×

Łowcy głów [Hodejegerne]

Dawno nic w sobotę nie pisałem, czas to zmienić. Ale co by to była za recka, gdybym sobie najpierw nie ponarzekał… Nawet nie wiecie, ile czasu straciłem zastanawiając się nad tym, czy pisać reckę, czy nie i co robić, jeśli nie. A potem się dziwię, że czas leci…

Spóźniony zapłon naszych dystrybutorów znów dał znać o sobie, ale w sumie z dwojga złego lepiej, jak niektóre filmy trafiają w końcu do kina, niż w ogóle omijają nas szerokim łukiem. Szczególnie takie mniej znane produkcje z mniej poważanych przez kiniarzy krain jak Norwegia. Gorzej, gdy opóźnienia mają głośne filmy, wtedy większego usprawiedliwienia nie widzę. A w takim przypadku? Jedyne co mnie dziwi to późniejsze narzekanie na piractwo. I tu nie pomoże kampania reklamowa z obowiązkowym nazwiskiem Quentina Tarantino mającym napędzić widzów do kina. Bo kto chciał obejrzeć „Łowców głów” to już ich dawno widział. Zyskają jedynie ci, którzy o filmie nie słyszeli, ale nie sądzę, aby było ich wielu (kto o filmie nie słyszał, to na niego nie pójdzie; chyba 🙂 ). I tak koło się zamyka. „Ostatni norweski film w naszych kinach obejrzało pięć osób na krzyż, nie ma pośpiechu z wprowadzeniem następnego”…

„Łowcy głów” to film z gatunku „wszystko się pieprzy”. To dość popularny gatunek łączący w sobie cechy thrillera i czarnej komedii polegający, jak sam nazwa wskazuje, na pieprzeniu się wszystkiego co możliwe. W życiu bohatera takiego filmu następuje jakieś jedno wydarzenie, po którym co by nie zrobił, wszystko popieprzy się jeszcze bardziej. To w sumie dość prosty pomysł na film i jeśli odpowiednio poprowadzony zwykle daje dobre bądź jeszcze lepsze efekty. Wystarczy bowiem wyobraźnia scenarzysty w tworzeniu kolejnych komplikacji i pomysł na ich końcowe rozwiązanie. I choć niczego oryginalnego zwykle w takich filmach nie ma, to ogląda się je przyjemnie, bo i uśmiechnąć się można i na krew popatrzeć i na różne mniej lub bardziej nieprawdopodobne sytuacje, które w poważnym thrillerze nie przystoją (np. scena ze sławojką), a we „wszystko się pieprzy” są jak najbardziej na miejscu.

W tym przypadku wyobraźnia scenarzysty (scenarzystów) miała solidne wsparcie, więc nic dziwnego, że powstał bardzo dobry film „wszystko się pieprzy”. Tym wsparciem była powieść Jo Nesbo, popularnego norweskiego pisarza, twórcy kryminałów z twistem, którego ekranizacje dzieł wcześniej czy później powinny zalać ekrany, bo na to zasługują. Szczególnie seria powieści o niejakim Harrym Hole, w której trakcie czytania jestem (nie spieszę się, dopiero „Trzeci klucz” kończę) jest właściwie gotowym materiałem na fajny film. „Łowcy głów” do niej nie należą, ale duch jego pióra wisi nad nią równie wyraźnie i przewrotnie jak w wielokrotnie nagradzanej serii.

Bohaterem filmu jest niejaki Roger Brown, headhunter pracujący dla jednej z norweskich firm. W wolnych chwilach Brown zajmuje się kradzieżą obrazów i reperowaniem za pomocą zdobytych w ten sposób pieniędzy swojego ego o wysokości metr sześćdziesiąt osiem. Brown ma wypasiony dom, wypasioną żonę, wypasiony samochód, a wkrótce będzie miał wypasiony problem, gdy w jego życiu pojawi się pewien przystojniak, który ma związane z nim plany.

„Łowców głów” ogląda się z niekłamaną przyjemnością. Akcja krąży od twista do twista i nie ma czasu, żeby się nudzić w trakcie seansu. Jak zwykle w takim przypadku nie ma się więc co za bardzo rozpisywać na temat filmu, bo po co psuć zabawę. Choć myślę, że akurat zdradzenie tu jakiegoś szczegółu nie zepsułoby jakoś strasznie tego fajnego przykładu „wszystko się pieprzy”, bo… No ale nie ma się co rozpisywać 🙂 Warto jedynie napisać, że jeśli spodziewacie się mrocznego thrillera to się nie spodziewajcie. Wielu się spodziewało i teraz narzeka, dodając przy okazji, że film jest pełen dziur logicznych, ale oczywiście nie podając ani jednego przykładu. Owszem, trochę trzeba zrzucić na karb zbiegu okoliczności, a trochę pewnie dziureczek jest, ale który film nie ma dziur, gdy go wrzucić pod mikroskop? A wrzucanie pod mikroskop zostawmy dla marnych filmów – dobre po prostu się ogląda z przyjemnością i już. 8/10

PS. Nie ma co czekać na amerykański remake, na pewno lepiej tego nie zrobią. Realizacji oryginału nic nie brakuje.

PS2. Aksela Henniego, który wciela się tu w rolę główną już wkrótce zobaczymy być może w nowym „Die Hard”. Tylko naszych aktorów nigdzie nie chcą…
(1376)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004