się za bardzo czym pochwalić, to pochwalmy się czymś, co z naszym filmem jest związane, a co już zdążyło zrobić karierę/zarobić. Wiadomo. Nędzny film, ale z Oscarem za dźwięk – piszmy, że oskarowe dzieło. Jak cię złapią za rękę to mów, że to nie twoja ręka.

To czemu na zielono? Bo rozsądek rozsądkiem, a nadzieja nadzieją. Nie wiem za bardzo o czym jest to film, ale pamiętam, że zwiastun zrobił na mnie dobre wrażenie. Bez dwóch zdań potencjał na dobry film jest. Pytanie tylko czy wykorzystany. No i właśnie o tym chciałbym się przekonać. Choć nie jest tak, że nie mam żadnych wątpliwości. Gdybym nie miał to nie pisałbym, że są rzeczy wskazujące na kiszkę. Albo przynajmniej na lekki zawód.
 

Czarownica – Nie poszedłbym

Myślę, że będzie to największa kicha tego weekendu i solidna wtopa producentów, którzy powinni się modlić o to, żeby zwróciła im się wyłożona kasa. I to najlepiej w pierwszy weekend wyświetlania, gdy czar Angeliny Jolie będzie jeszcze działał na casualowych widzów kinowych. Potem już nawet Angie może nie pomóc.

Nie ma się co specjalnie dziwić, że narzekam na „Czarownicę”, bo to taki nieanimkowy animek. A ja animków nie lubię. Ale myślę, że moją niechęcią nie można wytłumaczyć wszystkich moich zastrzeżeń. Nawet jeśli to zastrzeżenia kończące się na: to będzie klapa. 🙂

Nie sądzę, aby ten film mógł zaoferować widzowi cokolwiek. Poza beką z głupiej czapki Angeliny. Było już parę takich fabularnych bajek na poważnie. Jedne lepsze, drugie gorsze, ale przynajmniej miały jakiś punkt zaczepienia. A tego tu nie widzę, nawet ciężko skojarzyć na pierwszy rzut oka, o jakiej bajkowej postaci to film.
 

Yves Saint Laurent – Nie poszedłbym

Na żółto, bo Asiek był wczoraj na pokazie przedpremierowym i powiedziała, że bardzo jej się film podobał. Jedyne zastrzeżenie: za mało buldoga francuskiego. Ale ta opinia to za mało, żebym zachęcał Was na kino bez zmrużenia oka. W końcu to cykl z moim gdybaniem, a nie z gdybaniem aśkowym. A ja nawet nie wiedziałem, że taki film istnieje, więc siłą rzeczy nic o nim nie wiem.

Poza tym, że polski dystrybutor trochę się spóźnił, żeby udało mu się zarobić na dystrybucji tyle, ile można… Tak samo jak i inny dystrybutor (a może i ten sam) spóźni się w lipcu z opisywanym wczoraj Przychodzi facet do lekarza. A potem będzie narzekał na piratów. To biznes jest, panowie! Kto pierwszy ten lepszy!
 

Eastern Boys – Nie poszedłbym

Po 20. odcinkach nie ma już żadnych wątpliwości, że w kinie wybieram raczej repertuar lżejszy. Co za tym idzie w tym przypadku werdykt jest jaki jest, ale trzeba koniecznie zaznaczyć, że oto do kin trafia zwycięzca festiwalu Off Plus Camera 2014, co jednak sprawia, że warto się nim zainteresować. Ale, jeśli chodzi o mnie, będzie to zainteresowanie w domowym zaciszu.

Samotny Francuz jest zafascynowany młodym chłopakiem włóczącym się po dworcu. Rozpoczynają relację, która zmienia życie ich obu. (Opis dystr.)

Wygląda na męską wersję „Sponsoringu” w każdym bądź razie. Podobał mi się Sponsoring :P.
 

Gagarin – Nie poszedłbym

Film biograficzny, który pada ofiarą ciekawych konkurentów do serca kinowego widza w ten weekend. Stąd ta moja reakcja na czerwono, bo gdybym nawet mógł zobaczyć wszystkie premiery, to ta byłaby bliżej końca.

Lubię biograficzne filmy, ale znając rosyjskie umiejętności, to można się spodziewać sensacji typu: Gagarin ratuje Apollo 13 po ciemnej stronie księżyca.

Na pewno w telewizji rzuciłbym okiem, ale do kina nauczony fatalnym Stalingradem nie pójdę.
 

Dżej Dżej – Nie poszedłbym

Jako uzasadnienie mojej opinii zostawię Was ze zwiastunem tej polskiej odpowiedzi na „Her”.


 

Babadook – Poszedłbym

Lubię takie niespodzianki. Swoją listę Do obejrzenia (którą im mocniej lansuję, tym bardziej ją ignorujecie :P) tworzyłem z myślą o filmach, które warte będą zobaczenia, a niestety raczej nigdy na ekrany polskich kin nie trafią. Wbrew pozorom dziesiątki takich filmów w każdej chwili przewija się przez różne inne ekrany.

„Babadook” już jakiś czas znalazł się na ww. liście, a informację o jego pojawieniu się również w polskich kinach przyjąłem z radością. Co więcej, ledwo tydzień temu widziałem polski zwiastun przed Mundialem…, a tu już film w kinie. Super, nie będzie trzeba na niego polować nie wiadomo gdzie.

Liczę na horrorową zabawę w starym dobrym stylu. Z oryginalnym boogeymanem i klimatem strachów z dzieciństwa. Candyman, Candyman, Candy… A może lepiej nie.
 

Co nas kręci – Nie poszedłbym

Dokumenty łykam jak pelikan małe rybki. Powinienem więc w podskokach lecieć do kina, ale nie polecę. Przyczyna jest prosta – film ten można i w domu już zobaczyć, a nawet tu nie chciało mi się tego robić. Nie pamiętam już dlaczego, pamiętam tylko, że sprawdzałem co to i mnie nie zachęciło do oglądania. I wystarczy. 

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004