– Dzisiaj odcinek koreanocentryczny, więc albo jupi albo zrobią nas (mnie) w przysłowiowego członka.
– Wiecie jak ciężko jest napisać jakikolwiek myślnik, gdy z prawej strony kaszle chory Asiek, a z lewej chrapie i pierdzi zdrowy pies? Nie wiecie.
Hmm, a może to na odwrót było? Kaszle chory pies, a chrapie i pierdzi… 😉
– „No married”. Fajnie. Pytanie: kto zna koreański? Bo po angielskich napisach trochę ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy Jin i Sun są na ty, czy może jednak per pani ze względu na mighty ojca.
– W Loście nie inaczej niż w innych filmach czy serialach – jeśli chce się tylko złapać bohaterów, o coś ich zapytać czy coś (a potem nawet i zabić, choć do tego czasu i tak wszyscy pouciekają) to nie ma z tym najmniejszego problemu. Parę strzałek z usypiaczem wypuszczonych z krzaków i voila. Sprawa komplikuje się wtedy, gdy chce się ich od razu zabić. Wtedy jest to strasznie trudne i graniczące z niemożliwym. A wystarczyłoby wypuścić z krzaków parę strzałek z trucizną nie mówiąc już o pospolitym i banalnym zastrzeleniu.
I w efekcie zamiast dramatycznej sceny mamy śmieszek na sali.
– Najważniejszym kryterium branym pod uwagę przy przyjmowaniu do bandy Widmore’a było chyba takie, że trzeba wyglądać jak mosiek.
– Sądząc po napisach początkowych w odcinku powróci Mikhaił, a także zobaczymy Keamy’ego, czy jak mu tam było.
– JEEESTTT!!! Moja ulubiona lostowa melodia. Nie mogło jej zabraknąć w koreańskim odcinku skoro jest koreańskocentryczna. Plus obecności muzyczki jest taki, że rozbiera się (no guzik rozpięła) przy niej Sun. Minus zaś taki, że zagłusza ją koreański dialog. Ale i tak jest postęp, bo myślałem, że będzie już przy pomidorach to ją przyjście Jacka wyłączyło.
– Chyba jednak nie są na per pan…;)
– Znam jakieś cztery koreańskie słowa. Wiedza ta wystarczy mi, by zauważyć, że kiedy wg napisów Sun mówi: „Do you want to be with me or not?”, to wg tego co słyszę po koreańsku jest coś o miłości.
– Alternatywna Sun w ciąży zapewne. W zasadzie nie wiem po co to piszę skoro to oczywiste raczej i gdyby nie pukanie do drzwi do Jin by się tego dowiedział.
– Funny Fact: Aby uciec przed Dymkiem należy wbiec w drzewo.
– Pulp Fiction normalnie. Znaczy w sensie jeszcze żywego Keamy’ego. Fajne to, przynajmniej widać, że cokolwiek kombinują, a nie lecą z automata.
– A tymczasem za tajemniczymi zamkniętymi drzwiami była chatka Jacoba. EDIT po odcinku: Abo i nie.
– Bohaterów?! Prądem?!
– Strasznie nijaki się ten biedny Jack zrobił od czasu, gdy odwiedził latarnię. Znaczy jeszcze bardziej nijaki.
– A teraz łowcy wpadek powtarzają odcinek sayidocentryczny i dochodzą do wniosku, że trochę dłużej trwało między dialogami, które dzisiaj słyszymy powtórnie, a tym jak Sayid zaczął strzelać.
– Myślę, że po tym postrzale opaska na oko nie będzie Mikhaiłowi potrzebna.
– No to Sun już nie jest w ciąży.
– Werdykt: Pierwsza połowa fajna, druga połowa nie. Twórcy seriali do perfekcji opanowali sztukę sugerowania widzom, że następny odcinek będzie zajebisty, a potem się okazuje, że w następnym odcinku znów nam zasugerują, że następny odcinek będzie zajebisty.
Podziel się tym artykułem: