×
Egzorcysta papieża (2023), reż. Julius Avery.

Egzorcysta papieża. Recenzja filmu The Pope’s Exorcist

Nie miał prawa udać się ten film, no ale się udał. No tak prawie. Recenzja filmu Egzorcysta papieża.

O czym jest film Egzorcysta papieża

Ojciec Gabriele Amorth (Russell Crowe) to twardo stąpający po ziemi ksiądz, który pełni funkcję oficjalnego egzorcysty papieża. W wolnych chwilach pisuje książki (to dobre książki), a gdy trzeba, rusza na skuterku uzbrojony w Pismo Święte, by walczyć z Szatanem. Jak sam przyznaje, w 98% przypadków, do jakich zostaje wezwany, niepotrzebny jest ksiądz, ale dobry psycholog. Pozostają jednak te niewielkie 2%, kiedy ojciec Amorth musi stawić czoła prawdziwemu złu. Czy tak będzie w przypadku położonego na odludziu hiszpańskiego opactwa, do odnowienia którego przybywa Amerykanka (Alex Essoe) z dwójką dzieci? Niewykluczone, gdyż młody syn tej kobiety popada nagle w tajemniczą chorobę, której zdiagnozować nie potrafi nauka. Noszący ślady opętania przypadek szybko dociera do watykańskich murów, gdzie wystraszony papież (Django) natychmiast wzywa przed swoje oblicze ojca Amortha i każe mu popylać na skuterku do Hiszpanii.

Zwiastun filmu Egzorcysta papieża

Recenzja filmu Egzorcysta papieża

No nie mógł się udać ten film, tak po prostu. Kiedy po raz pierwszy zaatakował mnie w kinie zwiastunem, pomyślałem sobie – zgodnie z tematyką dzieła Juliusa Avery’ego (Operacja Overlord) – „O Boże!”. Oto ubrany w sutannę Russell Crowe, który od stu lat nie zagrał w niczym dobrym i jest na dobrej drodze do podążenia śladami Johna Cusacka czy innego Johna Travolty, zasuwa po Rzymie na skuterku, mówi po angielsku z takimse włoskim akcentem i śmieszkuje sobie z demonem o finale mistrzostw świata w piłce nożnej. Cóż to będzie za wspaniała katastrofa!

I otóż że nie! Choć cały film wiele nie odbiega od tego, co zaserwował nam zwiastun, okazuje się, że wyszła z tego fajna B-klasowa frajda, którą krytycy ocenią nisko, bo mają grabie w dupie, a który widzom powinien się spodobać. Pod warunkiem, że wiedzą, czego się spodziewać, a chyba wiedzą, bo zwiastun nie kłamał. Oto trafi do widzów kino, które 40 lat temu poleciałoby prosto na VHS-a i kasetę z nim trzeba by wykopywać z jakiejś schowanej głębiej półki.

Wiesz, że dobrze się będziesz bawić na Egzorcyście papieża już w pierwszej scenie, w której nasz dzielny ksiądz dociera na włoską prowincję i zachwala walory czekającej po drodze świni. Temat ten zresztą pobrzmiewał będzie przez cały film, będąc źródłem chyba najzabawniejszego bon-motu w całym filmie. „Zostań moim wieprzkiem!” krzyczy Diabeł do Egzorcysty, a potem powtarza ze trzy razy, żeby wybrzmiało. Bo nie będzie miał łatwo. Ojciec Amorth rozdaje na lewo i prawo magiczne medaliki, którym niejeden Asmodeusz się kłaniał. Walka pomiędzy Dobrem, a Złem będzie wyrównana, bo obydwu stronach barykady stoją zawodowcy.

A potem jeszcze przypominasz sobie, że ojciec Gabriele Amorth to postać autentyczna niczym małżeństwo Warrenów. Przez trzydzieści lat pełnił posługę oficjalnego… egzorcysty papieża i napisał w tym czasie kilka książek (to dobre książki). W filmie Egzorcysta papieża nikt wprost nie mówi, że jest on oparty na faktach. To pewnie jeden z elementów tej samoświadomości twórców filmu, którzy na pewno zdają sobie sprawę z tego, jak wygląda napis „film oparty na faktach” w filmach demonach i innych opętaniach, które nie ograniczają się do tego, że w domu Mariana słychać skrzypienie desek, ale idą dalej w tych faktach i unleashują potwornie wyglądające demony, które krzywdzą mieszkańców dużo bardziej niż złym słowem. A skoro twórcy wiedzą, to twórcy wprost nie mówią. Ale sylwetkę Amortha przedstawiają, konkretnymi datami rzucają. Tu nie ma się więc nad czym zastanawiać. Wiadomo, kto był głową kościoła w połowie lat 80. ubiegłego wieku. A i owszem, to film o egzorcyście Tego papieża. Egzorcyście Jana Pawła II. Który w filmie Avery’ego się nie ogolił.

Choć do końca nie jestem pewien tej samoświadomości twórców. Wydaje mi się, że ją mieli, ale mam też wrażenie, że przyszedł jakiś smętny pan producent i powiedział, żeby się, kurwa, Avery nad sobą zastanowił i przemyślał, czy na pewno chce dokończyć ten film. Film, w którym jak na niepoważną konwencję za dużo jest tak jakby poważnie kręconych scen. W jednej chwili przed komisją weryfikacyjną staje Franz… wróć, Gabriele Amorth, który przed chwilą biegał po bazylice i zaczepiał zakonnice akukiem, a w chwili drugiej masz wrażenie, że jednak chcą nas na serio wystraszyć opętaniem, egzorcyzmem i całym tym anturażem świętej Inkwizycji i hiszpańskiej wojny domowej prosto z Labiryntu fauna.

Egzorcysta papieża nawet koło Labiryntu fauna nie stał, ale gdyby mnie ktoś spytał czy zapewnia niezobowiązującą rozrywkę, to przytakiwałbym jak ten piesek za samochodową szybą. Różnicę robi Russell Crowe, który w niczym nie przypomina tych zgorzkniałych gwiazdorów muszących spłacać kredyt rolą w gównie napisanym przez paskowego z Wiadomości. Widać, że Crowe autentycznie cieszy się z tego, że tutaj zagrał i to ostatecznie sprawia, że film Avery’ego warto sobie zobaczyć. Tylko koniecznie trzeba wiedzieć, na co wybiera się do kina. Nie mam pojęcia, co sprawiło, że ktokolwiek chciał w ogóle kręcić ten enty film o egzorcyzmach, ale dobrze, że się na to zdecydowano.

(2576)

Nie miał prawa udać się ten film, no ale się udał. No tak prawie. Recenzja filmu Egzorcysta papieża. O czym jest film Egzorcysta papieża Ojciec Gabriele Amorth (Russell Crowe) to twardo stąpający po ziemi ksiądz, który pełni funkcję oficjalnego egzorcysty papieża. W wolnych chwilach pisuje książki (to dobre książki), a gdy trzeba, rusza na skuterku uzbrojony w Pismo Święte, by walczyć z Szatanem. Jak sam przyznaje, w 98% przypadków, do jakich zostaje wezwany, niepotrzebny jest ksiądz, ale dobry psycholog. Pozostają jednak te niewielkie 2%, kiedy ojciec Amorth musi stawić czoła prawdziwemu złu. Czy tak będzie w przypadku położonego na odludziu…

Ocena Końcowa

6

wg Q-skali

Podsumowanie : Papieski egzorcysta zostaje wezwany do tajemniczego opętania, do którego dochodzi na zabitym dechami hiszpańskim opactwie. Czysta rozrywka klasy B ze znakomitym Russellem Crowe’m w roli tytułowej. Jeśli wiesz, na jaki seans trafiłeś, będziesz się dobrze bawić.

Podziel się tym artykułem:

2 komentarze

  1. Z filmów to Wielka ofensywa piwna była całkiem ok, w której zagrał na drugim planie. Nieobliczalny był okropnym filmem, ale widać było, że Crowe dobrze się na planie tego filmu bawił. Widocznie dla niego nieważne czy gra w kinie klasy A, B, C czy jeszcze niżej to zawsze gra na sto procent. A jest jedna rola, którą uważam za jedną z najlepszych w całej karierze, czyli założyciela Fox News, Rogera Ailesa w serialu Loudest Voice. To jest tak wielka rola (dosłownie i w przenośni), że mimo tego, iż grają w nim inni dobrzy aktorzy (np Naomi Watts) to po seansie miniserialu pamięta się tylko gladiatora, tak wszystkich przyćmił.

  2. A właśnie, muszę tę ofensywę obejrzeć, bo podobała mi się ta historia, gdy zaczynali to kręcić, a jak nakręcili, to zapomniałem odpalić :).

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004