×
Mortal Kombat (2021), reż. Simon McQuoid. HBO Max.

Mortal Kombat. Recenzja filmu Mortal Kombat (2021). HBO Max

Niewątpliwie ma Mortal Kombat jedną z najgorszych aktorsko obsad ever. Przynajmniej jeśli mowa o produkcjach za grube miliony dolarów. Nie o aktorstwo tu jednak chodzi. Recenzja filmu Mortal Kombat (2021), HBO Max.

O czym jest film Mortal Kombat

Drodzy państwo, królestwo ziemskie jest na granicy katastrofy. Jeśli przegra jeszcze jeden turniej, podczas którego walczyć będzie z zawsze groźnymi zawodnikami z zaświatów, owi zaświatowcy przejmą kontrolę na Ziemią i zamienią ją w przyjazną do życia toksyczną pustynię. Ale ducha nie gaście. Starożytna przepowiednia mówi wyraźnie, że nowa grupa wojowników (Max Huang, Josh Lawson, Mehcad Brooks, Jessica McNamee) połączona więzami krwi stawi im czoła, więc nie wszystko jeszcze stracone!

Zwiastun filmu Mortal Kombat

Recenzja filmu Mortal Kombat. HBO Max

Kojarzycie te wszystkie filmy, po obejrzeniu których mówimy, że kurde, po co było udziwniać prostą przecież historię? Powinni się walić po ryjach i tyle filozofii! Kojarzycie? No więc Mortal Kombat jest właśnie tego typu filmem. I co? Ludzie teraz narzekają, że nie ma w nim fabuły. No nie dogodzisz!

Fabuły nie ma, widać to po jej obszernym opisie wyżej. Widz chyba nawet więcej sam z siebie wie o tym całym Mortal Kombacie niż w filmie mu powiedzą. Że turniejów było już bodaj dziewięć, a zaświaty muszą wygrać dziesięć z rzędu, żeby przejąć władzę nad Ziemią. Czemu akurat tak? Nie wiadomo? A co, jeśli Ziemia wygra? Licznik ruszy od początku? Nie ruszy? To czemu Ziemi wystarczyło wygrać raz? A jeśli Ziemia wygra dziesięć turniejów z rzędu, to czy przejmie władzę nad Zaświatami? No tyle pytań, a tak mało odpowiedzi!

Warto w tym momencie zaznaczyć chyba, że nie jestem fanem gry, nigdy w nią jakoś specjalnie mocno nie grałem, nie mam żadnych wspomnień z nią związanych, a co za tym idzie, nie miałem też po filmie żadnych oczekiwań. Chciałem, żeby było krwawo i żeby dużo się bili. I żeby nie był nędzny jak ten film z 1995 roku, który nigdy mi się nie podobał. Ale może go w sumie powtórzę, żeby się upewnić.

W bodaj jedynej próbie szarpnięcia się na jakąś fabułę, akcja nowego Mortal Kombat rozpoczyna się w feudalnej Japonii, gdzie poznajemy Hanzo Hasashiego (Hiroyuki Sanada). To wojownik tragiczny, którego krew w żyłach przodków zapewni im szansę na zwycięstwo w dziesiątym turnieju. Bądź, żeby być dokładniejszym, w starciu pomiędzy naszymi, a zaświatowcami, bo na turniej to pewnie trzeba będzie jeszcze poczekać ze dwie części. Nowy Mortal Kombat to typowy origin planowany na więcej. Wcielający się w postać Sub-Zero Joe Taslim przyznał, że podpisał kontrakt na jeszcze cztery części, więc sami wiecie. A wracając do Hasashiego, to cała reszta filmu spięta klamrą jego wątku, polega już tylko na rzucaniu odzywkami i naparzaniu. Niczym więcej.

I w tym rzucaniu odzywkami i naparzaniu, twórcom Mortal Kombat udało się stworzyć film potrafiący osiągnąć poziom funu, jaki w młodości potrafiły wywołać na twarzach 12-latków filmy z kaset wideo. Nieudolności aktorskie występujących tu artystów zupełnie nie przeszkadzają w polubieniu ich. Ich bohaterowie są przerysowanie badassowi (choć akurat główny bohater to aktualnie popierdółka), nieokrzesani, rzucający sucharami i potrafiący krwawo rozprawić się z przeciwnikiem. Sprawiają o wiele bardziej pozytywne wrażenie niż ich przeciwnicy z kijem w dupie. Pochodzący z pustynnej planety nie dziwota, że są tak sztywni, co tylko ułatwia w trzymaniu kciuków za naszych. Choć nie na tyle, żeby jakoś specjalnie rozpaczać, gdy któryś z naszych dokona żywota w krwawych kawałkach.

Filmowym walkom nie mam nic do zarzucenia. Kończą się tak krwawo, jak można by tego oczekiwać po ekranizacji niesławnej gry wideo. Scenografia i inne walory produkcyjne również nie zachęcają do krytyki. Wszystko w tej kwestii jest jak należy i na szczęście udało się uniknąć wrażenia, że oto ktoś chciał zarobić na popularnym tytule i zrobił z niego film dla dzieci. No pod względem fabuły to jest to kino dziecięce, ale cała reszta w miarę skutecznie stara się sprawiać wrażenie poważnej. A przynajmniej do momentu pojawiania się lorda Raidena (Tadanobu Asano) z tymi jego świecącymi się gałami albo Liu Kanga (Ludi Lin) z tym jego płomykiem na dłoni.

(2475)

Niewątpliwie ma Mortal Kombat jedną z najgorszych aktorsko obsad ever. Przynajmniej jeśli mowa o produkcjach za grube miliony dolarów. Nie o aktorstwo tu jednak chodzi. Recenzja filmu Mortal Kombat (2021), HBO Max. O czym jest film Mortal Kombat Drodzy państwo, królestwo ziemskie jest na granicy katastrofy. Jeśli przegra jeszcze jeden turniej, podczas którego walczyć będzie z zawsze groźnymi zawodnikami z zaświatów, owi zaświatowcy przejmą kontrolę na Ziemią i zamienią ją w przyjazną do życia toksyczną pustynię. Ale ducha nie gaście. Starożytna przepowiednia mówi wyraźnie, że nowa grupa wojowników (Max Huang, Josh Lawson, Mehcad Brooks, Jessica McNamee) połączona więzami krwi stawi…

Ocena Końcowa

8

wg Q-skali

Podsumowanie : Dzielni ziemscy wojownicy stają do walki z siłami zła z zaświatów. Stawką los Ziemi. Lichutka fabuła w niczym nie przeszkadza w cieszeniu się z dużej dawki mordobicia i jeszcze większej ilości krwi.

Podziel się tym artykułem:

3 komentarze

  1. Lubię MK z lat 90-ych, ale nawet jak w kinie oglądałem wieki temu to było widać, że to jest słaby film, z wcale nie jakimiś super walkami, tylko z genialną muzyką, dzięki której film płynie, ale jakby pozbawić film muzyki to 80% klimatu spada i zostaje średniak. I jedynie co się broni, nie licząc muzyki, to Lambert, który widać jak się dobrze bawił na planie (choć jego rola ogranicza się do stania i rzucania rad niczym mistrz Yoda) i Cary Hiroyuki Tagawa, który cudownie przeszarżował aktorsko. No i film zdjęciowo ładnie wyglądał. Jest to średniak, do którego lubię wciąż wracać, mimo słabych efektów CGI.

    A nowa wersja to przyzwoity film, ze świetnym początkiem, finałem i aktorem którego uwielbiam od dawna, czyli Sanada. Nazywam go współczesnym Mifune, gość ma tyle charyzmy, że wystarczy za resztę aktorów w tym filmie. Szkoda że go tak mało. Równie dobry jest aktor w roli Sub- Zero, ale to Joe Taslim, więc wiadomo, że będzie trzymał poziom nie tylko w scenach walki, więc nawet jak nie ma co grać to wypadł spoko. Ale szkoda, że film reklamowano tymi dwoma postaciami, skoro wcale nie byli na pierwszym planie.

    Mako też był super z tą swoją wkurzającą gadką.

    Sceny walk są całkiem ok co jest zasługą tego, że w większości wzięli fighterów, choć mogłoby być lepsze (najlepsze to walki Sub Zero i Scorpiona na początku i na końcu). Fatality i efekty gore są spoko.

    Nowe MK nie jest ani lepsze ani gorsze od filmu Andersona, nie jest to też chała na poziomie Mortal Kombat 2 Anihilacja (pamiętasz ten film?). Widzę że w USA jadą po filmie w recenzjach, a to całkiem ok rozrywka.

    Po obejrzeniu dowiedziałem się, że jednym ze scenarzystów jest współautor skryptu do Wonder Woman 84 (ale też do Dooma), więc trochę głupio że bawiłem się całkiem dobrze, wiedząc kto odpowiada za scenariusz, zwłaszcza że nie tylko krytycy i dziennikarze jadą po MK, ale też widzowie, w tym fani gier i filmu, są dość mocno podzieleni.

    Dave Callaham napisał też skrypty do Niezniszczalnych, Godzilli z 2014 roku i Zombieland, czyli do filmów, które są lepsze od WW 84 i Doom, ale też nie jakieś super. A jak patrzę na przyszłe produkcje to nie najlepiej się zapowiadają, przez to jaki poziom prezentują jego scenariusze, a napisał też do Shang-Chi (czekałem bardzo bo coś nowego w MCU, ale po zwiastunie fakcie kto jest scenarzystą już nie czekam) i Into the Spider Verse 2 (ło matko, mam nadzieję że reszta autorów skryptu utrzyma wysoki poziom jedynki).

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004