Ostatnio na mnie fochy strzelała płeć piękna, gdy napomknąłem w kontekście dennego filmu „Jannat – W poszukiwaniu raju” o tym, że kobiety filmów sportowych tłumaczyć nie powinny. Wywiązała się minidyskusyjka:
Q: Nie patrzyłem kto tłumaczył, ale pewnie kobieta? To by tłumaczyło tłumaczenie scen krykietowych 😛
Płeć piękna: No i foch! Znam wiele kobiet orientujących się w zasadach krykieta, a chyba żadnego faceta:P
Q: Ale tu problem raczej w nieznajomości terminologii sportowej w ogóle, a nie tylko zasad krykieta w szczególe.
Nie wątpię w istnienie kobiet znających zasady krykieta (ja sam ich nie znam; znaczy znam na tyle, żeby zrozumieć bez problemu „Lagaan”
Minęło parę dni. Oglądam ci ja sobie „Goal” (taki film z Johnem Abrahamem, nie wnikajcie 😉 ), a tam takie cuda jak poniżej. Tłumaczenie fanowskie, ale to raczej nie ma znaczenia w kwestii sedna.
Idę o zakład, że myślelibyście sto lat i nie wymyślilibyście takiego tłumaczenia wyrażenia „crossbar challenge”:
To tylko jeden z przykładów, których ten film jest pełen. In plus jest to, że przynajmniej ciekawiej się go ogląda!