×
Serialowo, s13e07. Lupin (2021), reż. Louis Leterrier, Marcela Said. Netflix.

Serialowo, s13e07. Lupin, Alice in Borderland, Król, Od nowa

Czuję, że to jest ten dzień! Dzień, w którym naprawdę napiszę tylko po dwa słowa o każdym z opisywanych tytułów!

Serialowo, s13e07

Lupin, s1a. Netflix

Assane Diop (Omar Sy) to wielki miłośnik włamywacza-dżentelmena Arsene’a Lupina. Wzorując się na nim, ten mistrz kamuflażu (tak piszą w opisach fabuły; w pięciu odcinkach zakamuflował się tak naprawdę raz, a poza tym przypadkiem zawsze wygląda tak samo) opracowuje zemstę na wszystkich tych, którzy odpowiedzialni są za samobójstwo jego ojca. Pytanie tylko, którzy to są ci wszyscy ci?

Wśród wielu mechanizmów wypracowanych przez Netflix, jest również ten, który każe kończyć seriale w połowie. Nie cliffhangerem jak serialowy bóg przykazał, ale dosłownie w połowie. Ciach, czekasz aż się odpali kolejny odcinek, kolejny odcinek się nie odpala. Będzie tego pewnie coraz więcej, więc trzeba się przyzwyczaić. Na pewno tak jest w przypadku francuskiego Lupina. Nie wiem więc czy warto go oglądać już teraz, czy może warto poczekać aż pojawi się druga część pierwszego sezonu. Przy założeniu, że nie będzie ona wstępem do trzeciej części, bo i tak może być.

Serial odniósł sukces, więc na pewno nie skończy się na tej i następnej części – to można zakładać w ciemno. Tu i ówdzie słychać zachwyty pod kątem Lupina i z jednej strony można delikatnie przyjąć, że nie ma się czemu dziwić, ale z drugiej, której bardziej się skłaniam, można uznać te zachwyty za przesadę. Ot jest to ciekawie i wartko opowiedziany lekki serial w klasycznym stylu, ale do czołówki con-moviesów jest mu daleko. Na pewno plusem Lupina jest to, że ma pięć odcinków i brakuje przez to miejsca na zbytnie rozwlekanie fabuły. Co za tym idzie jest konkretnie i zwrotoakcjowo. Tyle że, niestety, wiele rzeczy, które udają się naszemu specowi od włamań, zawdzięcza nie swojemu sprytowi, a dogodnym zbiegom okoliczności. Często zmuszających widza do zawieszenia niewiary.

No ale całość wchodzi lekko i bez problemu.

Alice in Borderland, s1a. Netflix

Hej, Q, mówiłeś coś o serialach przerwanych w połowie?

Trzech przyjaciół, a wśród nich miłośnik gier wideo, wychodząc z kibla niespodziewanie orientuje się, że zostali sami w pustym, wielkim Tokio. Włócząc się po mieście trafiają na arenę tzw. gry. Tam dowiadują się, że jeśli nie będą uczestniczyć w grach, to zabije ich Wielki Czerwony Laser ZNieba. Również udział w grach może zakończyć ich żywot, ale, jeśli wygrają, otrzymają trochę czasu na regenerację. Let the games begin!

Znamy to wszystko z Battle Royale i zdążyliśmy już dawno pokochać. Pomysł na specyficzną grę śmierci powrócił w całym blasku do Japonii, a serial Alice in Bordeland klimatycznie bardzo przypomina wspomnianego wcześniej poprzednika. Interesujący pomysł, brak cackania się z bohaterami (z grubsza w każdej chwili możesz zginąć i na pewno zginiesz, jeśli tak uznają scenarzyści; choć myślę, że akurat pewna osoba, która zginęła – wciąż żyje), trochę makabry, choć nie w tej zapowiadanej ilości pod tytułem: krew sika z ekranu, no i to specyficzne, japońskie prowadzenie fabuły, którego nie potrafię opisać, ale które różni się od tego amerykańskiego. Twórcy z Japonii posiadają tę umiejętność zwracania uwagi na szczegóły historii, które raz: nie przyszłyby mi do głowy albo przyszły jako mało istotne; dwa: nadają opowiadanej historii pewnej niespodziewalności.

W połowie pierwszego półsezonu zaczynamy oddalać się w trochę innym kierunku, co z pewnością można uznać za lekki zawód, aczkolwiek łatwo można sobie wyobrazić, że gdyby przez zylion odcinków bohaterowie przeskakiwali z gry do gry, to też szybko, by się to znudziło.

Tak czy siak – są tu rezerwy nie tylko w makabrze, ale przede wszystkim w pomysłowości kolejnych rozgrywek, które warto byłoby wykorzystać w nieuniknionej kontynuacji.

Król. CANAL+

Wracam do Króla dosłownie na chwileczkę, by zakomunikować, że go skończyłem i że moje wrażenia po całym sezonie/serialu są dużo lepsze niż po pierwszych dwóch odcinkach. Całościowo Król prezentuje się dobrze i zapewnia solidną porcję rozrywki z interesującymi rozwiązaniami fabularnymi. Jednocześnie posiada sporo zapasu w wielu swoich aspektach – od realizacji po aktorstwo – który nie został zapełniony, przez co całość nie zachwyca tak, jak by mogła. No ale do tego potrzebna by była chyba kasa i mniej odcinków. W sumie wystarczyłby film, jak sądzę.

Przy okazji dodam, ze moim zdaniem nie warto inwestować w VOD od C+. Pięć dych za miesiąc tej przyjemności, to o 35 zeta za dużo w stosunku do tego, co oferuje ten serwis bez dodatkowej opłaty niezbędnej do obejrzenia najnowszych propozycji.

Od nowa, The Undoing. HBO GO

Pisałem już o Od nowa, czy nie pisałem jeszcze o Od nowa? Chyba nie. Zatem. Ofiarą brutalnego morderstwa pada młoda, seksowna kobieta, która niedawno pojawiła się na salonach burżuazyjnej śmietanki Nowego Jorku (czy gdzie tam). Głównym podejrzanym o to zabójstwo jest sympatyczny pan chirurg (Hugh Grant), który chorym na nowotwór dzieciom uchyliłby nieba. Co o tym wszystkim myśleć, nie wie jego żona (Nicole Kidman).

Największą bolączką tego typu seriali jak Od nowa (Wielkie kłamstewka itp.) jest środowisko, w którym dzieje się cała akcja. Środowisko bogatych, zblazowanych i oderwanych od rzeczywistości ludzi, których ma się w nosie. A nawet jeśli nie ma się ich w nosie, to w każdym serialu mają te same oderwane od rzeczywistości problemy z prywatną szkołą itp. które zdążyliśmy już przerobić w poprzednich tego typu serialach. To samo można powiedzieć o Od nowa: ta blaza to już była.

Co pozostaje to kryminalna zagadka. Ponieważ wszystkie zaskakujące kryminalne zagadki zostały już opowiedziane, Od nowa trochę staje się ofiarą niemożliwych do spełnienia oczekiwań. Robi co może, by unikać odpowiedzi na pytanie: Zabił czy nie zabił?, ale finalnie niewiele może. Co za tym idzie zakończenie serialu wielu uznało za niesatysfakcjonujące. Ja tak nie myślę. Nie zachwycając się takim a nie innym zakończeniem, mam świadomość, że są granice, których nie przeskoczysz produkując jeden kryminalny książko-serial o bogaczach za drugim. I Od nowa odbija się od tej granicy pozostawiając widza z solidną produkcją, o której za chwilę nie będziemy pamiętać.

Ale choć odcinków jest nie za dużo, a ujęcia Dużego Miasta są super.

Podziel się tym artykułem:

3 komentarze

  1. Co do Króla to przyznam że książki nie czytałem, ale słyszałem o niej sporo dobrego. Na serial czekałem, bo Canal+ to stacja, która raczej nie zawodzi w przypadku polskich seriali (poza takimi wpadkami jak Źmijowisko). Materiały zza kulis zapowiadały produkcję na bogato, a po trailerach zaczęto porównywać Króla do Peaky Blinders.

    Ale ja widzę bardziej podobieństwa do niemieckiego serialu Babylon Berlin. Główni bohaterowie to gangsterzy, tak jak w Peaky Blinders, ale w Królu, tak jak w niemieckim serialu Toma Tykwera, dostajemy połączenie kryminału i kina gangsterskiego z wątkami politycznymi i historycznymi. Wątki polityczne są równie ważne co w Babilon Berlin, jest pokazywany wpływ polityki na zwykłych obywateli. W Królu są też sceny wizji, gdy Szapiro widzi różne rzeczy na niebie, podobnie jest w Babilon Berlin, w którym główny bohater też ma różne dziwne wizje.

    Co do aktorów to początkowo miałem problem z Borysem Szycem w roli Radziwiłka, który gra tak charakterystyczną postać, to jak się porusza i jak specyficznie mówi, że odbierałem jego rolę za bardzo przerysowaną i przeszarżowaną, jakbym oglądał bohatera komedii “Allo Allo!”, ale podobno Doktor Łokietek, którym inspirowano się tworząc bohatera Szyca, właśnie tak się zachowywał i tak mówił.

    W pierwszym odcinku wybijał mnie Szyc, ale po epizodzie, w którym dostał więcej czasu antenowego kupiłem go w roli psychola. Obejrzałem między jednym a kolejnym odcinkiem Króla polski western od reżysera Disco Polo i uznałem, że Szyc jednak gra subtelnie w Królu, bo to co pokazał w Magnezji to dopiero wyższa szkoła szarżowania. Radziwiłek to przerażająca postać, ale nie zdziwię się jak niektórzy uznają, że aktor przesadził ze swoją grą, jak sampoczątkowo miałem z Radziwiłkiem. Choć też inni aktorzy grają mocno przerysowane postacie np. Krzysztof Pieczyński w roli pułkownika Adama Koca, czy Mikołaj Kubacki jako adiutant Radziwiłka, Edward Tiutczew.

    Rozumiem, że taki był pomysł na postacie, czyli aktorzy grają tak jak im kazano. Michał Żurawski jest dobry, ale to Borys Szyc i Arkadiusz Jakubik kradną serial dla siebie. Arkadiusza Jakubika kupiłem od pierwszej sceny w przeciwieństwie do Szyca. Nie przypominam sobie roli, w której by zawiódł. Kolejny raz potwierdza, że jest jednym z najlepszych polskich aktorów. Dobry jest też nieznany mi Kacper Olszewski w roli młodego Mosze Bernsztajna.

    Realizacyjnie nie ma wstydu, widać budżet, czuć klimat przedwojennej Warszawy, gdzie mieszają się różne kultury, np. polska i żydowska, mówią w kilku językach, nie tylko po polsku. Ale mam drobny problem z Królem, pomimo wszystko oglądało mi się trochę jak teatr telewizji, tylko bardzo drogi, a nie serial czy film. Jak oglądam Peaky Blinders czy Babilon Berlin nie mam takiego odczucia. Realizacyjnie jest dobrze, kostiumy i scenografia robią wrażenia, ale przez to jak miejscami jest czysto, to jest efekt teatralności, przydałoby się więcej brudu i syfu na ulicach.

    Reżysersko też jest dobrze, jest sporo ciekawie zainscenizowanych scen, nie tylko walka bokserska, ale to żadne zaskoczenie, bo Ostatnią Rodziną pan Matuszyński pokazał jak świetnym jest filmowcem. Soundtrack Atanasa Valkova też bardzo ciekawy. Więc Król to wciągająca historia, ale niepozbawiona wad. Pewnie niektórzy powiedzą, że znowu Polacy zawiedli, a ja się z tym NIE zgadzam, bo mało który serial, w tym zagraniczny, nie ma wad. Przecież nawet Peaky Blinders i Babilon Berlin, z którymi Króla się porównuje, są to produkcje mające minusy, nie są idealnymi serialami.

    Pod koniec serialu niektóre wątki zostały zbyt pośpiesznie i łatwo zakończone w porównaniu z tym, jak wiele czasu im poświęcano we wcześniejszych odcinkach. Mam na myśli przede wszystkim wątek spisku w kręgach władzy. No i tak jak przedstawiono polityków polskich, oprócz premiera, czyli w zbyt przerysowany sposób.

    Odniosłem też wrażenie, że w ostatnich odcinkach jakby mniej kasy poszło, nie ma już takiego rozmachu realizacyjnego, jak we wcześniejszych, głównie się dzieje akcja w zamkniętych pomieszczeniach. Ale całościowo to kolejny dobry polski serial od kablówki. Może nie dorównuje Krukowi (też z Michałem Żurawskim, w którym, zabawny przypadek, jest podobny twist) i Ślepnąc od Świateł, ale do poziomu Watahy, Król doskoczył.

    Zastanawiające jest, że o Królu jest dość cicho. Więcej się o serialu mówiło przed premierą, jak po emisji wszystkich odcinków. Może więcej mówiło by się o najbardziej oczekiwanej polskiej produkcji 2020 roku, jakby serial wypuszczono w całości, albo gdyby Canal puszczał dwa odcinki w piątki, a nie jeden na tydzień, bo pewnie wielu widzom nie chciało się oglądać przez 8 tygodni tylko jedną godzinę serialu na Canal+.

    Jest też możliwość, że jest cicho o produkcji, bo niektórych mógł serial jednak rozczarować, np. miłośników książki, która uważana jest za świetną powieść. Może fanom książkowego Króla zmiany, jakie wprowadzono w fabule serialu, a jednym ze scenarzystów jest autor książki, nie przypadły do gustu. Większość opinii jakie słyszałem i czytałem o tej produkcji jest na plus, ale serial hitem się chyba jednak nie okazał.

    Tajemnicą nie jest jak długo serial był tworzony, widać że dużo kasy Canal+ wydał na realizację (i na promocję) Króla, ale niektórzy z widzów mogli poczuć się zawiedzeni tym co zobaczyli, gdy okazało się, że dostali dobry serial wg świetnej książki, ale nie wybitny. A czym dłużej czeka się na jakąś produkcję, zwłaszcza jak oparta jest na popularnej i cenionej książce, to wtedy o rozczarowanie łatwiej, nawet jak ostatecznie dane dzieło okazuje się dobre. Można powiedzieć, że dla niektórych widzów tylko dobre.

  2. The Undoing to serial, o którym co tydzień na grupach, pod recenzjami i wśród znajomych pisałem, że nie do końca rozumiem recenzji bardzo negatywnych, zwłaszcza od amerykańskich krytyków, bo to nie jest aż tak zły serial jak wszyscy mówią i piszą, a ostatecznie postawiłem 6/10, czyli taki trochę lepszy średniak. Widzialem o wiele gorsze seriale w zeszłym roku, np Krainę Lovecrafta niżej oceniam z seriali HBO.

    Ale chyba wiem skąd się bierze taka krytyka tej produkcji. Od pojawienia się trailerów Od nowa serial nazywano kolejnymi Wielkimi Kłamstewkami i nie tylko dlatego, że Kidman, Kelley, HBO i adaptacja książki, czyli tak jak Kłamstewka, choć innej pisarki, ale też z powodu fabuły, która skupia się podobnie jak BLL na problemach bogatych i uprzywilejowanych ludzi. Większość recenzentów nie przyjęła tak dobrze Od Nowa jak BLL i wcale się temu nie dziwię.

    Nie dziwię się takim opiniom, ale wcale nie dlatego, że nasuwają się skojarzenia z BLL, który odniósł ogromny sukces i serial nie wytrzymuje porównania z Kłamstewkami. Po prostu od czasu Wielkich Kłamstewek David E. Kelley przez wielu uważany jest za twórce wysoko jakościowych produkcji, wybitnych, mających coś więcej do zaoferowania jak rozrywka, a w przypadku Od nowa mamy do czynienia z serialem, który równie dobrze mógłby powstać w latach 90. No i to jest ten problem z tą produkcją, niektórzy oczekiwali serialu na poziomie jakości Wielkich Kłamstewek a dostali coś innego.

    Jest to produkcja zrealizowana na wysokim współczesnym poziomie i na bogato, ale historia jaką w Od Nowa napisał David E. Kelley przypomina thrillery jakich pełno oglądałem w latach 80 i 90. Miałem trochę skojarzenia np. z Niemoralną propozycją połączona z dramatem sądowym, a akurat w tematach prawniczych mąż Michelle Pfeiffer czuje się jak ryba w wodzie.

    David E. Kelley to weteran telewizji, nie wyskoczył nagle i znikąd. W latach 90 miał wiele hitów na swoim koncie, np. Ally McBeal, Kancelaria adwokacka, Boston Public, Orły z Bostony, czy taki zapomniany dzisiaj serial jak Gdzie diabeł mówi dobranoc. W latach 90 był telewizyjnym odpowiednikiem Johna Grishama, bo większość jego seriali to były produkcje o prawnikach, sędziach, to były dramaty sądowe (chyba jedynie Boston Public się wyróżnia, o nauczycielach).

    A w ostatnich latach nie pisze David E. Kelley same ambitne dzieła jak Wielkie Kłamstewka, ale też był scenarzystą adaptacji trylogii Stephena Kinga Mr Mercedes, która nie ma żadnych ambicji, tylko jest czystą rozrywką klasy B. Stworzył też serial dla Amazona Goliath z Billy Bob Thorntonem, w którym wrócił po latach do tematyki prawników. Ogląda się serial Amazona jak właśnie produkcje Kelleya z lat 90, zresztą też w 3 sezonie adaptacji Stephena Kinga dostajemy dramat sądowy, którego w książkach Kinga nie było. Widocznie tak Kelleyowi się stęskniło za tego typu tematyką, że nawet w adaptacji powieści pisarza znanego z horrorów dorzucił od siebie wątki sądowe, których nie było w książce.

    Więc Kelley też tworzył i tworzy mniej ambitne dzieła, nie tylko takie jak Wielkie Kłamstewka, ale produkcje jak Goliat, Mr Mercedes, czy ostatnio Big Sky z Winnick, i takie samo jest Od Nowa, czyli mało ambitna rozrywka klasy B. Miniserial HBO jest połączeniem historii jak z Wielkich Kłamstewek z dramatem sądowym, które uwielbia ten scenarzysta. Zresztą każdy odcinek kończy się twistem, clifhangerem, czyli zupełnie jak w serialach z lat 90. Jest to rozrywka jaką czasami kręci mąż Michelle Pfeiffer (i wcale nie tak rzadko), a nie ambitne dzieło jak Wielkie Kłamstewka. Serial jest jak te wszystkie thrillery z lat 80 i 90, których pełno się oglądało wieki temu.

  3. A zapomniałem napisać o aktorach w Undoing. Kidman trochę powtarza rolę z Wielkich Kłamstewek, ale gra nierówno. Ma dobre momenty, ale też słabsze (no i ładnie spiewa, bo to jej głos w czołówce, ale to wiadomo od czasu Moulin Rouge). Ale największym zaskoczeniem dla mnie jest fakt, że wielu nagle odkryło, że ma twarz po operacjach, botoksie, bez mimiki,a to wiadomo od jakiś 10- 15 lat.

    Ja miałem właśnie te 15 lat temu problem z nią, przez te operacje jakie sobie zrobiła, ale w końcu się przyzwyczaiłem. Może dlatego, że przyznała szczerze w wywiadach, że udowodni krytykom, że można dobrze grac mimo ograniczonej mimiki twarzy. No i udowodniła, bo świetnie zagrała w Wielkich Kłamstewkach, ale też np. Stokerze, Zabiciu świętego jelenia, gdzie widać po niej że jest po zabiegach, czy niedawno w Destroyer zagrała jedną z najlepszych ról (na dodatek bardzo mocno ją ucharakteryzowali, zbrzydzili mówiąc krótko).

    Z jej twarzą jest też tak, że raz wygląda lepiej, jakby się botoks wchłonął, tak jak było w 1 serii Kłamstewek, gdzie wyglądała normalnie, a innym razem gorzej, jak w 2 serii Kłamstewek czy w Od Nowa.

    A co do Hugh Granta to kolejna dobra rola w ostatnich latach i znowu rola niezbyt sympatycznego gościa, po roli w Skandalu w angielskim wydaniu. Aktor od kilku lat ma dobrą passę, w serialach i filmach nie schodzi poniżej pewnego poziomu. W sumie to chyba nawet wolę starszego Granta od młodego. Przyznam, że w pewnym momencie zmęczył mnie trochę, bo obsadzano go ciągle w tych samych rolach w komediach (choć rolę premiera w To właśnie miłość i zakochanego w Julii Roberts w Notting Hill wciąż uwielbiam).

    Dużą rolę ma ojciec Kiefera Sutherlanda, choć drugoplanową i bardzo daje radę. Zrobił na mnie wrażenie np. w scenie jak rozmawia z dyrektorem szkoły o wnuku. reszta jak Lily Rabe, Sofie Grabol i Edgar Ramirez za wiele do grania nie mają.

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004