×

Nim diabeł się dowie, że stare wygi nie żyją

Stare wygi [Old Dogs]

Bardzo łatwo jest rozpoznać cienki film. Wystarczy po jego obejrzeniu odczekać ze trzy tygodnie i siąść do pisania recki. Jeśli nie pamięta się nawet, o czym był dany film, wtedy wiadomo już na pewno, że był on cienki.

Historia stara jak świat – zabawny trailer ze śmieszną małpą, a potem denny film też z małpą, ale już nie tak śmieszną. Nie ma sensu się rozpisywać o trailerowych oszustach, bo to już norma i w 75% recek trzeba by na to nosem kręcić. Po prostu trzeba zaakceptować fakt, że nieważne co zaoferuje ci w kinie film – ważne, żeby odpowiednia ilość widzów przyszła go obejrzeć. Nie wiem, czy „Old Dogs” zarobiło wystarczająco dużo – mam nadzieję, że nie i więcej takich pierdów nie powstanie.

Teoretycznie miało być śmiesznie, bo film AFAIR firmowali swoim nazwiskiem (nie wiem ilu tych ludzi było i co to za ludzie, może mi się tylko zdaje) twórcy „Wild Hogs„, który to film dobry był i złego słowa o nim powiedzieć nie mogę. Do tego Williams i Travolta w obsadzie, a przecie o nich też nie mogę powiedzieć, że nie lubię. Fakt, że Williamsowi przeważnie cienkie komedie ostatnimi czasy wychodzą, ale daj Boże tyle dobrych tytułów w filmografii innych aktorów… No ale teoria teorią, a praktyka praktyką.

Dwóch kumpli z liceum pracuje razem i razem odnosi sukcesy w życiu zawodowym. Inaczej w życiu prywatnym. Jeden z nich właśnie się rozstał (chyba, nie pamiętam), drugi nigdy nie miał zamiaru z nikim się wiązać i życie chciał przeżyć na imprezach. Kiedy pierwszemu życie wali się w gruzach, drugi postanawia rozerwać w sobie ulubiony sposób. Nie wiem, po co o tym piszę, skoro nie ma znaczenia w dalszym rozwoju fabuły. Pojawia się bowiem dawno niewidziana dziewczyna tego pierwszego i zostawia mu pod opiekę dwójkę swoich (i jego chyba też, ale on o nich nie wiedział) dzieci, bo sama idzie do paki, a jej koleżanka nie może się dzieciakami zająć. Dwaj przyjaciele mówią, że dadzą radę w opiece nad dziećmi, ale oczywiście nie dają.

Komedia przede wszystkim powinna być śmieszna, a ta śmieszna nie jest, co dyskwalifikuje ją w przedbiegach. Od połowy oglądałem ją już jednym okiem, bo przecież jest wiele milszych rzeczy, na które można tracić czas, a niekoniecznie trzeba patrzeć na wygłupy Williamsa, który zachowuje się jak idiota w solarium (to nie metafora) i ma zaburzenia wzroku ha ha ha, jakie to śmieszne. Na szczęście film jest sygnowany przez Disneya, więc to pewnie oszczędziło dwóch dobrych aktorów przed totalną kompromitacją.

Jak nie masz o czym robić filmu to go nie rób – proste. Po seansie było 3(10) i tego się będę trzymał, ale teraz widzę, że nie powinienem dać więcej niż 2(10).

Nim diabeł dowie się, że nie żyjesz [Before the Devil Knows You’re Dead]

Zawsze mnie zastanawia, dlaczego z filmów wynika, że jego bohaterowie nigdy nie widzieli żadnego filmu. W przypadku tego filmu również przez dłuższy czas nad tym dumałem. I to nie potrzeba jakiegoś wybitnego krytyka filmowego, ot niedzielnego oglądacza jak każdy z nas. Bohaterowie filmów to ludzie tacy sami jak my (no może oprócz Predatora, Aliena i nnych takich), więc i filmy od czasu do czasu powinni oglądać. Uniknęliby wtedy wielu nieprzyjemności.

No bo patrzcie. Co pomyślicie, gdy ktoś rzuci wam takim pomysłem: Hej, obrabujemy sklepik naszych rodziców, nic się nie stanie wszystko mamy obcykane, wejdziemy, pokrzyczymy w masce, zwiniemy błyskotki i w długą. Czysto pewnie i bez ryzyka. Myślę, że pomyślicie – daj spokój, filmów nie oglądasz, na pewno się coś spieprzy już na samym początku, a gdzie tam dopiero koniec. No ja bym przynajmniej tak pomyślał. Tymczasem bohaterowie „Nim diabeł…” do końca uważają to za pomysł stulecia.

Cóż, pomysłem stulecia to nie jest, a szybko wszystko się komplikuje tak, że nie ma już wyjścia na bezkrwawe rozwiązanie problemu. A niby prosto i łatwo można było zarobić parę tysiaków.

To, co wyżej to w zasadzie wszystkie zastrzeżenia dotyczące tego filmu. A i nawet nie filmu, co filmów w ogóle. Wszystko inne jest na swoim miejscu i gra jak należy. Zresztą film, w którym przez pół metrażu po ekranie przewija się naga Marisa Tomei nie może być filmem złym. Intryga wciąga od początku, a jej poszatkowanie i brak chronologii wpływa na to, że nie ma czasu się na nim nudzić. Całość zagrana jest przez przednią obsadę z Phillipem Seymourem Hoffmanem, Ethanem Hawke i Albertem Finneyem, a do akcji przygrywa im sympatyczna muzyczka, która nie pozostawia wątpliwości, że za chwilę rozegra się dramat.

Wyważony thriller sensacyjny w dobrym starym (kiedyś rzekło by się, że tarantinowskim, choć z mniejszym rozmachem) stylu przywodzący na myśl inny film o równie długim tytule „Rzeczy, które robisz w Denver będąc martwym”. A przynajmniej mnie przywiódł go na myśl.

A jeśli chcielibyście obejrzeć ten film z oryginalnego polskiego DVD, to pamiętajcie, żeby nie czytać opisu fabuły zamieszczonego na okładce. A jak już go przeczytacie, to zapuśćcie sobie film do oglądania gdzieś tak na 10 minut przed końcem, bo wszystko co wcześniej zostało tam już opowiedziane.
(1010)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004