Pora na cotygodniowe gdybanie. Tym razem większe niż zwykle, bo sporo filmów, o których nie mam większego pojęcia.
Miłość bez końca – Nie poszedłbym
Nic nie wskazuje na to, że warto wybrać się na „Miłość bez końca”. Jakieś zakochane małolaty, których nie kojarzę z twarzy, w drugim planie parę bardziej znanych B-nazwisk, tytuł i fabuła walentynkowa, a przecież premiera w Walentynki. Werdykt: film walentynkowy. Z gatunku „gdyby nie Walentynki to do kin by nie trafił”. Tak ja to widzę.
Zimowa opowieść – Idę
Za parę godzin, jutro dam znać co i jak.
Choć tak sam z siebie to pewnie bym nie poszedł, mówię szczerze. Zresztą można sobie zobaczyć moje przewidywania w Prevuesach, jak komuś chce się ich szukać.
Jezus mnie kocha – Nie poszedłbym
Trudno sobie wyobrazić na Walentynki gorszy tytuł ze słowem „kochać”. Nieważne o czym to jest, tytuł wystarczy do podjęcia decyzji.
Her – Poszedłbym
Jeszcze wczoraj napisałbym, że to dla mnie bezapelacyjnie najlepszy film oskarowy wypuszczony w tym roku do boju. No może nie bezapelacyjnie, ale podobał mi się najbardziej. No ale zobaczyłem „Nebraskę„ i zgarnęła ten tytuł.
Nie zmienia faktu, że iść na „Her” warto. Recenzja pewnie innym razem, a teraz niech wystarczy zielone światło.
Smak curry – Poszedłbym
I się nawet nie zastanawiał. Prawdopodobnie najlepsza propozycja na Walentynki. „Smak…” miał być indyjskim kandydatem do Oscara, ale ostatecznie coś poszło nie tak i wybrano co innego. Ale już samo to zachęca – film dostrzeżony wśród tysięcy tytułów :). Zachęca też to – można zacząć się śmiać – że w Indiach akurat potrafią opowiadać o miłości. A że to „normalny” film, z punktu widzenia zwyczajnego kinomana, to nie potrzeba w ogóle zwracać uwagi na to straszne słowo na B.
No i powód najważniejszy – Irrfan Khan. Znacie go, lubicie, ale jeszcze o tym nie wiecie. Nie widzę słabych punktów w tej propozycji, choć nawet do końca nie wiem o czym to jest. A i tak bym poszedł.
Facet (nie)potrzebny od zaraz – Nie poszedłbym
Miałem darmowe zaproszenie na pokaz przedpremierowy i nie poszedłem. Oto najlepsze uzasadnienie
Anioł Śmierci – Nie poszedłbym
A to tylko dlatego, że przeczytałem opis dystrybutora, w którym zasadził megaspoilera jak sądzę. Dystrybutorzy to jednak osobny gatunek.
Ale tak bardziej serio to film zapowiada się ciekawie. Na pewno warto rzucić okiem, ale w domu.