×
Chaos (2025). Recenzja filmu Havoc. Netflix.

Chaos. Recenzja filmu Havoc. Netflix

Netflix niczym ta memowa śmierć pukająca od drzwi do drzwi. Zbiera zdolnych reżyserów i wtłacza ich w swoje algorytmowe trybiki. Żeby mieć na pokładzie Timo Tjahjanto i Garetha Evansa i nie mieć w ofercie żadnego filmu akcji, dla którego warto by za wszelką cenę wykupić subskrypcję? – to trzeba umieć! Recenzja filmu Chaos. Netflix.

O czym jest film Chaos

Walker (Tom Hardy) to zmęczony życiem wrak policjanta, który położył życie rodzinne i któremu na niczym już zdaje się nie zależeć. Przemierza jednak ulice miasta walcząc z przestępczością. A będzie miał z czym walczyć, gdy zamordowany zostaje syn szefowej triady czy tam innej yakuzy. Szefowa ogłasza polowanie na mordercę syna, którym być może jest syn wpływowego polityka (Forest Whitaker w roli ojca). Polityk składa Walkerowi propozycję nie do odrzucenia. Jeśli uratuje jego syna, raz na zawsze zniknie glinie z oczu (bo mają swoje porachunki z przeszłości).

Zwiastun filmu Havoc

Recenzja filmu Chaos. Netflix

Dał nam Gareth Evans pierwszego Raida i na tym jego historia zdaje się kończyć. Przesadzam, wiadomo. Był przecież jeszcze drugi Raid, a potem pół świetnego sezonu Gangów Londynu, ale jakoś tak po wspomnianym indonezyjskim hicie spodziewało się po Evansie czegoś dużo więcej. Tymczasem pochodzący z Walii artysta zatrzymał się w miejscu, żeby nie powiedzieć cofnął. Trudno inaczej, gdy  jesteś reżyserem kina akcji, a w roli głównej masz Toma Hardy’ego. To dobry aktor do zagrania, ale do rozpierduchy potrzeba Iko Uwaisa, który niekoniecznie zagra Szekspira. A umówmy się, Evans nie dał jeszcze pretekstu do tego, by na jego filmy czekać pod kątem opowiadanej fabuły. Czeka się na nie pod względem krwawej akcji, która boli podczas oglądania, gdy powolnymi cięciami przecinane są ścięgna w miejscach, w których boli najbardziej.

Fabularnie jest tu płasko i trudno zrozumieć po co w ogóle babrać się w fabule, kiedy od razu można przejść do rzeczy. Wyżuty jak Orbit glina to wytarty trop przerabiany w każdym filmie o sprzedajnych gliniarzach i pensji psa, z której trudno wyżyć (jak sobie ten Roger Murtaugh poradził, to ja nie wiem; no dobra, żona erotyczne książki musiała zacząć pisać, but still). Walker w interpretacji Hardy’ego nie wnosi niczego nowego do znanego dobrze schematu, a kryminalna historia sprowadza się do opowiedzenia jej jednym zdaniem. A czego ty się spodziewałeś po prostym akcyjniaku? mógłby ktoś zapytać. No właśnie niczego. Zarysować sytuację i wio do rozpierduchy. Tymczasem na rozpierduchę trzeba się solidnie naczekać przedzierając się przez kolejnych pojawiających się komiksowatych badassów (wiadomo, że jak azjatycki badass, to musi mieć jakiegoś białego irokeza, bo jak inaczej), których na ekranie nie będzie dłużej niż przez pięć minut. Bo żaden nie zasługuje w Chaosie na to, by nazwać go prawdziwym przeciwnikiem Hardy’ego. Poczciwy Tom nie ma tu w zasadzie żadnego innego przeciwnika niż przeciwnik zbiorowy. Wszystkie inne postaci z tego filmu ma się gdzieś, samego Walkera chyba też.

Takiego czystego-czystego Evansa tu w zasadzie również nie ma. Jest bodaj w jednej tylko scenie z udziałem lekarza wyjmującego kulę. Przez krótką chwilę jest bezkompromisowo, nieubłaganie, brutalnie, tak jak potrafiło być przez dwie trzecie drugiego Raidu. Cała reszta to randomowe w większości strzelaniny ze stosami trupów krwawiących bardzo, ale to bardzo mocno. Czasem bardziej efektownie, zdecydowanie częściej mniej efektownie. Więcej emocji dawały sceny akcji z naszego poczciwego Idź przodem, bracie niż tutaj. A już szpital o niebo lepiej został tam wykorzystany jako setting strzelaniny.

Chaosowi nie udaje się również próba zostania kolejnym bożonarodzeniowym klasykiem. O Bożym Narodzeniu, kiedy rozgrywa się akcja filmu, autorzy przypominają sobie co jakiś czas, by potem zupełnie o nim zapomnieć kosztem pokazania jak najbrzydszej strony miasta. Nie będzie więc z Havocu kolejnego Die Harda, choć nie sądzę, aby w ogóle były takie podchody.

Legendarne już (tylko dla mnie, ale legendarne) jest chujowe wybieranie ról przez Toma Hardy’ego i tutaj nie zdołał przełamać tego schematu, choć wybierał już w karierze gorzej. Może gdyby to był film Davida Ayera, to miałby tutaj coś do roboty. No ale jest to film Garetha Evansa, więc poza celnym strzelaniem wypadałoby pokazać coś więcej w warstwie fizycznej. Wciąż więc najlepszym filmem akcji w karierze Toma Hardy’ego pozostaje Upgrade. Przynajmniej do momentu, gdy przypomnisz sobie, że w tymże Ulepszeniu zagrał jednak Logan Marshall-Green.

Mimo tych wszystkich mankamentów, wystawienie Havocowi Piątki byłoby chyba niesprawiedliwe. Jest przecież ładnie nakręcony (a który obecnie film nie jest?), ma swoją ziarnistą stylistykę, której się trzyma, furę krwawej akcji i ze dwie sceny śmierci godne uwagi itp. Jako film Garetha Evansa pewnie zasługuje na Piątkę, ale jako film-film akcji już raczej nie.

(2639)

Netflix niczym ta memowa śmierć pukająca od drzwi do drzwi. Zbiera zdolnych reżyserów i wtłacza ich w swoje algorytmowe trybiki. Żeby mieć na pokładzie Timo Tjahjanto i Garetha Evansa i nie mieć w ofercie żadnego filmu akcji, dla którego warto by za wszelką cenę wykupić subskrypcję? – to trzeba umieć! Recenzja filmu Chaos. Netflix. O czym jest film Chaos Walker (Tom Hardy) to zmęczony życiem wrak policjanta, który położył życie rodzinne i któremu na niczym już zdaje się nie zależeć. Przemierza jednak ulice miasta walcząc z przestępczością. A będzie miał z czym walczyć, gdy zamordowany zostaje syn szefowej triady czy…

Ocena Końcowa

6

w skali 1-10

Podsumowanie : Przeorany przez życie glina podejmuje się misji uratowania syna znanego polityka. Krwawe kino akcji, którym niestety Gareth Evans cofa się w rozwoju. Może i dużo się tu dzieje, może i momentami jest na co popatrzeć, ale to wszystko gdzieś już było i nic nie jest tu lepsze niż gdzie indziej.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004