Czyli, jakie seriale Q-Słonko widziało w styczniu.
Serialowy styczeń 2023 w ocenach
Seriale fabularne
9
– 1883
Rodzina Duttonów wyrusza wraz z europejskimi osadnikami z Teksasu w stronę Oregonu z nadzieją na to, że u kresu podróży odnajdą nowy dom, wolność i szczęście. Serialowy prequel „Yellowstone” to epicka opowieść o tym, jak zdobywano Dziki Zachód. Trudno powiedzieć czy lepszy w warstwie fabularnej, czy wizualno-muzycznej, bo obie są znakomite. Taylor Sheridan umiejętnie demitologizuje Dziki Zachód pisząc jednocześnie list miłosny do tej krainy wiatru we włosach. Sky Showtime
8
– Welcome to Chippendales. Witamy w Chippendales
Oparta na faktach opowieść o wzlocie i upadku założyciela nocnego klubu słynącego ze swoich striptizerów, pochodzącego z Indii biznesmena: Somena Banerjeego. W opowieści o Chippendalesach jest wszystko, z czym kojarzą się lata 80. ubiegłego wieku znane nam przez pryzmat filmów VHS. Rozkręca się trochę topornie, ale potem już sunie do przodu niesiony przez niewiarygodną historię stojącą za sukcesem Chippendalesów. Warto poprawić serialem dokumentalnym „Curse of Chippendales”, bo uzupełnia brakujące tu informacje. Disney+
7
– Glory, The, s1A. Chwała aka Deo Geul-lo-ri
Gnębiona w szkole uboga dziewczyna postanawia po latach zemścić się na swoich oprawcach, którzy odnieśli sukces w dorosłym życiu. Serial satysfakcjonujący jak każda bezkompromisowa opowieść o sprawiedliwej zemście, choć przesadzony i urwany w połowie jak większość południowokoreańskich seriali Netfliksa. Lepiej poczekać z seansem na premierę drugiej części sezonu, a przed telewizorem zasiąść z karteczką, na której należy rozpisać sobie kto jak ma na imię, bo bez tego szybko się pogubicie. Netflix
– Hunters, s1. Łowcy
Stany Zjednoczone, lata 70. ubiegłego wieku. Grupa żydowskich łowców nazistów trafia na trop powstania IV Rzeszy. Filmowo zrealizowana produkcja, która robi wrażenie wizualnie i dialogowo. Spodziewałem się jednak dużo bardziej komiksowego sznytu niż względnie trzymającego się realiów świata rzeczywistego dramatu. Ogląda się to bardzo dobrze, choć żal straconej szansy na „Bękarty wojny 2”. Amazon Prime
– Slow Horses, s2. Kulawe konie
Wraz z pojawieniem się nowych nabytków w oddziale najmniej rozgarniętych szpiegów MI6 tempa nabiera sięgająca zimnej wojny opowieść o uśpionych radzieckich szpiegach czekających na możliwość destabilizacji Wielkiej Brytanii. Bardzo sprawna i konkretna serialowa opowieść utrzymana w klimacie klasycznych historii o szpiegach. Nie zawiedzie nikogo, komu podobał się pierwszy sezon. Aktorsko i dialogowo – klasa światowa. Brakuje mi jednak poczucia, że to choć trochę ważna opowieść. Bardziej przypomina to jeden z rozdziałów książki, w której konkretnie to dopiero będzie. Apple TV+
– Trial by Fire. Próba ognia: Pożar w kinie Uphaar
13 czerwca 1997 roku w indyjskim kinie Uphaar wybuchł pożar, w efekcie którego zginęło 59 uwięzionych w środku widzów, a 103 zostało poważnie rannych. Opowiadający o tych dramatycznych wydarzeniach serial opisuje walkę rodziców dwójki ofiar pożaru, którzy walczą o sprawiedliwy wyrok dla winnych tragedii. Godna obejrzenia porządna produkcja, która trochę za dużo dodaje od siebie, ale rekompensuje to finałowym odcinkiem. Netflix
5
– Mythic Quest, s3
Podczas gdy Ian i Poppy próbują rozkręcić swoją nową firmę, David mierzy się z zadaniem przeniesienia „Mythic Quest” na duży ekran. Jeden z większych zawodów serialowych sezonu. Autorzy serialu dostali od razu zamówienie na dwa sezony i poczuli się zbyt pewnie. Nie zaprezentowali żadnej interesującej fabuły uznając, że widzowi do szczęścia wystarczą elokwentne dialogi o branży. No ale nie wystarczają. Apple TV+
Seriale dokumentalne (i program reality-show)
5
– Price of Glee, The. Klątwa serialu „Glee”
Za serialem „Glee”, jak żadnym innym we współczesnej historii telewizji, ciągnie się seria tragedii związanych z jego gwiazdami. Oto ich kronika… A przynajmniej myślałem, że taką będzie. Niestety, w trzech odcinkach po łebkach podsumowano większość z nich, a ten serialowy dokument bardziej poświęcony jest Cory’emu Monteithowi niż serialowi Ryana Murphy’ego. Player
Podziel się tym artykułem:
1883 – obejrzałem gdzieś poza połowę, pod koniec już tylko wyłącznie dla pięknej panny. Naprawdę był potencjał na fajną opowieść ale w momencie, jak zaczął się z tego robić teen drama coraz bardziej napalonej nastolatki, tak moja chęć dalszego udziału w przygodzie malała. Sprytnym zabiegiem reżysera było pokazanie na początku jak kończy się sezon, chyba czuł, że część dorosłych widzów może nie wytrzymać perypetii panienki.
Hunters – zacząłem to oglądać bo temat świetny i świetną kiedyś scenę obejrzałem na YT, tą z niedokończonym party. Początkowo było nieźle ale za dużo było czarnych ról z przysłowiowej dupy a i z trudem zdzierżyłem politpoprawny wątek czarnej, twardej jak skała lesbijki (combo wchuj) z FBI 🙂 No i stanowczo za dużo było „woman strong”.
Serial szedł w fikcję, sceny obozowe były śmieszno-dziwaczne a typka zwanego Logan Lerman nie cierpię nienawiścią ogromną od czasów „Furii”. Myślałem, że to świetny aktor skoro wywoływał we mnie takie emocje swoją grą ale w tym serialu zagrał identycznie. Czyli to taki Zbysiu Buczkowski czy inny Karolak.
A końcowa volta przyznasz – kompletnie z dupy niewiarygodna 🙂
Kulawe konie – niezły serial, fajnie się oglądało, tylko uważam, że rola Garyego Oldmana to za mocno napisana była. Ale sympatyczna postać pierwszoplanowa wynagradzała ten kolejny politpoprawny (do bólu) serial.
@frank
1883. Wydaje mi się jednak, że większość „dorosłych widzów” nie rozumie Twoich zastrzeżeń niż się z nimi zgadza ;), ale to tylko przeczucie, którego bez jakiejś sondy ulicznej nie potwierdzimy/nie obalimy. Ja w każdym razie nie rozumiem i tak to sobie zostawmy 🙂
Hunters. Tu się zgadzam, choć pewnie wyżej oceniam od Ciebie, ale dogadamy się :).
Kulawe. Same. Też nie darzę sympatią postaci Oldmana i psuje mi całość ta jego flejowatość do potęgi entej. Pisali mi gdzieś tam, że on tak specjalnie, żeby wróg też czuł się niepewnie, też go nie doceniał, też tracił koncentrację na widok jego dziur w skarpetach, ale kurde. Jaki wróg? Gość pracuje w wydziale, który wszyscy mają w dupie.
Co do Oldmana to bez niego serial nie byłby tak dobry jest. Oczywiście że ciężko go lubić, ale dzięki niemu serial wskakuje aktorsko na wyższy poziom. Każda scena z nim, np gdy śpiewa w samochodzie, czy nawet tak żenująca gdy puszcza bąki, a nie przepadam za takim humorem to bawiła mnie. Uwielbiam dialogi Oldmana,w drugim sezonie najbardziej rozbawił mnie chyba dialog o Gillian Anderson w kibelku.
Trzeba umieć zagrać szefa, który robi wszystko żeby zniechęcić swoich podwładnych do pracy, a jednocześnie jakieś tam oznaki człowieczeństwa się w nim tlą co do swoich ludzi, ale są głęboko ukryte pod jego flejowatością. No i jakiś tam poziom sympatii co do jego bohatera pojawił się u mnie w drugim sezonie.