×

Projekt 1000 (Część 8)

WOW, nie jest łatwo trzymać się pierwotnego planu. Tak sobie patrzę co za filmy mam w następnej kolejności w swoim spisie i trochę mi rurka mięknie na myśl, że według swoich założeń powinienem je opisać. No to opiszę, ale tak króciutko, że do liczby recenzji zbliżającej się powoli do tysiąca ich nie doliczę, bo nie wypada. Chyba.

„Zjadacz węży 2” [„Snake Eater 2: The Drug Buster”]

Zaprawdę trudno w to uwierzyć patrząc na ocenę tego filmu na IMDb (3.1/10), ale szczęśliwy to był dzień, gdy na giełdzie wypatrzyłem kasetę z tym właśnie filmem. Bez wahania ją przygarnąłem i wróciłem do domu na seans. Choć przed seansem musiałem pouczyć się geografii, bo była a ja w poniedziałek miałem geografię z najbardziej przerażającą nauczycielką w podstawówce, jaką kiedykolwiek miałem (nie zostawiając miejsca na domysły: chodziłem tylko do jednej podstawówki).

O pierwszej części tego filmu już pisałem w ramach „Projektu 1000”, a część druga wiele się nie różni, wszak filmy video typu zabili go i uciekł mają to do siebie, że się nie różnią jeden od drugiego. Powraca do akcji kolo o pseudonimie Żołnierz (w jego roli Lorenzo Lamas, czyli jedna z największych gwiazd tamtego czasu obok Michaela Dudikoffa, czy Davida Bradleya… jakie czasy, takie gwiazdy) i zgodnie z tytułem filmu rozprawia się z narkotykowymi bossami po drodze trafiając, o ile dobrze pamiętam, do szpitala psychiatrycznego.

A w tym psychiatryku poznaje jedną dziw… prostytutkę, która jak mniemam walczy z sex-nałogiem. Ta prostytutka, również jak mniemam, wymyka się nocami ze szpitala. To się jej Żołnierz pyta, gdzie się tak wymyka, a ona odpowiada, że do jakiegoś kolesia, który ją uczy Biblii. Tego, co napisałem wcześniej do końca pewny nie jestem, ale jestem pewien, że z tej całej sytuacji zrodził się dialog, który zapamiętałem do dzisiaj. Zupełnie bezużyteczny, ale co począć, że mi zaległ w tym śmietniku, który mam w głowie. Panie i Panowie, cytat:

„Lepiej zasiać te nasienie w brzuchu dziwki, niż je marnotrawić”.

… Żołnierz Lorenzo „Kelly” Lamas w akcji:

***

„Małpi kłopot” [„Monkey Trouble”]

Właśnie o tego typu filmach pisałem na wstępie. I nawet nie chodzi o to, że są złe, ale o to, że niewiele z nich pamiętam. Z tego pamiętam, że:
a). podobał mi się
b). grała w nim Thora Birch zanim urosło jej to i owo i zaczęła to pokazywać
c). grał w nim Harvey Keitel w roli podstarzałego pirata.

***

„Delta Force 3: Zabójcza gra” [„Delta Force 3: The Killing Game”]

Bez wątpienia jeden z moich ulubionych filmów z dzieciństwa, czy tam może nawet z czasów wchodzenia w dorosłość. Trzecia część hitu z niezniszczalnym Chuckiem Norrisem, o którym jeszcze przyjdzie czas napisać. Na razie skupmy się na trójce.

Normalnie nic się na kinie nie znają na tym IMDb. 2.1/10? Kaman!

Groźny terrorysta (a są jacyś niegroźni?) postanawia podłożyć bombę w jednej z amerykańskich metropolii. Prezydent USA nie ma wyjścia, musi wezwać do akcjo Oddział Delta. Tyle tylko, że tym razem będą to połączone siły amerykańsko-rosyjskie.

W tym wyreżyserowanym przez urodzonego w Polsce weterana kina akcji Sama Firstenberga oprócz sporej dawki strzelaniny (dawno nie oglądałem, ale wtedy wydawało mi się, że to jest super cool i w ogóle wow i ten film parę razy obejrzałem gryząc do końca palce uda się im, czy im się nie uda) okraszonej robieniem sobie nawzajem jaj przez komandosów dwóch wrogich do niedawna armii (poziom żartu: wybuchająca w pizdu latryna z obecnym w środku komandosem) warto zwrócić uwagę na jedną sprawę: obsadę. Mamy tu bowiem tak:

Nicka Cassavetesa, syna Johna Cassavetesa i Geny Rowlands, Erica Douglasa, najmłodszego syna Kirka Douglasa i brata Michaela Douglasa oraz Mike’a Norrisa, syna Chucka Norrisa, brata Erica Norrisa i bratanka Aarona Norrisa. Są tutaj też Matthew Penn i Jonathan Arkin, ale najwyraźniej nie mają nic wspólnego z nikim sławnym.

***

„Kamuflaż” [„Cover Up”]

Swego czasu najgorszy film z Dolphem Lundgrenem, jaki widziałem. Facet, który napieprzał wszystkich z każdego rodzaju broni tutaj nie napieprzał nikogo tylko łaził z bombą i coś tam. Wyparłem z pamięci pomimo tego, że partnerował mu jeden z moich ulubionych aktorów, Louis Gossett Jr.

***

„Zabójcza broń” [„Lethal Weapon”]

A to już mamy w spisie recenzji do spółki z częściami kolejnymi.

***

„T.R.O.N.”

Nigdy mi się to nie podobało. Sori. A teraz będą robić sequel. Gówno widać, ale:

***

„Kroll”

Kiedy się ogląda takie filmy jak „Reich”, człowiek zastanawia się, jak to się stało, że reżyser tego czegoś nakręcił kiedyś „Krolla”. Zresztą, podobne myśli nachodzą owego człowieka, gdy ogląda na Polsacie „Strzał w dziesiątkę” i widzi kaprala Wiadernego.

Z jednostki wojskowej daje nogę Marcin Kroll (Olaf Lubaszenko). Zbiega hehe się to w czasie z samobójstwem szeregowego Chudego. Armia w obliczu skandalu wysyła za dezerterem porucznika Arka (Bogusław Linda), który rozpoczyna poszukiwania w towarzystwie wyżej wspomnianego Wiadernego, który, tego za bardzo nie kumam, jednego dnia był na jednostce, a drugiego trzeba było po niego jechać, bo był poza jednostką i robił porządek w dyskotece, czy co tam.

„Kroll”, jak każdy wie, to debiut reżyserski Władysława Pasikowskiego, który zrobił potem jeszcze parę kultowych filmów i mu się skończył grafit w ołówku. No ale obiecujący skurczybyk był, czego „Kroll” najlepszym dowodem. Skromna obsada (a wśród niej ulubiony aktor mojego kumpla, Dariusz Kordek; chłopaki, mówiło się, z jednej parafii – nie chodzą pod prysznic, bo nie lubią, jak im się lustra w łazience parują), nocne poszukiwania, cała masa kultowych tekstów do powtarzania przy byle okazji, trochę nagości Ewy Bukowskiej i finałowy twist, który coś tam mi kiedyś trochę zgrzytał, ale nie do końca pamiętam dlaczego. Ważne, że się Marcin zdziwi, jak je zobaczy.

Co ciekawe, opluwany za niebotyczną ilość wulgaryzmów, jakie lecą do widza z ekranu, wcale nie jest taki przekurwowany. Wiem, bo liczyłem. Na początku jest natężenie, na końcu (wiadomo, jednostka wojskowa) jest natężenie, ale w środku jest dość spokojnie.

Ulubiony cytat Quentina: „Kubutek, instalacja ci pierdolnęła?”

Subiektywny wybór najlepszych scen dokonany nie by me:

***

„Kleszcze” [„Ticks”]

Pamiętam, że nagrane to mam na jakiejś syfiastej kasecie, na którą nie nagrałbym nic innego. To wiele mówi o tym filmie…

***

„Kiedy Harry poznał Sally” [„When Harry Met Sally”]

Film z gatunku: Q powinien dać mu swój własny prywatny znak jakości Q.

Harry (Billy Crystal) poznał Sally (Meg Ryan) na zakończenie studiów, gdy ta podrzuciła go do domu kasując połowę kasy za paliwo. Po drodze sobie pogadali (Harry coś jadł, oglądnijcie uważnie, pluje pestki czy cuś przez okno, które na zmianę w zależności od ujęcia jest otwarte bądź zamknięte; no wpadka taka ;P) i się rozstali. Ona zasadnicza i pedantyczna, on seksistowski i niepedantyczny (aczkolwiek przezorny – zawsze zaczynał czytać książkę od końca na wypadek, gdyby podczas czytania umarł i nie miał okazji dowiedzieć się, kto jest mordercą; rzecz nieosiągalna dla fanów „Mody na sukces”…). Potem po latach się spotkali, potem znów się spotkali i jeszcze się spotkali swatając przy okazji swoich przyjaciół Księżniczkę Leię Carrie FIsher i niedawno zmarłego Bruno Kirby’ego. I tak przez cały film.

Absolutna klasyka inteligentnej komedii romantycznej, którą każdy powinien obejrzeć i basta. Ja osobiście widziałem ją lekko z dziesięć razy i pewnie jeszcze niejeden raz obejrzę. Warto przede wszystkim dla świetnych dialogów typu:

„Śniło mi się, że uprawiam seks, a sędziowie olimpijscy mnie oceniają. Zaliczyłem figury podstawowe i docieram do finałów konkurencji. Sędzia z Kanady daje mi 9.8, amerykański sędzia nie ma wątpliwości i daje mi maksymalną ocenę, a tu nagle moja matka przebrana za sędziego z NRD daje mi 5.6”.

No i dla najlepszej w historii kina sceny udawanego orgazmu (co jest wyczynem biorąc pod uwagę fakt, że z grubsza większość orgazmów w filmach jest udawanych)

„Poproszę to samo, co ta pani”. Gdyby ktoś nie wiedział, to ta pani to Estelle Reiner, matka reżysera „Kiedy Harry…”, Roba Reinera.

***

„Ptaszek na uwięzi” [„Bird on a Wire”]

Tak sobie właśnie myślę, że jak to tak, tyle już tekstu, a jeszcze ani jednej gołej baby na zdjęciu? Niestety, w przypadku tego filmu nie ma nadziei na takową, bo można by jedynie zescreenować majtki Goldie (a to i tak nie wiadomo pewnie czy jej), gdy wchodzi po drabinie, a wiatr robi wiuuu i niezły widok Melowi Gibsonowi.

I to wszystko, co chciałem napisać o tym filmie. Zły nie był, ale niczym szczególnym w mojej pamięci się nie wyrył. No poza tymi majtami…

A niech tam! Poświęciłem pięć sekund na poszukanie tych majtek. Znalazłem jednak tylko to:

***

„Obroża” [„Wedlock”]

Co tam Lorenzo Lamas, Rutger Hauer to była kiedyś gwiazda nad gwiazdami. Każdy jego film oglądało się z wypiekami na twarzy i czekało na kolejny. „Obrożę” nie inaczej. Dziwnie tak teraz czytać, że oni to dla telewizji nakręcili… Ech.

Zakochany Frank (Hauer) ma pecha. Wystawiony przez swoją dziewczynę trafia do więzienia przyszłości. Bo to się w przyszłości dzieje, a nie że go w czasie przenoszą 😛 Więzienie to słynie ze swoich elektronicznych obróżek zakładanych na głowy więźniów. Obrożami tymi zdalnie wiąże się dwójkę nieszczęśników (jeden nie wie, który drugi jest jego parą) i jeśli odległość między nimi wynosi więcej niż ileś tam, to obie obroże łup i jak na załączonym trailerze. No ale jak to mówią: zasady są po to żeby je łamać. A zabezpieczenia po to, żeby je obchodzić.

Narzekałem na brak nagości w tej notce, więc na koniec kosztem „Obroży” to nadrobię. Sam film to wiadomo, klasyka, i nie ma o czym pisać. Trochę się boję, jakby się to teraz oglądało, ale te paręnaście lat do tyłu „Obroża” wyglądała jak szczyt możliwości współczesnego kina i w ogóle ach i ech.

A brak nagości nadrobię korzystając z obecności w tym filmie byłej żony Toma Cruise’a Mimi Rogers i azjatyckiej ekranowej piękności Joan Chen. Żadna z nich, co prawda, o ile mnie pamięć nie zawodzi się nie rozbiera w tym filmie, ale to nie znaczy, że w ogóle się nie rozbierają. Na dobranoc więc:

A zresztą, sami se znajdźcie. Ja muszę być porządny, bo znowu będzie, że nic nie mam na tym blogu tylko cycki i cycki…
link link
(694)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004