×

O MUŃKU

Obiecałem, że napiszę trochę więcej o kumplu, którego wczoraj nawiedziłem i choć pewnie mało kto na to czeka (o ile ktoś w ogóle) to ja i tak o nim parę słów poświecę. No, ale najpierw przepraszam wszystkich, których wpędziłem w doła – nie mogę obiecać, że to się nigdy już nie powtórzy. Dla odmiany ta będzie wesoła notka. Chyba 😉

Muńka znam od pierwszej klasy podstawówki. Właściwie to nawet nie wiem kiedy tak naprawdę zaczęliśmy się kumplować, ale chyba dość późno. Muniek miał swój świat, raczej inny od reszty klasy – lubił broń, a na lekcjach zwykle nie robił nic więcej poza rysowaniem karabinów, pistoletów et cetera. Muszę przyznać, że świetnie mu wychodziły. Potem zresztą zaczął rysować mangę, ale te próby litościwie przemilczmy. Dość powiedzieć, że na ścianie w pokoju ma narysowaną węglem, naturalnego wzrostu gołą babę 🙂 Tak czy siak przyjaźń przetrwała do dzisiaj i chyba z nikim się tak nie uśmieję, jak w rozmowach z Nim. Często żałuję, że nie mam przy sobie dyktafonu.

Często biegaliśmy z Muńkiem i paroma kumplami po lesie strzelając do siebie z plastikowej broni. Było całkiem fajnie – poligon był jak się patrzy, bo oprócz lasów była tzw. Piaskownia czyli odkrywkowa kopalnia piasku poprzecinana wąwozami, dołami, rozpadlinami. Parę hektarów do zabawy w czasach, w których nikt jeszcze nie słyszał o paintballu.

Muniek to taki nasz ogrodzienieckie McGyver. Kiedyś z judasza do drzwi i latarki zrobił celownik laserowy. Chciał też zbudować podwodną bazę z papieru, ale zrezygnował z tego pomysłu. Za to z lutownicy zrobił kiedyś rzecz, którą nazwał „spowalniaczem do karabinu snajperskiego”. Do dziś dnia nie wiem czy to działało. Jak widać Muniek ma niezłą wyobraźnię, którą czasem pożytkuje w pisaniu opowiadań. Teraz już chyba nie ma czasu na pisanie, ale kiedyś dane mi było czytać parę Jego utworów. Zapadła mi w pamięć scena z jednego z opowiadań. Bohaterka idzie się kąpać. Zrzuca ubranie, wchodzi pod prysznic i puszcza wodę. Myje się. Nagle do łazienki wchodzi płatny zabójca. Zbliża się, zbliża i gdy już ma oddać strzał wchodzi na leżący na ziemi biustonosz, wpada w poślizg i uderza głową w sedes. Umiera na miejscu.

Muniek słynie z nieoczekiwanych ripost i wkładania filmowych cytatów zawsze tam, gdzie się tylko da (coś jak ja 😉 ) Idziemy kiedyś razem przez miasto. On wcina hot doga, a ja nawijam coś o ostatnio obejrzanym filmie. Mówię, mówię, a w międzyczasie Muniek zjadł już swojego hot doga. Stanął i rozgląda się bacznie dookola. Po kilku sekundach przemówił:
– Lubisz ketchup?
– Mhm.
– To wyliż mi palce!
Innym razem idziemy sobie drogą wśród lasów, a Muniek ni stąd ni zowąd:
– Mentoska?!?
– A chętnie.
– To idź sobie podnieś, tam leży – wskazuje pobocze.
Hehe, a kiedyś na studniówce, trochę był wcięty i przedstawia mnie, swojej partnerce:
– Nadiu, pozwól, że ci przedstawię. Franz Maurer, mój najdawniejszy przyjaciel.
Partnerka chyba do końca studniówki nie zakumała dlaczego Nadia…

Kurcze. Okazuje się, że mogę pisać i pisać o Muńku 🙂 Szkoda, że pewnie w tym momencie już nikt tego nie czyta, ale ja się nie poddaję. Mam wenę! A kontynuując temat filmów Pasikowskiego i ich wpływu na Muńka… Suka Muńka się kiedyś oszczeniła w wyniku czego miał sześć nowych psów – cztery psy i dwie suki. Psy nazwał: Franz, Olo, Nowy i Wolf, a suki Angela i Nadia… Muniek opatentował również najbardziej zarąbisty sposób jedzenia… Tic Taców. Ma takie malutkie pudełeczko z otwieraną klapą na zawiaskach. Zawsze nosi w nim kilka Tic Taców i jak ma ochotę na jednego z nich to wyciąga pudełeczko, potrząsa nim koło ucha, otwiera je, wyjmuje Tic Taca, wkłada do ust, przechyla głowę do góry i rozgryzuje (rozgryza? 🙂 ) cukiereczek. Stansfield z „Leona” mógłby się od Muńka uczyć.

W ogóle my dwaj to niezłe skurczybyki jesteśmy. Wszystkich obgadamy z każdego się pośmiejemy czy zadrwimy. Nie ma z nami lekko. Kiedyś w autobusie spotkaliśmy starego znajomka – studenta medycyny. No miał chłopczyna z nami utrapienie:
– Cześć Dominik. Jedziesz do domu na święta?
– Mhm. Wreszcie.
– No i gadaj, co tam u ciebie słychać?
– A nic ciekawego stara bieda.
– Praktyki już masz?
– Tak, już od miesiąca.
– I co robisz na tych praktykach?
– Różne rzeczy. Najczęściej noszę kawę doktorom.
– He he, fajne zajęcie.
– No nie?
– A co tam ciekawego ostatnio robiłeś?
– Usypiałem psa.
– I co wyszło ci?
– Nie bardzo, omcknęła mi się strzykawka…..
– ….i przez przypadek siebie uśpiłeś?
– Bardzo śmieszne.
– A jakbym teraz nagle zachorował to byś mnie wyleczył?
– Powiedziałbym ci co ci jest, ale bym cię nie wyleczył. Na razie poznaję teorię.
– Czyli gdybym złamał sobie rękę to…..
– ……powiedziałbym ci jaką kość sobie złamałeś.
– Słuchaj Dominik. Bo ja czytałem ostatnio taką książkę. Powiedz mi czy to możliwe: usypiają dwóch gości i odcinają im głowy. Potem przyszywają je z powrotem tylko na zmianę. Głowa faceta A do ciała faceta B i na odwrót. Czy po ich obudzeniu będą żyli?
– No wiesz, można sobie gdybać. To tak samo jak z tym czy z hamburgera można by zrobić z powrotem krowę.
– Jeszcze jedno pytanie: można umrzeć ze zgryzoty?
W tym momencie Dominik załamał ręce.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004