Czekając aż Asiek wyprawi AM do snu i wróci, żeby pooglądać kolejne odcinki Gangs of London (dzisiaj dostali zielone światło na drugi sezon), włączyłem sobie na Netfliksie cokolwiek na przeczekanie. Padło na francuski Balle perdue aka Lost Bullet aka Zagubiona kula. Asiek nie wracała, a ja tak zostałem z tą pierdołą, której nie było sensu przerywać, bo nie można by potem było napisać recenzji. Obejrzałem do końca, Asiek nie przyszła, poprawiłem końcówką Dzikości serca. Recenzja filmu Zagubiona kula. Netflix.
O czym jest film Zagubiona kula. Netflix
Lino (Alban Lenoir) to zdolny mechanik samochodowy, który zamieni każdą renówkę w taran. Szukając finansów na spłatę długów posiadanych razem z bratem Quentinem (Rob Paradot), postanawia dokonać zuchwałego skoku. Kończy w więzieniu, gdzie kontaktuje się z nim glina Charas (Ramzy Bedia). Charas poluje na przemytników narkotyków wożących się lepszymi furami, których policyjne blaszaki nie są w stanie dogonić ani choćby zepchnąć z szosy. Propozycja jest taka: Lino pomoże mu dokonać niezbędnych poprawek w policyjnych samochodach, a potem się zobaczy. Wszystko idzie jak po maśle dopóki Charas nie zostaje zastrzelony.
Zwiastun filmu Zagubiona kula
Recenzja filmu Zagubiona kula
Moja reakcja na kino pokroju filmu Zagubiona kula jest ostatnimi czasy jedna i niezmienna. Nie mam pojęcia, po co kręcić takie filmy, gdy powstały produkcje typu Pani zło, Atomic Blonde czy ostatnio Tyler Rake: Ocalenie. Skasowały one sens powstawania filmów akcji z jakąś tam chaotyczną bijatyką, jakimiś tam cienkimi pościgami samochodowymi i jakimiś tam strzelaninkami. A już na pewno skasowały sens oglądania takich filmów.
Zagubiona kula to zdaje się oryginalna francuska produkcja Netfliksa, którą znaleźć można w ofercie tej właśnie platformy streamingowej. Nie szperałem za konkretami, a teraz tylko wpisałem tytuł w gugla, żeby to ewentualnie sprawdzić i wyskoczyła mi recenzja New York Timesa. „Szybkie samochody i szybkie pięści” – zapowiadają w nagłówku. Otóż nie, zupełnie nie. Bo gdyby tak właśnie było, to film Zagubiona kula oglądałoby się w porządku. A tak nie jest, bo całość wygląda co najwyżej jak próba przed kręceniem filmu z szybkimi samochodami i szybkimi pięściami. Coś tam się ścigają, coś tam się biją, ale wrażenia to nie robi.
Całościowemu wrażeniu nie pomaga to, że fabuła filmu Zagubiona kula jest oklepana i każdy domyśli się wszystkiego, co spotka go do końca seansu. Zdawałoby się, że jest ona tu tylko po to, żeby zaprezentować fajną akcję, ale kiedy fajnej akcji nie ma, to fabuły nic nie ratuje. Ot policyjne kino z wrobionym antybohaterem, który musi złapać prawdziwego badguya, z którym nikt się tu za długo nie kryje, bo i tak wiadomo, że to on.
Oddać trzeba jedynie sprawiedliwość, że Zagubiona kula została nakręcona porządnie i jako obrazek filmowy wygląda ładnie i profesjonalnie. Cała reszta to typowe kino odhaczone nie wiadomo po co. Oglądasz, ziewasz i zastanawiasz się, jakim cudem ziomek, który jest mechanikiem samochodowym napierdziela ośmioro funkcjonariuszy policji i zwiewa z komisariatu. Właśnie tutaj tkwi sedno odróżniające fajny film od zbędnego filmu. Tutaj trzeba wykazać się finezją, pomysłem, choreografią i wykonaniem. Wtedy nikt nie będzie narzekał. A kiedy tak się po prostu okładają (a w innych momentach wmawia się nam, że oto wielki pościg, ale widać, że auta jadą 50 na godzinę i tylko kamera jest szybka) i już – przestało mieć sens tworzenie czegoś takiego.
(2415)
Ocena Końcowa
5
wg Q-skali
Podsumowanie : Zdolny mechanik kryminalista musi udowodnić swoją niewinność, gdy zostaje wrobiony w morderstwo policjanta. Przeciętny akcyjniak, którego nakręcenie nie ma żadnego prawa bytu w dobie tak dopracowanych produkcji jak m.in. „Atomic Blonde”.
Podziel się tym artykułem:
No yo dobrze ze nie zacząłem oglądać.