×
Krzyk 6, Scream 6 (2023), reż. Matt Bettinelli-Olpin, Tyler Gillett.

Krzyk 6. Recenzja filmu Scream 6

Wybierając się do kina na szóstą odsłonę serii slasherów Krzyk zawierasz z jego twórcami – kolesiami od Zabawy w pochowanego – społeczną umowę. Oni dadzą ci to, co lubisz, a ty akceptujesz to, że dostaniesz to samo, co zawsze. Niezależnie od tego, ile przed premierą naczytasz się, ile to nowości upchano w szóstce i jak bardzo pilnowano scenariusza, że nawet członkowie obsady dostali zupełnie inny. Recenzja filmu Krzyk 6.

O czym jest film Krzyk 6

Czworo mieszkańców Woodsboro, którym udało się przetrwać kolejną masakrę spod noża Ghostface’a, wyrusza do Nowego Jorku, by tam rozpocząć życie na nowo. Dzwoni telefon i shit, here we go again.

Zwiastun filmu Krzyk 6

Recenzja filmu Krzyk 6

Dawno już nie było na Q-Blogu recenzji 😛 tak lakonicznego opisu fabuły recenzowanego filmu, co wyżej w przypadku szóstej części Krzyku. Nie jest to jednak spowodowane tym, że każdy zdradzony szczegół fabuły może popsuć frajdę z oglądania filmu Krzyk 6. To może i też, ale przede wszystkim naprawdę nie ma się tu co rozpisywać. Akcja filmu rozpoczyna się niedługo po wydarzeniach piątki i zanim zorientujemy się, że przenieśliśmy się do Nowego Jorku, Ghostface znów zaczyna wydzwaniać. A potem to już każdy jest podejrzany, a na końcu dowiadujemy się, kto zabijał. The end.

Również i takie postawienie sprawy przez twórców szóstej części Krzyku wymaga zawarcia wspomnianej na początku umowy społecznej. Zrobią oni wszystko, żebyś dobrze się bawił(a), ale będą to robić w obrębie konwencji przyjmowanej przez Krzyki od początku ich istnienia. Prawie trzydzieści lat minęło od premiery jedynki, a seria wciąż utrzymuje ten sam ton, to samo tempo, prezentuje te same smaczki i zabawę na poziomie meta. Różnica być może ta, że przez ten czas widzowie zdążyli się już przyzwyczaić do tego stałego igrania z konwencją slashera i bardziej nadążają za tym wszystkim. Odwracaniem kota ogonem, ogrywaniem znanych schematów w, cóż, ograny sposób. Pod tym względem zmieniło się niewiele. Co się zmieniło, to technologia i terminologia. Nie ma telefonów z tarczą, są telefony komórkowe. Nie ma sequeli, są franczyzy. Itd., itp. Nawet Ghostface się nie zmienił, bo choć pod maską w każdej części jest ktoś inny, to jest to osoba równie nieporadna co zawsze. Łatwo dać mu w łeb, żeby się wywalił i żebyśmy przegapili szansę na rozwalenie mu tego łba obcasem. Jedynie bardziej brutalny się zrobił, ale doprawdy niewiele to zmienia, bo tu nadal króluje meta. Powiedzą ci o dekapitacji, że musi być, a potem dadzą ci tę dekapitację. Kto widział, ten wie. Nie uważam więc, aby większa brutalność Ghostface’a była jakąkolwiek większą zaletą filmu Krzyk 6. Częściej dźga nożem, a ofiary mocniej krwawią, taka różnica. A efekt nie zawsze ten sam, co wcześniej.

Tym bardziej więc chyba należy docenić całą serię za to, że pomimo składania się z sześciu z grubsza takich samych filmów, nadal potrafi dostarczyć wystarczającego funu i rozrywki. Zapewne w tym tkwi geniusz Wesa Cravena, że stworzył slasherowy samograj, któremu nie należy za bardzo przeszkadzać, a jedynie (nie) przestrzegać serii żelaznych zasad i to wszystko. Raz wyjdzie to lepiej, innym razem gorzej. To już chyba zależy od biegłości scenarzystów w dowcipnych dialogach pełnych nawiązań, smaczków i odniesień. Tutaj takich nie brakuje, choć warto wspomnieć, że np. w takim niszowym Christmas Bloody Christmas znalazła się scena dialogowa właściwie toczka w toczkę taka sama jak w Krzyku 6. Czyli to nie tak, że panowie z Radio Silence i James Vanderbilt od Zodiaka są nie wiadomo jak oryginalnymi pisarzami

Zanim przejdę do finałowych spoilerów, bo są one niezbędne do ponarzekania na Krzyk 6, napomknę więc jeszcze na koniec, że szósta część, to tak naprawdę remake części drugiej z tym samym settingiem i kolejnymi scenami odwzorowanymi czasem 1:1. I to w sumie fajnie, bo Krzyk 2 uważam za najlepszy sequel w historii. Ale też pokazuje, jak bardzo ten cykl goni w piętkę. Z tym, że może to robić, bo przecież reprezentuje gatunek goniący w piętkę. Doprawdy, mógł z tego wyjść prawdziwie spektakularny upadek. A nie wyszedł.

SPOILERY do filmu Krzyk 6

Zdecydowanie szanowałbym Krzyk 6 bardziej, gdyby nie bawili się w slasherowy odpowiednik Marvela. Taka obawa o zabijanie postaci, nawet tych sympatycznych, nie powinna mieć miejsca i irytuje. Ja wiem, że w głowach autorów serii już tkwią części siódma, ósma i pięćdziesiąta dziewiąta, ale chyba na lepsze by im wyszło, gdyby utrudnili sobie sprawę i nie szli na łatwiznę. Kiedy więc raz za razem kolejny bohater sześćset razy dźgnięty nożem okazuje się uratowanym potem na SOR-ze, trochę traci się szacunek do takiego filmu. Oczekiwałbym jednak, aby odważnie zabijać głównych bohaterów, bo bez tego jakiekolwiek emocje (nawet te przytłumione przez fakt, że to kino rozrywkowe, komediowe właściwie i nie stworzone po to, by traktować je poważnie) są z góry przekreślone. Oglądasz po to, żeby dowiedzieć się, kto zabijał, a potem prawdopodobnie kręcisz nosem.

A już poza tym wszystkim, scenarzyści Krzyku 6 wcale nie są takimi cwanymi gapami, jak by się to mogło wydawać i topornie maskują ślady. Żeby to wytłumaczyć, cofnijmy się w czasie do… Skazanych na Shawshank. Jest tam taka scena, w której Andy prosi Reda o młotek do skał. Red przezornie pyta czy Andy aby nie chce nim zrobić podkopu i zwiać. Andy się śmieje i odpowiada, że gdy Red zobaczy młotek, sam zrozumie, jaki to absurdalny pomysł. Cięcie. Red odbiera młotek, śmieje się do siebie i tłumaczy, że zrozumiał. Kopanie tunelu takim młotkiem potrwałoby kilkaset lat. Tym prostym sposobem widzowi automatycznie wyłącza się myślenie o podkopie i zapomina o nim aż do momentu pamiętnego twista. Nie kilkaset, a dziewiętnaście! Idealna zmyłka „in plain sight”. A w filmie Krzyk 6? Dziewczyny składają zeznania u gliny granego przez Dermota Mulroneya. Ten się cieszy, że choć jednego podejrzanego na pewno można wykreślić – jego córkę. Niby próba taka sama, a jednak widz sobie automatycznie myśli, że hej, coś tutaj nie gra, bo niby czemu miałaby nie być podejrzaną, skoro jest córką gliniarza?

(2571)

Wybierając się do kina na szóstą odsłonę serii slasherów Krzyk zawierasz z jego twórcami – kolesiami od Zabawy w pochowanego – społeczną umowę. Oni dadzą ci to, co lubisz, a ty akceptujesz to, że dostaniesz to samo, co zawsze. Niezależnie od tego, ile przed premierą naczytasz się, ile to nowości upchano w szóstce i jak bardzo pilnowano scenariusza, że nawet członkowie obsady dostali zupełnie inny. Recenzja filmu Krzyk 6. O czym jest film Krzyk 6 Czworo mieszkańców Woodsboro, którym udało się przetrwać kolejną masakrę spod noża Ghostface’a, wyrusza do Nowego Jorku, by tam rozpocząć życie na nowo. Dzwoni telefon i…

Ocena Końcowa

7

wg Q-skali

Podsumowanie : Po przeprowadzce do Nowego Jorku Czwórka z Woodsboro nadal niepokojona jest przez morderczego Ghostface’a. Jest rozrywkowo, jest bardziej brutalnie. Zabawa gorsza niż w przypadku poprzedniej części, ale można się nieźle bawić, jeśli tylko z góry zaakceptuje się fakt oglądania tego samego filmu po raz szósty.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004